Rozdział 37

2.8K 137 62
                                    

-Też cię kocham - słyszałam tę nutę radości w jego głosie.

Nic na to nie odpowiedziałam.

Z przyjemnego, aczkolwiek krótkiego snu wyrwało mnie zimno. Chłopak wstał do siadu, miał roztrzepane włosy i ledwo otwarte oczy. Wyglądało to niewinnie w porównaniu do jego trybu życia.

-Która godzina? - spytałam, obracając się na bok.

-Shh.. - przyłożył palec do ust.

-Co ty... - zmarszczyłam brwi.

-Mówię cicho - powiedział szeptem. Wyraźnie czegoś nasłuchiwał. Nie musiałam długo czekać na reakcje Jeon'a, jak poparzony wybiegł z pokoju. Ze strachu zrobiłam to samo, nie chciałam zostać sama. - Nie wychodź! - zagrodził mi drogę ręką, gdy przekroczyłam próg drzwi. Dym, wszędzie był dym. Z góry widziałam, jak stół, kanapa, dywany płoną żywym ogniem.

-Co się dzieje? - zapytałam przerażona.

-Zostawiłaś włączoną gazówkę? - unikał odpowiedzi.

-Nie - zaprzeczyłam, dusząc się dymem. - Dlaczego czujniki nie zadziałały?

-Nie mam pojęcia - zakrył usta oraz nos rękawem. - Zostań tu, a najlepiej cofnij się do pokoju i wejdź do łazienki.

Zaraz po tym szybko zszedł na dół. Nie chciałam go zostawić, bałam się, że gdy tylko spuszczę go z oczu, stanie mu się krzywda. Przez szary dym widziałam niewiele, lecz dostrzegłam chłopaka, który podbiegł do włącznika alarmu.

Później omijając płomienie, dostał się do biurka. Z szuflad chciał wydostać cenne rzeczy, ale niczego nie znalazł. Wszystko zniknęło, tak jakby rozpłynęły się w powietrzu.

Ktoś musiał tu być.

-Jeon! - krzyknęłam, by się otrząsnął.

-Już do ciebie idę! - ledwo usłyszałam. Chciał się wycofać, ale nie było to takie proste w drugą stronę. Nic kompletnie nie widział, a materiał nie pomagał, przez co zaczął kasłać. Postawił chwiejny krok do przodu. Widziałam, jak się męczy.

-Nie mogę na to dłużej patrzeć - powiedziałam sama do siebie i zbiegłam po schodach. Temperatura jaka tu panowała, to istne piekło. Gorące powietrze bolało, a widoczność nie pomagała.

-Nie idź tu! - usłyszałam głos Jeon'a.

-Zaraz ci pomogę! Poczekaj chwilę! - rozejrzałam się po bokach. Niczego nie znalazłam. Wtedy przez głowę przeszła mi myśl.

Ostrożnie próbowałam przemknąć się do kuchni. Nie było to łatwe. Na szczęście udało się. Tam chwyciłam za kran, który miał przedłużaną szyję w stylu słuchawki prysznicowej. Poparzyłam dłonie, ponieważ metal bardzo szybko się nagrzewa, ale w tamtym momencie liczyło się bezpieczeństwo. I to nie tylko moje. Wyciągnęłam go na maksymalną długość i odkręciłam lodowatą wodę. Kuchnia mająca widok na salon teraz była zesłaniem z nieba. Woda nie dosięgnęła wszędzie, ale dała radę na tyle, by zmniejszyć płomienie obok JeongGuk'a. Gdy tylko mógł, wydostał się z tamtego miejsca, przychodząc do mnie.

-Nic ci nie jest?! - spytał spanikowany.

-Nie - zaprzeczyłam, machając dłonią. Ten tylko zawiesił na niej wzrok współczucia, a ja prędko ją schowałam.

W tym momencie do mieszkania wparowali strażacy. Gaśnicami starali się opanować sytuację. Po dłuższej chwili mogliśmy odetchnąć z ulgą. Zabrano nas do karetki. Tam obejrzeli, zrobili badania i zadawali głupie pytania. Prócz poparzonych dłoni miałam delikatną ranę na przedramieniu. Musiałam gdzieś przypadkiem zahaczyć, gdy próbowałam dostać się do kuchni. Jeon był w trochę gorszym stanie. Miał więcej poparzeń oraz zadrapań. Nie wspominam już o jego cennych papierach. Kończąc ten cyrk z lekarzami, mogliśmy wrócić do domu.

My Little Gangster | j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz