Rozdział 28

2.2K 119 80
                                    


-Damy przodem - przepuścił mnie pierwszą Jeon, na co posłałam ciepły uśmiech. Postawiłam nogę, aby wejść do środka. Jednak zamiast tego stałam w bezruchu.

Usłyszałam strzał.

Silne ramiona oplatające moją talię, powoli traciły uścisk. Nikt nie miał pojęcia, że dzisiejszy dzień będzie jednym z najgorszych.

TaeHyung złapał bruneta, nim ten opadł. Trzymał jedną ręką krwawiącą ranę, miał wypisany ból na twarzy. NamJoon wyszukując sprawcy, natychmiastowo go postrzelił w głowę. Zza budynku na parking wjechał znany mi, biały samochód. To wszystko działo się zbyt szybko, zbyt gwałtownie, bym mogła zareagować z jakimkolwiek efektem. W oczach miałam słone łzy, obraz chłopaka coraz bardziej się rozmazywał.

-Weźcie go na tylne siedzenia! - krzyknął JiMin, będący już w środku furgonetki.

-Nie ma na to czasu, nie dojedziemy - powiedział z bólem ranny, siadając obok wozu.

-Zamknij się i daj sobie pomóc! - nawet Tae puściły nerwy.

-Obiecałem, że ją ochronie...więc to teraz robię - syknął, gdy lekko ruszył nogą. - Dajcie mi coś odpokutować - zdanie zakończył tonem przepełnionym żalem oraz smutkiem. To było nie do wyobrażenia, nie ma mowy, abym go tutaj zostawiła.

-To nie wykonalne, jestem bezpieczna, więc... - nie dane było mi dokończyć.

-Postrzelił mnie, nie ma czasu na... - próbował dyskutować.

-Tym bardziej powinieneś nie protestować! - poniosłam głos. - JeongGuk, zabierz go - spojrzałam na niego, a ten na znak zrozumienia przytaknął.

TaeHyung nadepnął gaz z całej siły i ruszył drogą przez pobliski las. Wraz z Park'iem utrzymywaliśmy chłopaka, aby nie tracił równowagi, nie było to łatwe. Sam nie był w stanie utrzymać otwartych oczu.

-Nie zamykaj mi tu oczu stary - ocknął go różowo włosy.

-Nie waż mi się poddawać HoSeok! - próbowałam pomóc, jak potrafiłam. 

Do domu dojechaliśmy w niecałe dziesięć minut. Pospiesznie, lecz dalej ostrożnie przenieśli Jung'a na stół w salonie. JiMin pobiegł po apteczkę, z której wyłożył na stolik bandaże, gazy oraz zestaw szwów z igłą. Do mieszkania, jak poparzony wparował YoonGi. Reszta go zawołała, a ten widząc rannego przyjaciela, ruszył do kuchni. Umył ręce, a Park pomógł założyć gumowe rękawiczki. Podwinął mu rękawy i chłopak był gotowy ratować przyjaciela. Ten widok był dla mnie zbyt wrażliwy, więc udałam się na górę do sypialni. Z dołu słychać było, jak bardzo cierpiał brunet. Schowałam głowę pod poduszkę, ale niewiele to dało. Powieki miałam mocno zaciśnięte, tak jakbym chciała obudzić się z tego całego koszmaru.

-Bez obaw - usłyszałam głos obok łóżka. - YoonGi wie co robi - wyciągnęłam głowę, a moim oczom ukazał się TaeHyung.

-Mimo wszystko to moja wina. To ja byłam na celowniku - czułam niebywałe wyrzuty sumienia.

-Wiesz, bywają lepsze i gorsze chwile. Wiem coś o tym, więc uwierz mi. On nawet nie będzie miał tego tobie za złe. Dobrze wiedział co robi - spojrzał na mnie z bladym uśmiechem.

-Tyle, że... - zawahałam się, gdy usłyszałam kolejny krzyk spowodowany postrzałem.

