Rozdział 14

2.7K 127 34
                                    

-Coraz bardziej co?

-Coraz bardziej się w tobie zakochuje, Hyun - objął mój policzek dłonią - I nie pozwolę ci odejść, nie wiadomo jak bardzo byś chciała - wyszeptał opierając swoje czoło o moje.

-Czyli...nie wiadomo jak bardzo byśmy oboje siebie chcieli....

-...nie będziemy mogi posiadać siebie nawzajem - dokończył za mnie.

Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a ciemnowłosy wytarł ją kciukiem. To była zdecydowanie najgorsza noc.

Następnego dnia starałam się zapomnieć o zeszłej nocy. Było to trudne, lecz starałam się jak mogłam, by nasze rozmowy wyglądały jak zwykłych współlokatorów. Mijały tygodnie, aż nastąpił 24 grudnia. Dziś jest Wigilia a nawet nie mogę się spotkać z własną rodziną. Gryzło mnie sumienie, przecież jeżeli dalej tak pójdzie to nawet moje własne urodziny spędzę samotnie. Właśnie to już za dwa miesiące.

-Nad czym tak myślisz? - wyrwał mnie z przemyśleń JungKook.

-Nad niczym - odprłam obojętnie.

-Przecież widzę, że...

-Zajmij się sobą i swoim komputerem - wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni zagotować wodę na kawę.

-Co w ciebie wstąpiło? - podążył za mną.

-Jeszcze się pytasz? - nie słysząc odpowiedzi kontynuowałam - Jaki dziś dzień?

-Wtorek?

-Debil - odwróciłam się do szafki i chyciłam za kubek.

-Przecież żartuję. Dziś jest moja droga 24 grudnia, Wigilia, a na dworze pada śnieg.

-I masz zamiar spędzić ją....tak? - gestem ręki wskazałam na apartament.

-Chciałabyś jechać do rodziny, mam rację? - westchnął ciężko.

-No może, tak troszeczkę - burknęłam pod nosem.

-Na którą chcesz tam być?

-No...tak żebym się zdążyła wyszykować - byłam niepewna mojej odpowiedzi.

-Prezent masz?

-Jeszcze nie - było mi strasznie głupio.

-W co się ubierzesz?

-Co to za głupie pytania?!

-A więc tak. Szykujesz się, za godzinę wyjeżdżamy stąd i będziemy mieli 20 minut na zakup prezentu, bo sklepy zamykają o 15. Będziemy tak plus minus 40 minut. Przyjadę po ciebie o 20, a spróbuj im coś kapnąć albo się wymknąć to inaczej sobie porozmawiamy.

-Ale...

-Czas start! - wyszedł z kuchni

-Przecież...

-59 minut! - usłyszałam z salonu.

-Jak on mnie denerwuje - mimo tych słów mimowolnie się uśmiechnęłam. 

Cały czas myśląc o sytuacji sprzed chwili szykowałam się w łazience. Delikatny makijaż oraz prosta, ale elegancka sukienka pasowały idealnie.

 Delikatny makijaż oraz prosta, ale elegancka sukienka pasowały idealnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy byłam gotowa ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.

-Widzę, że jesteś nawet przed czasem.

-Czemu jesteś w garniturze?

-Powiedzmy, że to iż będziesz u rodziców jest mi całkiem na rękę - oprawił mankiet i wyszliśmy.

Po krótkim upływie czasu staliśmy już przy kasie. Mamie sprezentowałam ciepły, zielony szalik, a tacie mały zestaw narzędzi. Zawsze kochał majsterkować. Zapłaciłam za zakupy i ruszyliśmy do samochodu. W radiu leciała moja ulubiona melodia, a droga minęła szybciej, niż oczekiwałam.

-Jesteśmy - wtedy się ocknęłam z zamyślenia.

-Aż wracają wspomnienia - uśmiechnęłam się.

-Zanim wyjdziesz - wyjął z kieszeni marynarki małe pudełeczko.

-Co to jest?

-Załóż - wręczył mi przedmiot do ręki.

-Dlaczego? - spytałam wyjmując drobny naszyjnik.

-Będzie ci pasował do sukienki - wzruszył ramionami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Będzie ci pasował do sukienki - wzruszył ramionami.

-A co jeśli go nie założę?

-Wtedy robimy w tył zwrot i święta spędzisz samotnie w apartamentowcu.

-A ty?

-Ja już mówiłem, że mam plany.

-Zgoda - westchnęłam ciężko.

-To do później - powiedział gdy odjeżdzał.

Przed samymi drzwiami założyłam naszyjnik i sprawdziłam czy niczego nie zapomniałam zabrać. Gdy się upewniłam bez pukania weszłam do domu. Po pierwszym kroku zbierało mi się na płacz, tak bardzo tęskniłam. Najciszej jak potrafiłam zdjęłam buty i niezauważona zajrzałam do salonu. Nikogo nie ma, ale świeczki były zapalone. Wtem usłuszałam dźwięk odpalanej gazówki. Już wiedziałam, że to mama. To właśnie ona co roku na święta urzęduje w kuchni. Ukradkiem stanęłam w przejściu do pomieszczenia. Nagle zauważyłam, że ma zamiar się odwrócić.

-Matko Święta, ale się przes.... - przerwała - HyunYoo? Boże dziecko drogie - dopiero do niej dotarło, że to ja - Tyle czasu - ujęła moje policzki rękoma ubrudzonymi w mące - DoYoon! DoYoon! Chodź tu szybko!

-Kochanie, jeżeli mam ci pomóc lepić...to...HyunYoo? - zatrzymał się.

-Podejdź tu i przywitaj się jak należy! Gdzie twoje maniery! Chyba, aż tak nie skapciałeś!?

-Co? A-ale przecież... - wskazał na mnie zdziwiony.

-Czy ty musisz wszystko utrudniać?! - krzyknęła rodzicielka.

Ja natomiast zaczęłam się śmiać z zaistniałej sytuacji. Tak bardzo, że pozwoliłam na parę łez radości, które szybko wytarłam.

-Idźcie do stołu, zaraz przyniosę dla ciebie krzesło, kochanie - zwróciła się do mnie.

-Dobrze - szybkim krokiem udałam się we wskazane miejsce - 4 krzesła? - zapytałam, gdy mama dostawiła kolejne.

-Tak, bo widzisz...

Nie dokończyła, ponieważ w domu rozbrzmiał pół działający dzwonek. A ja doskonale wiedziałam kto go tylko używa.

_____________________
Pamiętacie kto?😏

~Trzmiel❤

My Little Gangster | j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz