15.4

101 19 30
                                    

Luke okropnie się stresował. Szedł teraz w stronę Domu Wrzasków, niosąc torbę sportową wypakowaną solą i metalowymi prętami różnej długości, które miały posłużyć do pokonania Bubaka. Chłopak czuł ciężar torby i wziął głębszy oddech, aby chociaż na chwilę rozluźnić spięte mięśnie. Miał cichą nadzieję, że uścisk w jego żołądku zniknie niedługo, zanim pojawi się upiór, ale nic tego nie zapowiadało. Przeczesał lewą dłonią włosy i zerknął na Rey po swojej prawej stronie.

Dziewczyna była ostatnio trochę zamyślona, może odrobinę nieobecna i wydawało mu się, że ma to związek z obecnością Adamsa i Edwina, którzy, chociaż zgodzili się pomóc, nigdy nie okazywali wobec grupy większej sympatii. Szczególnie Barney zachowywał się jak skończony idiota, zwłaszcza w stosunku do Rey i Luke naprawdę nie wiedział, czym jego przyjaciółka sobie na to zasłużyła. Szturchnął ją teraz lekko łokciem w ramię, zwracając na siebie jej uwagę.

- Wszystko w porządku?- spytał, posyłając jej lekki uśmiech. Rey spojrzała na niego, jakby nie rozumiała, a potem skinęła głową.

- Tak, oczywiście, że tak.

- Na pewno?- dopytywał Luke. Miał ochotę usiąść z nią teraz gdzieś po drodze i przyciągnąć do siebie, tak, żeby zapewnić jej jak największy komfort mówienia. Idąc na starcie z Bubakiem, nie mieli na to za dużo czasu.- Widzę, że nad czymś uporczywie myślisz.

Rey uśmiechnęła się blado.

- To nic takiego- spróbowała ponownie go zbyć, ale Luke patrzył na nią wyczekująco. Westchnęła w końcu i poddała się.- Zastanawiałam się, dlaczego istnieją tacy ludzie, jak Adams.

- A co z nim nie tak? Poza tym, że to okropny buc.

- Głównie o to chodzi- odparła Rey- Ale jest w nim coś jeszcze... Mam wrażenie, że traktuje mnie, jakbym była gorsza i na początku myślałam, że to tylko moje wyobrażenie, ale wczoraj jego komentarz mocno wyprowadził mnie z równowagi.

- Ten „kobieta się odezwała"?

- Dokładnie ten- ciągnęła dalej dziewczyna. Luke zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc i zaczekał, aż Rey ponownie zacznie mówić.

- Wiesz- odezwała się w końcu- Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego niektórzy uważają, że jako kobieta jestem słabsza, że nie powinnam głośno się wypowiadać, nie daj Boże krytykować innych i mówić tego, co myślę naprawdę. Mama niby powtarzała mi, że mam głos, którego powinnam używać, żeby sięgać po to, czego chcę, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Czasem mam wrażenie, że więcej zyskam, nie wychylając się i podporządkowując się, ale nienawidzę tak żyć. Chcę być traktowana jak równa wam.

- Rey, czasem mam wrażenie, że jesteś silniejsza niż my czterej razem wzięci- odpowiedział jej Luke szczerze- Zawsze walczysz o to, czego chcesz i zdobywasz to.

- Niby tak, ale to bardzo ciężkie, kiedy taki Adams patrzy na ciebie, jakbyś istniał tylko po to, by robić mu kanapki- rzuciła Reyna.

- Nie przejmuj się Adamsem, to zwykły cham- odparł Luke. Wyciągnął rękę i pogładził ramię dziewczyny. Nie zauważył nawet, że przeszedł ją dreszcz.- Jesteś niesamowitą kobietą. I mówiąc szczerze, jako facet i twój przyjaciel stwierdzam, że chciałbym być taki, jak ty.

Rey zwolniła kroku i spojrzała na blondyna z wdzięcznością, posyłając mu słodki, przepełniony sympatią uśmiech. W jej oczach lśniły małe iskierki szczęścia i Luke nie mógł powstrzymać wpływającego mu na usta uśmiechu. Nie wiedział, jak to jest możliwe, że mógłby patrzeć na nią godzinami i ciągle się zachwycać blaskiem tego wzroku.

Ghostbusters! [5sos]Onde histórias criam vida. Descubra agora