16.3

62 13 6
                                    

Calum nie wiedział, jak się zachować. Nie sądził, że kiedykolwiek stanie w takiej sytuacji i będzie musiał tłumaczyć się przed komendantem policji w środku nocy. Przecież nigdy nie miał problemów z prawem, nawet jeśli czasem zaglądał w wątpliwie legalne miejsca. Pozostało mu tylko mieć nadzieję, że nikt się o tym nie dowie.

Usiadł na krześle w zamkniętym, szarym pomieszczeniu z lustrem weneckim, naprzeciwko szeryfa. Kręcił się przez chwilę, próbując znaleźć dogodną postawę, która nie tylko pokazywałaby, że czuje się swobodnie, nie ma nic do ukrycia, ale też dałaby mu jakieś minimalne poczucie komfortu. Gdy po raz piąty zakładał nogę na nogę, zsuwał się na krześle i krzyżował ramiona na piersi, następnie znów je rozprostowując, stwierdził, że czas się poddać. W końcu westchnął ciężko i przybrał średnio wygodną pozę.

- Skończyłeś już?- spytał szeryf, próbując ukryć jednoczesną irytację i rozbawienie.

Calum skinął głową.

- Wiem, jak to się zaczęło, wiem, jak skończyło- powiedział szeryf- Teraz wytłumacz mi, co ty zobaczyłeś, że zdołało cię to przekonać do zmiany zdania.

- Nie wiem, o czym pan mówi- odparł nonszalancko Calum, od razu strofując się w myślach. Przecież niewinna osoba z pewnością byłaby zdenerwowana, a on zachowywał się tak, że równie dobrze mógłby od razu dać się zakuć w kajdanki.

Szeryf wywrócił oczami.

- Calum, tak?- spytał- Naprawdę mam dosyć słuchania waszych marnych tłumaczeń i historyjek o jakichś wampirach, więc błagam, po prostu opowiedz, co się wydarzyło i pozwól mi zdrzemnąć się chociaż dwie godziny na tej zmianie. Przyniosłem sobie nawet poduszkę i zamierzam z niej skorzystać jeszcze tej nocy.

Calum uśmiechnął się delikatnie. Szeryf rzeczywiście wyglądał na zmęczonego i z tego, co mówiła Rey, nie było sensu nic przed nim ukrywać. Dziewczyna wyśpiewała mu wszystko, więc czemu on miałby czuć się winny? Może dlatego, że wampir czy nie, ścigałeś staruszka po cmentarzu i włamałeś się na jego posesję, skarcił się w myślach i westchnął.

Czas zacząć jego historię.

Część trzecia. Calum.

Czwartek, godzina 20:06

- Mamo, daj spokój- jęczał Calum, gdy jego mama od kilkunastu minut nie chciała mimo wielu próśb opuścić jego pokoju. Już nawet wyłączył komputer, gotów robić cokolwiek innego, ale w zaciszu swojej własnej, bezpiecznej przestrzeni, którą niezwykle cenił, zwłaszcza gdy nie miał ochoty na doświadczanie świata zewnętrznego. Jego pokój był jego azylem, a co za tym idzie, bywały dni, a raczej tygodnie, że nie chciał nawet na chwilę z niego wychodzić, jeśli nie wymagano od niego polowania na żadne duchy i inne stwory.

Ale mama była nieugięta.

- Siedzisz tu cały czas. Są wakacje, dotleń chociaż trochę ten swój mózg, bo niedługo nie będziesz miał czym tu oddychać- powiedziała naburmuszona, po czym pociągnęła nosem- Poważnie, Cal, przewietrz sobie.

Calum wywrócił oczami. Spojrzał na zegarek i ostatkiem sił, jakie mu zostały do życia w tym społeczeństwie, gdzie musisz wychodzić na zewnątrz, chwycił telefon i słuchawki, zarzucił na ramiona szarą, rozpinaną bluzę i ruszył do wyjścia, mijając po drodze usatysfakcjonowaną swoją interwencją mamę. Wiedział, że uśmiecha się pod nosem zwycięsko i tym bardziej chciał opuścić jej towarzystwo, nawet jeśli wymagało to od niego ruszenia się z domu.

Na zewnątrz było wciąż całkiem ciepło, słońce powoli chyliło się ku zachodowi, choć miała minąć jeszcze ponad godzina, zanim zniknie zupełnie. Było całkiem duszno i chłopak żałował, że nie padało, ponieważ czuł, że to ciężkie, gęste od letniego żaru powietrze tylko go bardziej męczyło. Mimo to nałożył słuchawki na uszy, włączył losową playlistę i z rękami w kieszeniach ruszył przed siebie.

Ghostbusters! [5sos]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora