17.2

55 9 5
                                    

Zbliżał się wieczór, gdy przyjaciele, zgrzani i przypieczeni słońcem, postanowili wrócić do swojego małego obozowiska. Plaża praktycznie już opustoszała, tak, że Ashton wiedział, że za maksymalnie godzinę zostaną całkowicie sami. Chciał być podekscytowany i może na początku był, ale im bliżej zachodu słońca, tym bardziej się obawiał.

Pozostała czwórka trochę się z niego śmiała, bo przyniósł tyle broni na stworzenia nadnaturalne i nie tylko, ile mógł zmieścić do torby, bez wzbudzania podejrzeń rodziców. Okej, może było to trochę przesadzone, ale Ash się bał. Odkąd został zaatakowany i przemieniony w wilka ponad pół roku temu, nie przebywał aż tak długo w lesie, a na pewno nie w nocy. I tak, wilkołaka już nie ma, co mogą potwierdzić jego dwaj najbliżsi przyjaciele, ale strach przed ponowną przygodą tego typu pozostał. Mimo wszystko Ash nie był przecież nikim innym, jak zwykłym nastolatkiem, który robił trochę porąbane rzeczy. Miał prawo się bać. Na samą myśl o kłach wilka błyskających w ciemności, przeszedł go dreszcz.

Jednak nie tylko to go martwiło. Chociaż sam nie przejmował się aż tak bardzo, każde spojrzenie na Michaela utwierdzało go w przekonaniu, że coś było nie tak. Clifford zdawał się cały czas wyglądać powrotu Starego Bena, ale tego wciąż nie było. I chociaż Stary Ben znał tę okolicę lepiej niż ktokolwiek inny w całym miasteczku, jego nieobecność rzeczywiście stawała się coraz bardziej podejrzana.

Robiło się coraz chłodniej. Na plaży, gdy wylegiwali się w słońcu, Ash marzył o choćby jednym powiewie zimnego powietrza, ale teraz, kiedy korony drzew blokowały ostatnie promienie słoneczne i lekki wiatr smagał ich zaczerwienione policzki, chłopak zamarzył o kubku gorącej herbaty. Całą piątką dotarli do miejsca, gdzie zostawili wcześniej rzeczy i szybko przebrali się w cieplejsze ubrania. Luke dorzucił drewna i rozpalił ognisko. Następnie wyjęli trochę jedzenia i rozłożyli wszystko na kocu.

- Na co macie ochotę?- spytała Rey, rozczesując włosy. Ash uniósł na nią wzrok i uśmiechnął się. Od słońca na nosie dziewczyny pojawiły się piegi, które wraz z zaróżowioną skórą sprawiały, że przyjaciółka wyglądała niezwykle świeżo mimo całego dnia spędzonego na plaży w skwarze.

Obok nich stanął Luke i dorzucił do sterty paczkowanego jedzenia krojony chleb.

- Zaoferowałbym tosty, ale chyba jednak musimy poprzestać na kanapkach.

- Moja mama zrobiła nam pastę z papryki- oznajmił Calum, machając pudełkiem śniadaniowym.

- Pasta z papryki brzmi super- odparła Reyna, biorąc od niego pudełko.

Rozłożyli koc i usiedli na nim, twarzami do siebie, pośrodku rozkładając papierowe naczynia i sztućce. Życzyli sobie smacznego i zaczęli jeść. Wszyscy wydawali się mieć naprawdę dobre humory i tylko Michael siedział zamyślony, praktycznie się nie odzywając. Po dłuższej chwili przyglądania mu się Ash nie wytrzymał.

- Stary, dobrze się czujesz?- spytał z troską. Przyjaciele przestali rozmawiać i ich spojrzenia przeniosły się teraz na Mike'a, który w końcu uniósł swój wzrok znad kanapki.

- Tak- mruknął nieprzekonująco- Świetna pasta z papryki, Cal. W końcu będę miał powód, by cię odwiedzać.

Calum pokiwał głową, ale nie odpowiedział. Luke odchrząknął niepewnie.

- Czy chodzi o Starego Bena?

Przez chwilę panowało milczenie, aż w końcu Michael westchnął.

- Czy to głupie?- zapytał, patrząc na przyjaciół- To dorosły facet i może robić, co chce, ale przecież wiedział, że przyjedziemy. Może zapomniał, wiem, ale...

Ghostbusters! [5sos]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz