Calum Hood do grupy Scooby Gang.
Świnka Peppa (nienawidzę was): Spotkajmy się dziś na przerwie lunchowej w sali od muzyki. Wszyscy. Porozmawiajmy.
Troy Bolton moim życiem: @Rey Rey będziesz?
Rey Rey: Tak.
Gdy Luke spojrzał telefon i zobaczył wiadomości wysłane przez znajomych na grupie, uśmiechnął się pod nosem. Dokładnie tego się spodziewał i fakt, że jego plan póki co działał bez zarzutu, przyprawiało go o lepszy humor już od samego rana. Szybko zrobił screena i wysłał go do Chrissy. Potem odłożył telefon i z zadowoleniem utkwił swój wzrok w podręczniku przed sobą.
Nie miał pewności, że Rey mu uwierzy. Gdy poprzedniego dnia poszedł pod jej dom, był niemal przekonany, że to niemożliwe, że dziewczyna nawet nie zechce go wysłuchać, a już na pewno mu nie zaufa. I może było mu głupio, że nie wierzył do końca w jej dobre, skłonne do wybaczania serce, ale wiedział doskonale, że to był istny skok na głęboką wodę. Nie była mu nic winna, a i tak wpuściła go do domu i dała kolejną szansę. Była dobrą przyjaciółką. O sobie samym nie mógł niestety tego powiedzieć.
Plan, który jej przedstawił, był prosty, choć odrobinę ryzykowny. Powiedział, że napisze do pozostałych, sugerując, żeby zaprosili Rey na spotkanie w jakieś ustronne miejsce, gdzie nie będzie zbyt wielu świadków- sala od muzyki w porze lunchowej nadawała się do tego idealnie. Rey oczywiście wiedziała, że ma to na celu odebranie jej talizmanu. Ustalili, że gdy wszyscy będą już na miejscu, a Chrissy da znak, by zabrać jej naszyjnik, Rey powie zaklęcie od tyłu, a następnie Luke podpali woreczek uroku, co miało odczarować pozostałych i przestraszyć Chrissy.
- Już raz rozprawiliśmy się z wiedźmą- powiedziała mu wtedy Rey- Drugi raz też damy radę.
Luke pomyślał wtedy, że jest mu jej żal.
Gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę, blondyn jednym zwinnym ruchem wrzucił książki do plecaka i ruszył na korytarz, prosto do szafki. Tam stali już Dylan i Colin, śmiejąc się głośno. Skinął im głową na powitanie.
- A ty jak, Hemmings, gotowy na eliminacje w przyszłym tygodniu?- spytał go z uśmiechem Dylan. Luke odwzajemnił uśmiech.
- Urodziłem się gotowy. Czuję formę. Skopię im tyłki tak bardzo, że mianują mnie nowym kapitanem- odpowiedział zaczepnie, co Colin skwitował krótkim gwizdem.
- Humor dopisuje, co?
Luke wymienił szybko podręczniki i zamknął za sobą szafkę. Spojrzał w drugą stronę i zobaczył na końcu korytarza Reynę próbującą dostać się do schodów. Jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo, stary- powiedział i machając na pożegnanie, odszedł na kolejne zajęcia.
Lekcje mijały zadziwiająco szybko i zanim się obejrzał, nadeszła pora obiadowa. Z szybko bijącym z ekscytacji sercem zerwał się, by jak najszybciej dotrzeć do umówionego miejsca spotkania. Zmuszał się wręcz, by zachować kamienną twarz. Miał do odegrania przedstawienie swojego życia. Jeden fałszywy ruch, a wszystko może pójść nie tak. Zgiął szybko palce w pięść i rozprostował, chcąc pozbyć się tkwiącego w nich napięcia. Jakiś głos z tyłu głowy, zapewne ostatki jego sumienia, ostrzegł go, że powinien przemyśleć swój plan, znaleźć inne rozwiązanie. Luke nie miał zamiaru słuchać.
Dotarł do klasy i wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić. Następnie nacisnął klamkę i wszedł do środka.
Calum, Mike, Ash i Chrissy czekali już na niego. Powitali go szerokimi uśmiechami, które natychmiast odwzajemnił.
YOU ARE READING
Ghostbusters! [5sos]
Fanfiction"- To nieprawdopodobne! Niewytłumaczalne!- krzyczał Michael, chodząc w kółko po pokoju.- To muszą być... - Błagam, nie mów 'obcy'- mruknął Ashton." Reyna, Michael, Calum, Luke i Ashton to piątka nastolatków, którzy nie mają ze sobą wiele wspólne...