Rozdział 4

3.4K 164 36
                                    

-Na razie będziesz jeździła ze mną żebyś narobiła wprawy, później zobaczymy. Wiesz jakieś konferencje, czy coś. Ale spokojnie brudną robotę będę wykonywał oczywiście ja - nie uśmiechała mi się współpraca z kimś takim, ale dzięki temu mogę pomóc rodzinie. - Może ujmę to inaczej, jeżeli pomożesz mi pospłacać długi, puszczę cie wolno. No i oczywiście jeżeli nie puścisz pary ust gliniarzom.

-Teraz to brzmi sensowniej - po tych słowach zauważyłam na jego twarzy wyraz satysfakcji.

-A więc umowa stoi? - podał rękę, którą ja przyjęłam.

-Stoi.

***

Od tamtego czasu minęły 3 dni. Między nami było nijak, ale dzisiaj już od rana miałam humorki. Nie moja wina, że jestem kobietą i mam SWÓJ tydzień.

-Matko, czemu to musi być dzisiaj?! - krzyczałam schodząc po schodach w obcisłej, białej sukience. Pomińmy już fakt, że co chwilę podwijała się o za dużo centymetrów. 

-Wiedz, że to nie ja wydaje daty spotkań. Pamiętaj masz obserwować ich zachowania, musimy wychwycić, który z nich obraca całym hazardem. Kasyno jest wielkie, więc miej oczy dookoła głowy. Masz telefon, który ci dałem?

-Mogłeś po prostu kontaktować się przez mój, który zabrałeś.

-Tak i jeszcze mi zadzwonisz po rodzinkę, a ja jeszcze nie jestem gotowy na poznanie teściów. Myślisz, że jestem taki głupi, jak ty? - zaśmiał się.

-Za jakie grzechy? - ubrałam czarne szpilki i wyszłam w stronę windy.

Jadąc na dół uważnie przyjrzałam się ubiorze JeongGuk'a. Miał na sobie ciemną fioletową koszulę oraz czarny krawat. Zarzucona na to czarna marynarka idealnie pasowała do ciemnych spodni jak i eleganckich butów. Jego włosy były w nieładzie co dodało tylko uroku. Mimo moich szczerych intencji nie potrafię zaprzeczyć, że ten chłopak jest doskonały pod każdym względem, no może bym się spierała pod względem charakteru, tu mu troszeczkę brakuję. Ale w końcu ideały nie istnieją. Nie traktuje mnie jak niewolnicy, to najważniejsze.

Na miejscu byliśmy w kilka minut jazdy samochodem. Kasyno faktycznie było ogromne, a środek robił jeszcze większe wrażenie. Mnóstwo maszyn, a wokół jeszcze więcej ludzi liczących na łut szczęścia.

-Tam siadamy, przy pokerze. Tu trzymaj pieniądze na żetony, usiądziesz na przeciwko mnie, żeby nie wzbudzić podejrzeń, zrozumiałaś? Pamiętasz jak cie uczyłem grać? - zapytał na co przytaknęłam. - Tylko nie przegraj, bo puścisz mnie z torbami - zaśmiał się, po czym poszedł przodem.

Po chwili i ja się dosiadłam. Gdy wszystkie miejsca były zajęte zaczęliśmy grę. Uważnie obserwowałam zachowanie znajdujących się tu osób. Razem było nas ośmiu. Dwie kobiety i czterech mężczyzn, plus ja z Jeon'em. Blondynka siedząca obok niego wręcz pożerała go wzrokiem, a bruneta koło mnie świerzbiły ręce. Jego dłoń non stop lądowała na moim udzie, przez co nie mogłam skupić się na grze. Udawałam, że mnie to nie rusza, lecz po tym jak wjechała pod sukienkę, aż spaliłam się ze wstydu i zabrałam jego rękę.

-Niech się pan lepiej skupi na grze, bo może się skończyć przegraną - powiedział pewny siebie Jeon.

-Ha! Ja nigdy nie przegrywam dzieciaku - stwierdził zadowolony.

-Nie chciałbym psuć humoru, ale została tylko nasza trójka.

-I co w związku z tym?

-Bo chyba wygrałem - uśmiechnął się cwaniacko pokazując swoje karty.

-Niemożliwe! Przecież nie mogłeś wygrać, bo... - zatrzymał się.

-Bo co? - podparł podbródek o ręce. - Bo oszukiwałem? To miał pan na myśli? - gdyby istniała jakaś skala pewności siebie, to on wychodzi poza jej granicę.

***

-I? Jak myślisz, który to? - zapytał opierając się o bar.

-Nie mam zielonego pojęcia - powiedziałam zrezygnowana.

-Jeszcze się nauczysz, ale jak na pierwszy raz dobrze było. Nie spodziewałem się, że tak lubisz pieszczoty pod stołem - nie mógł się powstrzymać od parsknięcia śmiechem.

-Przecież miałam udawać, sam mówiłeś jak może tam być - oburzyłam się, a policzki piekły ze wstydu.

-Tak, powiedziałbym, że byłaś nawet profesjonalna. Oby tak dalej - pochwalił mnie.

-Zrobię wszystko dla rodziny - pomyślałam.

***

Gdy w końcu byliśmy w apartamencie, pierwsze co zrobiłam to pobiegłam za kobiecymi sprawami do łazienki. Przy okazji wzięłam prysznic i przebrałam w piżamę. Postanowiłam, że zrobię kolację, nie zjedliśmy dzisiaj praktycznie nic prócz śniadania. Nie byłam pewna, czy się pogniewa, że użyczam jego kuchni. Po usmażeniu tostów na patelni oraz jajek zapach niósł się po całym mieszkaniu.

-Tylko kuchni nie spal - usiadł przy stole, nie jest zły?

-Umiem gotować - powiedziałam pod nosem.

-To dobrze, nie będziemy musieli jeść na mieście - uśmiechnął się.

-Przypadkiem zrobiłam więcej i...chciałbyś może ze mną zjeść? - spytałam pełna obaw.

-Myślałem, że już nie zapytasz - odetchnął z ulgą kładąc głowę na stole.

Chyba nigdy go nie zrozumiem. Po skończonej kolacji oboje udaliśmy się spać. Mimo, że nie robiłam tego pierwszy raz to zawsze leżałam, jak kłoda. Sama świadomość, że za moimi plecami śpi przestępca, a nie wiem czy czasem nie morderca, napawa mnie koszmarami. Nie było nocy, w której bym się porządnie wyspała. Jak tak dalej pójdzie to będę niczym chodzący zombie. Odwróciłam się, by sprawdzić czy chłopak na pewno zasnął. Lekko szturchnęłam jego ramię i nic. Dobra, teraz tylko wystarczy powoli zejść z łóżka i przejść się do salonu na kanapę. Gdy byłam już na brzegu poczułam silnie oplecione wokół talii ręce.

-Nie ze mną te numery - powiedział zachrypniętym głosem.

JeongGuk wtulił się mocniej, tak jakby chciał mieć pewność, że nigdzie mu nie ucieknę. Czułam jego delikatny oddech na karku, który przyprawiał mnie o dreszcze. Nie były one jednak nieprzyjemne. Po chwili zaczął mnie nużyć sen. Tej nocy obyło się bez koszmarów.

My Little Gangster | j.jkWhere stories live. Discover now