2.3

244 26 1
                                    

     Następnego dnia, około godziny szesnastej, Calum spacerował poboczem w stronę lasu. Minął znak oznajmiający koniec obszaru zabudowanego i rozglądając się na boki, przekroczył ulicę, zaraz potem wkraczając między drzewa.
     Godzinę wcześniej widział Michaela wychodzącego ze szkoły, całkowicie skupionego na opuszczeniu jak najszybciej budynku. Skinęli sobie głowami na powitanie i przypomnienie o spotkaniu. Mike miał wrócić do domu, aby zostawić plecak, a potem ruszyć na miejsce wypadku. Calum, ponieważ kończył lekcje później, nie mógł sobie na to pozwolić i teraz maszerował z torbą obciążoną kilkoma zeszytami.
     Słońce ledwo przedzierało się przez korony drzew. Większość liści zatrzymywała promienie, rzucając na ściółkę przyjemne cienie. Wiał lekki wiatr, przypominający Calumowi o zakończonych niecały miesiąc wcześniej wakacjach. Temperatury w tym roku były zadziwiająco wysokie, a wszechobecna zieleń wskazywała jeszcze na znikomą obecność lata. Cal wdychał czyste, suche powietrze i uśmiechnął się na dźwięk ćwierkania ptaków. W żadnej innej sytuacji nie przeszłoby mu przez myśl, że tu może dziać się coś niepokojącego. 
     To miejsce było tak różne od Domu Wrzasków. Tam od początku czuło się obecność czegoś nie z tego świata, ale tutaj wszystko wydawało się stałe, ciche, spokojne i pełne harmonii. Hood nie chciał uwierzyć, że wśród tych drzew mogą ukrywać się dusze zmarłych. Właściwie, po tym, co stało się trzy tygodnie wcześniej, miał nadzieję, że nigdy nie będzie musiał do tego wracać. Rzeczywistość i tak została zaburzona, a wszystko, w co wierzył, a wierzył jedynie w materię i wirtualność, teraz podano w wątpliwość. Próbował skierować się z powrotem na stare tory, ale nie potrafił. To tak, jakby nagle otworzono mu oczy na świat zupełnie inny, świat pełniejszy, świat bez granicy między śmiercią i życiem. Przerażało go to, lecz nie miał do kogo się z tym zwrócić. Czwórka osób, które miały jakiekolwiek pojęcie o duchach, były dla niego obce. Innych przyjaciół chyba nie posiadał- jego koledzy z kółka informatycznego z pewnością nimi nie byli. Calum został więc sam ze swoimi przemyśleniami, ze swoim strachem i dusił je w sobie. 
     Drogą na skróty przemknął do zakrętu, gdzie zdarzył się wypadek i zaczął wypatrywać krzyża lub Michaela. Coś zaszeleściło pod jego stopami i chłopak zdał sobie sprawę, że mały kawałek żółtej, policyjnej taśmy przykleił mu się do buta. Oderwał go i wyrzucił, odchodząc dalej. Miał nieprzyjemne wrażenie, że powietrze wokół niego stężało i nie oddychał już pełną piersią. 
     Za nim rozległ się trzask gałązki. Calum odwrócił się szybko, lecz nikogo nie zauważył. Rozejrzał się jeszcze dokładniej wokół siebie, ale był sam. Z trudem przełknął ślinę. Nie chcąc ryzykować, zrzucił plecak z ramion i wyciągnął podręcznik od angielskiego, który był najcięższą książką, jaką posiadał przy sobie. Gdyby się porządnie zamachnął, może miałby szansę przynajmniej lekko zdezorientować potencjalnego napastnika. Jeśli okazałoby się, że to duch, cóż, pozostawała mu jedynie ucieczka. 
     Czując, że jest obserwowany, postępował powoli do przodu. Słońce grzało go teraz w skórę i zrobiło mu się gorąco. Kolejna gałązka trzasnęła za nim, w bliższej odległości niż poprzednio, a potem następna i jeszcze jedna. Ktoś się zbliżał i był tuż za nim. Cal chwycił podręcznik w obie dłonie, ściskając go mocno. Zatrzymał się, odczekał chwilę, a potem uniósł książkę i szybko odwrócił się, próbując uderzyć osobę za nim.
     Trafił w powietrze, bo nieznajomy zdążył się schylić. Postać wydała z siebie cichy okrzyk zaskoczenia i Calum szybko zrozumiał, że się pomylił. Otworzył usta w chwilowym przerażeniu. Mógł zrobić jej krzywdę.
     Rey wyprostowała się i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami z wyrzutem. 
- Calum, co to miało być?!- wykrzyknęła. 
