Rozdział 22

2.6K 132 72
                                    


Nie mamy kierowcy! - moja panika sięgnęła zenitu.

-Nieźle stary - poklepał go po ramieniu Jeon.

-Dalej nie mamy kierowcy!

JiMin szybko reagując chwycił za kierownicę, abyśmy się nie rozbili. Plus 5 do satysfakcji dla różowo włosego. Gdy Tae skończył z pineskami zamknął drzwi bagażnika i wrócił na miejsce. Odetchnęli wszyscy z ulgą. Szczególnie ja. Takiego skoku adrenaliny dawno nie miałam. Chciałam jak najszybciej skąd odjechać i znaleźć się w bezpiecznym miejscu jakim jest moje łóżko.

Po około 15 minutach byliśmy w domu, a ja od razu ruszyłam do sypialni. Kim byli ci, którzy za nami podążali? Czyżby kolejna sprawa dotycząca Jin'a? Zaczynam powoli wątpić w naszą przyjaźń. Ukrywał tyle przede mną, gdy ja myślałam, że wiem wszystko. Mimo to mam do niego sentyment, w końcu to 12 lat. Nie zrobił mi krzywdy, a chłopcy...także nie. Ah, już sama nie wiem! Kto jest dobry, a kto zły? Czemu jest tyle pytań, a odpowiedzi nigdy nie dostanę?!

-Można? - mój ,,spokój" przerwał HoSeok.

-Tak, tak wejdź. Coś się stało? - usiadłam po turecku na łóżku.

-Nie, tylko od powrotu siedzisz tu sama, więc pomyślałem, że sprawdzę co u ciebie - usiadł obok.

-To miłe z twojej strony - moje kąciki ust lekko uniosły się ku górze.

-Pamiętaj, że jak coś się będzie działo masz nam mówić. Nie rozwiązuj problemów sama. W końcu jesteś pod naszą opieką.

-Hah, ,,opieką" - przemknęło mi przez głowę - Mogę cię o coś spytać? - wahałam się.

-O co tylko chcesz - powiedział radośnie.

-Dlaczego to robisz? Nie wyglądasz na kogoś kto zabija lub kradnie - zadałam nurtujące mnie pytanie.

-Hmm, pomyślny - zastanawiał się od czego zacząć - To było jakieś 4 lata temu. Wracałem do domu dość późno. Tata był wściekły, więc postanowiłem że pójdę skrótem. Tam spotkałem dwóch chłopaków z równego rocznika. Byli to u nas typowi szkolni łobuzi. Ruszyli za mną i próbowali okraść z kieszonkowego. Zaczęliśmy się szarpać, aż jeden z nich trafił głową o metalowy kontener. Było mnóstwo krwi, a mnie sparaliżowało. Wtedy zza rogu wyszedł Jeon. Zatrzymał drugiego, który próbował uciec. Zakończył swój żywot wraz z kolegą. O tamtej nocy mieliśmy pojęcie tylko my, a prawda została zatopiona w jednej z rzek. JeongGuk zapewnił mi, że nikt nie dowie się o tym incydencie. I tak jakoś się stało.

Opowiadając nie wydawał się ponury, przybity, czy nawet smutny. W jego głosie była nuta wdzięczności, że jego losy potoczyły się właśnie w taki sposób, a nie inny. Może to dobra lekcja dla mnie, może ja także nie jestem tutaj bez powodu.

Gdyby spojrzeć na to z innej strony to mogę dostrzec plusy. Pomagam mamie oraz tacie finansowo, zobaczyłam więcej świata, niż przez te wszystkie lata. Poznałam także wspaniałe osoby, no i...jego.

-Dziękuję - powiedziałam cicho wyczekując nieśmiało reakcji chłopaka.

-Nie ma za co. Wydajesz się być osobą godną zaufania. Mam nadzieję, że nie spoczne na laurach? - zażartował.

-Możesz na mnie liczyć - posłałam ciepły i szczery uśmiech.

-W takim razie chodź na dół i zjedz coś ciepłego. Tym razem gotuje NamJoon i kurwa boję się sam to jeść. Jak umierać to razem, nie?

-Chyba nie może być, aż tak źle, prawda? - przez chwilę zwątpiłam w to co sama powiedziałam.

-Mam być szczery, czy miły? - jego mina przypominała dziecko, które pierwszy raz w życiu jadło cytrynę.

My Little Gangster | j.jkWhere stories live. Discover now