10.1

166 20 29
                                    

Calum nie przywiązywał dużej wagi do porządku w swoim pokoju, bo zazwyczaj nikt tam nie wchodził, a on sam odnajdywał się lepiej w bałaganie, niż gdy zaczynał sprzątać. Może był to lekki paradoks, ale zawsze gubił rzeczy wtedy, gdy poprzedniego dnia zdecydował się je poukładać. Jego mama była czasami zgorszona tym, w jakich warunkach żyje jej dziecko, kiedy przychodziła po kubki, które zwykły zalegać w pokoju Cala, ale brunet tłumaczył jej już nie raz, że chociaż wszędzie panuje chaos, przynajmniej wiadomo, gdzie co jest.

Najlepiej obrazowało to jego biurko. Drewniany mebel (to znaczy Calum utrzymywał, że jest drewniany, sam nie był pewien i nikt nie mógł tego potwierdzić) został ukryty gdzieś pod stosami kserówek, podręczników i zeszytów. Jego środek zajmował nowoczesny komputer, którym Cal opiekował się lepiej, niż samym sobą. W rogu stały lampka, dwa kubki po kawie i talerz po kanapkach zjedzonych na kolację poprzedniego wieczora.

Tego piątkowego ranka na biurku znajdowała się jeszcze jedna rzecz- z szarej lampki zwisał złoty wisiorek z zielonym kamieniem. Zajmował to miejsce niezbyt długo, bo odkąd Rey zwróciła go Calowi po walce z ghoulami, Hood całkowicie o nim zapomniał. Zajął się szkołą i dopiero prośby dziewczyny, żeby zbadał naszyjnik, sprawiły, że wyciągnął go z dna plecaka i przyjrzał się dokładnie grawerunkowi na odwrocie oraz kamieniowi. Przeszukał cały internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji i dopiero jedna z nich zaprowadziła go do książki, która, o Boże, miała prawie pięćset lat i znajdowała się w rejestrze ksiąg zakazanych. Zawiadomił Michaela, który oczywiście pogrzebał na strychu i znalazł to, czego Calum potrzebował. Tym samym chłopak dostał część odpowiedzi na swoje pytania i był całkiem zadowolony z wyników. Postanowił jak najszybciej poinformować pozostałych o swoim odkryciu, dlatego też zawiesił naszyjnik na lampce, żeby nie zapomnieć o nim następnego dnia.

Ale zapomniał, musiał więc wracać się do domu. Wpadł z impetem do pokoju, chwycił łańcuszek i założył go na szyję, nie zwracając zupełnie uwagi na to, jak wyraźny jest na tle czarnej kurtki. Zarzucił jeszcze kaptur na głowę, żeby nie było mu zimno i ruszył szybkim krokiem do szkoły.

Był marzec i zaczynało się odrobinę ocieplać, ale dalej nie dało się nigdzie iść bez kurtki czy chociaż ciepłej bluzy. Ten piątek był szczególnie ponury. Wiał chłodny wiatr, a niebo zakrywały ciemne chmury, które zwiastowały deszcz. Wszystko wydawało się odrobinę wyblakłe, nijakie i ta ciężka atmosfera przytłoczyła trochę Caluma. Chciał po prostu dotrzeć już do szkoły

Skręcił w prawo i przyspieszył kroku. Tuż przed jego nogami przebiegł czarny kot i chłopak musiał przyhamować, żeby nie kopnąć przez przypadek zwierzaka. Kot odwrócił się i najeżył, na co Cal wywrócił oczami. Nie przejmował się syczeniem kota zbyt długo, bo ten i tak za chwilę zniknął.

Calum zaczął zastanawiać się nad zajęciami, które tego dnia miał odbyć w szkole. Skrzywił się na myśl o wuefie i kolejnej lekcji gry w koszykówkę. Luke nie raz proponował, że go podszkoli, ale umówmy się, problem nie leżał w małej wiedzy bruneta o tym, jak powinno się grać, a raczej w jego wrodzonej nienawiści do ruchu, płynącego w żyłach lenistwa i niechęci do gier zespołowych, podczas których był czasem obwiniany o bycie drewnem. Ta ostatnia utrzymała mu się od czasów podstawówki, gdy najlepsi sportowcy w klasie, w tym Hemmings, dobierali się w jeden zespół, a on trafiał do tych wyrzutków, których nikt nie chciał w drużynie i za każdy przegrany mecz zmuszony był robić dziesięć pompek. Teraz Cal pokręcił głową. O tak, to zdecydowanie dobry dzień, żeby zgłosić nieprzygotowanie.

Hood zamyślił się tak mocno, że przestał zwracać uwagę na otoczenie i ze wzrokiem wlepionym w drogę szedł szybko przed siebie. Nagle zauważył cień i w ostatniej chwili przystanął, by kogoś nie potrącić. Najpierw kot, teraz to. Naucz się chodzić, Hood, pomyślał.

Ghostbusters! [5sos]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz