8.5

130 22 15
                                    

- Ghoule- mruczał pod nosem Ashton z sarkazmem- Oczywiście, że to ghoule. Przecież to takie logiczne, że one też istnieją.

- Widziałeś już duchy, wilkołaki i syreny, ale ghoule ci przeszkadzają?- spytała z lekkim uśmiechem Reyna, starając się podnieść przyjaciela na duchu.

Całą piątką szli teraz w stronę cmentarza. Luke nie chciał przyznać, jak bardzo pragnął w tym momencie po prostu odwrócić się na pięcie i odejść, zostawić to komuś innemu, ale wiedział, że nie może. W końcu siedzieli w tym razem.

Dzień wcześniej opracowali plan. Rey przedstawiła wszystkim, co powiedziała Maria Wilson stulecie wcześniej i tym samym mieli już sporą poszlakę. Calum i Mike szybko znaleźli odpowiedzi na liczne pytania, które pojawiły się wcześniej. Ghoule były legendarnymi stworzeniami żywiącymi się padliną. Miały postać zniekształconego stworzenia przypominającego człowieka, ostre zęby jak u wilka i ciemną, wysuszoną skórę. Pojawiały się głównie w okolicach cmentarzy, kiedy zbliżała się pełnia księżyca. Luke mógłby pogodzić się z tym, że i takie potwory istniały, ale kiedy dowiedział się, że aby się ich pozbyć, należy uciąć im głowę, poważnie zakwestionował wszystko, co robił do tej pory.

I taki właśnie był plan- przywołać ghoula za pomocą jakiegoś dziwnego tekstu, który Hemmings uważał za namiastkę czarnej magii, bo do złudzenia przypominał zaklęcie, a który znalazł Michael w jednej ze swoich ksiąg i skrócić stwora o głowę. Każde z nich zareagowało na ten plan odrobinę inaczej. Mike'owi oczy świeciły się z podekscytowania i nie mógł przestać się uśmiechać, przez co Luke upewnił się w przekonaniu, że jego przyjaciel jest w jakiejś części psychopatą. Calum po prostu siedział i patrzył się w przestrzeń, jakby zawiesił mu się system. Ashton kręcił głową i mówił, jak fatalny jest to pomysł, a on sam nie ma zamiaru niczego zabijać. Rey próbowała go uspokoić, ale jedno spojrzenie na nią wystarczyło, by Luke zrozumiał, że dziewczyna była przerażona. Blondyn też był przerażony.

Zbliżając się teraz do bramy cmentarza, trzymając za zapiętą kurtką siekierę, Luke nie dopuszczał do siebie wizji ucinania czemukolwiek głowy. To po prostu nie mogło się wydarzyć. Na samą myśl, że mógłby coś takiego zrobić, czuł, że jego psychika cierpi bardziej, niż do tej pory. A myślał, że zabicie wilkołaka było wyzwaniem.

- To jest wspaniałe- oznajmił Michael. Niósł piłę, którą zabrał z garażu i wymachiwał nią beztrosko, przez co wszyscy odrobinę się od niego odsunęli, a Luke jeszcze bardziej zaczął się niepokoić.- Myślicie, że obcy też istnieją? Muszą istnieć!

- Nie, stary, obcy nie istnieją- odpowiedział mu Calum bez cienia emocji w głosie. Luke zerknął na niego. Hood w zasadzie sam był trochę jak obcy.

- Niby dlaczego nie?- spytał z oburzeniem Michael.

- Kosmici to już zupełne szaleństwo- odparł znów Cal- Wiem, że kochasz teorie spiskowe o Strefie 51, ale mogę cię zapewnić, że nie trzymają tam ufoludków.

- Jeszcze się zdziwisz- burknął Mike w odpowiedzi i uciął temat.

Luke i tak nie do końca ich słuchał. W głowie miał tylko sposoby na uniknięcie obcinania głowy ghoulom. Jasne, to było coś, co musiało zostać wykonane, ale teraz chłopak zaczynał podważać logikę całego zajścia. Co, jeśli krew chlapnie mu na ubrania? Tego chyba nie spierze się tak łatwo. Będzie musiał wtedy tłumaczyć się mamie, ona wszystko z niego wyciągnie, ale mu nie uwierzy, więc blondyn ewidentnie skończy w psychiatryku. Dotarło do niego, jak nieprawdopodobne jest to, co robią. Polują na stworzenia nadprzyrodzone! I zaraz będzie musiał jedno z nich pozbawić głowy! Przez moment zrobiło mu się niedobrze.

Ghostbusters! [5sos]Where stories live. Discover now