- Musiałaś się tak zakradać?!- odparował chłopak podniesionym głosem.
- To nie powód, żeby atakować mnie książką od...- Spojrzała na podręcznik, który trzymał w ręku.-... angielskiego? Poważnie? 
     Calum westchnął. Schylił się, kładąc plecak na ziemi i wsadził podręcznik do środka. 
- Wiecie, jeśli były tu jakiekolwiek duchy, już je przepędziliście swoimi krzykami.- Za nimi pojawił się Michael, wychodząc spomiędzy drzew. Odwrócili się do niego i pokręcili głowami. 
- Dobrze, że już jesteście. Widzieliście po drodze Ashtona i Hemmingsa?
     Zaprzeczyli. Calum jeszcze raz zerknął na Reynę, by upewnić się, że wszystko z nią w porządku, ale chyba nic się jej nie stało. 
- To czego właściwie szukamy?- spytał, zwracając się do Mike'a.
- Ducha- odparł Clifford, wzruszając ramionami.
- No tak, to będzie proste- skomentowała sarkastycznie Rey. 
     Rozdzielili się. Dziewczyna zaczęła przeszukiwać pobocze, tuż przy drodze, a Calum i Michael zagłębili się odrobinę w las. Nie wiedzieli, za czym się rozglądają, co przypomniało Hoodowi o sytuacji w piwnicy Domu Wrzasków. Wtedy też miał jedynie pewność, że coś znajdą, choć nie miał pojęcia co. Tym razem mogły to być jakieś części auta, może zimniejsze miejsca, które świadczyłyby o obecności zjawy, a może pozostałości po samej ofierze. Na samą myśl o tym, Cala przeszedł dreszcz.
     Nagle rozległ się donośny głos Reyny.
- Patrzcie, kogo do nas przywiało!
     Ashton i Luke pojawili się obok niej. Irwin posłał wszystkim szeroki uśmiech, Luke tylko kiwnął głową na powitanie. Miał przy sobie plecak, z którego wystawał jakiś metalowy pręt. Calum uniósł brew ze zdziwieniem.
- Przyniosłeś pogrzebacz do kominka?- spytał.
- W końcu polujemy na ducha, prawda?
     Michael prychnął z rozbawieniem.
- Hemmings, ty jednak masz mózg!
     Luke wywrócił oczami. 
- W przeciwieństwie do ciebie. Mam też sól, tak na wszelki wypadek.
     Na ustach pozostałej czwórki pojawiły się lekkie uśmiechy. Luke zerknął na Rey, która przyglądała mu się z przyjaznym błyskiem w oku. 
- Skoro już wszyscy jesteśmy, to możemy...- zaczął Mike, ale nagle przerwał. Rozejrzał się gwałtownie na boki. Calum nie wiedział na początku, o co mu chodzi, a potem to poczuł. Wszechogarniające zimno. Serce zaczęło walić mu w piersi. Hemmings wyjął szybko pogrzebacz i sól, wręczając ją Ashtonowi. Stali przez chwilę praktycznie nieruchomo, czekając. 
     Duch pojawił się zaraz za Michaelem.
- Mike!- krzyknęła Rey. Chłopak odwrócił się, lecz nie zdążył się odsunąć. Zjawa chwyciła go za ramiona. Cal mógł zobaczyć, jak chłód przechodzi przez chłopaka, a ten tężeje i pada na ziemię, jak sparaliżowany. Duch kobiety, ubrany w białą sukienkę, teraz już ubrudzoną ziemią, krwią i podartą u dołu, pochylał się nad nim. Pozlepiane włosy dotknęły czoła Michaela. Chłopak próbował krzyknąć, ale nie mógł wydobyć z siebie dźwięku.
     Luke rzucił się szybko przed siebie i zamachnął się łomem, następnie uderzając. Przeciął powietrze prętem, a duch zniknął. Mike natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej. Ciężko dyszał. Rey uklęknęła przy nim.
- Wszystko okej?
     Mike kiwnął głową. Wspierając się na kuzynce, wstał. 
- Chyba ją znaleźliśmy- wydusił. Calum przetarł twarz dłonią, ale zanim zdążył skomentować zdarzenie, Ash krzyknął.
- Uwaga!
     Zjawa pojawiła się pośrodku nich. Rozbiegli się szybko. Cal zarzucił plecak na ramię i skręcił w stronę drogi. Reyna popchnęła Michaela przed siebie, aby odsunąć go od ducha. Luke chwycił ich oboje i pociągnął do zakrętu. Upiór ruszył za nimi. Teraz Calum zauważył, że kobieta ma przecięte jedno oko. Przemieszczała się też dużo szybciej niż duchy w Domu Wrzasków. Pojawiła się dosłownie przed nimi, odcinając im drogę ucieczki. Ashton rozerwał opakowanie z solą i sypnął w nią. Zaskwierczała i znowu zniknęła.
- Mam genialny plan!- krzyknął Luke- Wiejemy!
     Pobiegli najszybciej, jak mogli, nie oglądając się za siebie.