-Tylko mi się tu nie rozklejaj - usiadł obok. - Posłuchaj, pewnie będziesz miała mi to za złe lub nie, ale na początku irytowała mnie twoja obecność. Ciągle za nami łaziłaś. Gdzie JeongGuk, tam ty i tak w kółko. Szukałem jakichkolwiek wad w twoim zachowaniu, ale nie potrafiłem. Tak jakbyś ich nie miała. To najbardziej mnie wkurzało. Nie miałem zaczepki - zatrzymał się w słowach, by ponownie snuć dalej swoją myśl. - Ale zobaczyłem, że potrafisz być naprawdę przydatna. Spojrzałem na to z innej perspektywy i zacząłem szukać zalet. Do dnia dzisiejszego znajduję coraz to nowsze.

-Naprawdę jestem irytująca? - to sprawiło, że zaczęłam się martwić jeszcze bardziej.

-Czy z tego całego komplementowania, zapamiętałaś tylko to co najgorsze? - nie dowierzał pół żartem.

-Wybacz - opuściłam wzrok.

-Ej - podniósł mój podbródek, tak abym mogła skrzyżować nasze spojrzenie. - Nie możesz się zamartwiać. HoSeok potrzebuje teraz wsparcia, jak nigdy wcześniej, a żeby było to możliwe, musisz się uśmiechać. O tak - zrobił kwadratowy uśmiech, ukazując tym samym białe zęby.

Mimowolnie na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech, a myśli złagodniały. Gdy chciałam coś dodać do pokoju wszedł NamJoon, oznajmiając o pomyślnie zakończonej ,,operacji". No może prawie udanej...

-Najważniejsze, że żyjesz - poklepał go lekko po ramieniu YoonGi.

-Stary, nie dołuj mnie jeszcze bardziej - powiedział załamany chłopak, siedząc na kanapie.

-HoSeok - podeszłam do niego. - Jak się czujesz?

-Żyję - zażartował, jednak nie mógł się zaśmiać. Wszystkie czynności sprawiały mu ból. - Dziękuję, że pytasz i...też za to, że postawiłaś na swoim, zabierając do domu.

-Myślę, że powinieneś jej powiedzieć wszystko - odezwał się JeongGuk.

-O co chodzi? - spytałam.

-Bo widzisz... - podrapał się po karku. - Nie jest to najłatwiejsze do przekazania.

Jego wzrok ukazywał smutek, żal, a także i coś w rodzaju przeprosin. Może to dziwne, ale takie odniosłam odczucie. Zdezorientowana czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. Szukałam odpowiedzi patrząc na wszystkich dookoła. Przecież HoSeok żyje, siedzi tuż przede mną, rozmawia z nami, więc w czym problem?! Zaraz tutaj zwariuję! Niech ktoś mi da jasną odpowiedź!

-Powiedz to, tak jak potrafisz - pospieszał go NamJoon. Jung westchnął ciężko, układając w głowie zdanie, które według nich było niezwykle ważne.

-HoSeok - usiadłam obok, kładąc dłoń na kolanie chłopaka. - Jeżeli to, aż tak trudne to poczekam ile będzie trzeba.

-To nie może poczekać do jutra - jego mina była poważna, a atmosfera znacznie zgęstniała.

-A więc? - posłałam mu dodające otuchy spojrzenie.

-YoonGi zdołał wyciągnąć pocisk, zszyć ranę, ale nie jest też cudo stwórcą. Nie wszystko można uleczyć. Niestety, ale nie będę mógł następnym razem cię ochronić, chociaż zrobiłbym to i po raz setny.

-O czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi.

Brunet otworzył usta, by udzielić mi odpowiedzi, ale w tym samym momencie wrócił Park. Ale nie sam, nie z pustymi rękami. Oczy miałam szeroko otwarte, gdy zobaczyłam jedną rzecz, która pojawiła się w pomieszczeniu. Nie taki miał być scenariusz, nie tak mu życzyłam. Do tego widoku będę musiała się przyzwyczaić. Na samą myśl łzy cisnęły się do oczu.

Przedmiot, który nigdy nie powinien się pojawić w jego życiu. Przedmiot, który umożliwia wiele, ale zabiera jeszcze więcej...

Kto by pomyślał, że pewnego dnia ten chłopak będzie skazany na wózek inwalidzki.

___________________________________________

Spowiedź to za mało, aby odpokutować to co właśnie uczyniłam.

Okażcie miłość dla tego rozdziału i HoSeok'a 💜

~Trzmiel💜

My Little Gangster | j.jkWhere stories live. Discover now