° ° °

      Trafili do domu Ashtona, ponieważ to on mieszkał najbliżej lasu. Na szczęście nikogo oprócz nich nie było w domu, rodzice Irwina wciąż pracowali. Jego mama prowadziła miejską aptekę, a tata przyjmował w szpitalu w Parkersburgu. Calum nie dziwił się naukowym upodobaniom kolegi.
     Ash zaprowadził ich do swojego pokoju. Był całkiem duży. Przy ścianie stała szara wersalka, naprzeciwko niej znajdował się regał z książkami, a obok wisiały półki z mnóstwem płyt. Przy oknie natomiast ustawione było szerokie biurko z komputerem. Wokół też były porozwieszane plakaty z anatomią człowieka i kilkoma zespołami rockowymi, które Cal rozpoznawał i bardzo lubił.
     Rey przysiadła wraz z Mikiem na kanapie, dopytując cały czas o jego samopoczucie. Nikt się jej nie dziwił. Nie wiedzieli przecież, czy dotyk ducha nie powoduje jakichś problemów zdrowotnych. Mieli nadzieję, że nie. 
- Co z nią robimy? Chyba nie chciała żadnej pomocy- stwierdził Calum, krzywiąc się.
- To prawda- odparł Luke, przeczesując włosy- Laska jest agresywna. Przydałoby się wysłać ją na wieczny odpoczynek.
- Zasłużyła- burknął Michael- Jeszcze trochę i to ja bym doznał tego wiecznego odpoczynku. Nie, żebym narzekał.
- Ostatnio wspominałeś, że ducha można się pozbyć, paląc jego kości lub rzecz, z którą jest związany- przypomniała Rey- Chyba nie została skremowana, co?
- Chcesz ją odkopać?- Luke uniósł brwi z niedowierzaniem.- To profanacja.
- Masz lepszy pomysł?
- Istnieje cień szansy, że jej dusza jest przywiązana do miejsca zbrodni, prawda?- zastanawiał się Ashton. Calum zamyślił się na chwilę. Wiedzieli zdecydowanie za mało, by cokolwiek wydedukować. Nie znali szczegółów wypadku, nie mieli pojęcia, kim była ta studentka. Potrzebowali informacji.
- Ash, mogę skorzystać z komputera?- spytał Calum, wskazując na leżącego na biurku laptopa. Irwin pokiwał głową. Po wpisaniu hasła pozwolił Hoodowi usiąść, a chłopak natychmiast wziął się do roboty.
     Imię studentki brzmiało Emma Ivans. Jej tata prowadził mały sklepik z elektroniką niedaleko kościoła, a mama zmarła, kiedy dziewczyna była mała. Calum znalazł mnóstwo artykułów i wywiadów z jej znajomymi i dalszą rodziną na temat wypadku. Sprawdził jeszcze głębiej. Dotarł do wyników dziewczyny na uniwersytecie i znalazł jej Instagrama. Na Facebooku natomiast zobaczył zdjęcia z jej pogrzebu i wiele postów przyjaciół, którzy na wiadomość o jej śmierci, pisali tylko wirtualne znicze. Skrzywił się.
- Znalazłeś coś?- spytał Ash, pochylając się nad ramieniem Caluma. Ten pokręcił głową.
- Cóż, zawsze możemy po prostu...- zaczęła Rey, ale Luke ją powstrzymał.
- Nikogo nie odkopujemy!
      Brunetka wywróciła oczami. Calum dalej przeglądał zdjęcia- te z roczników szkolnych i te z pogrzebu, a także miejsca wypadku. Nie wiedział, co może im się przydać. Aż nagle zobaczył powiązanie.
- Spójrzcie!
     Cała czwórka zebrała się wokół niego, zaciekawiona. Cal przewijał kolejne fotografie, ciągle te same, żeby pokazać znajomym, co zauważył. Oni milczeli, aż w końcu odezwał się Mike.
- Na co właściwie patrzymy?
     Calum westchnął.
- Na zdjęciach dziewczyna ma cały czas ten sam wisiorek, w którym jest zdjęcie z jej mamą, widzicie?- Przybliżył obraz.- A tutaj jest krzyż na miejscu wypadku. I na samym jego szczycie macie przyczepione zdjęcie. 
- To samo, co w naszyjniku- oznajmiła Reyna, prostując się. Spojrzała porozumiewawczo na chłopaków.
- Myślicie, że to do niego jest przywiązany duch?- spytał powątpiewająco Luke.
     Calum wzruszył ramionami, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Warto się o tym przekonać.

• • •

O Jezuniu, nie macie pojęcia, ile nad tym siedziałam, ale hej! Jest rozdział! :D Dobra wiadomość jest taka, że postaram się jeszcze jutro napisać kolejny, ale mam tyle do roboty, że niczego nie obiecuję :/ Przepraszam za wszelkie opóźnienia i do następnego!
All the love, A.

Ghostbusters! [5sos]Where stories live. Discover now