Rozdział 27

2.3K 120 53
                                    

Z bagażnika Jeon sięgnął tylko po drobne, lecz najważniejsze rzeczy. Załadował broń i schował do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki. Spojrzał na budynek głęboko wzdychając. Ta stara, opuszczona wytwórnia muzyczna powoli się rozpadała. Okna powybijane, ściany podziurawione, a jednak to tutaj jest najwięcej wspomnień. Ten budynek jest początkiem historii, a niedługo może stać się także i końcem.

Wszyscy doskonale znali plan wytwórni na pamięć. Czas kupowany przez YoonGi'ego był na wagę złota. W głowie Jeon układał nawet najmniejszy ruch.

-Okej, ja i JiMin ruszamy do tylnego wejścia. NamJoon i Tae wejdziecie przez okno przy którym stoi czarny wazon, a ty HoSeok poczekaj, aż dam ci sygnał, z któregoś z tych okien - wskazał dane miejsce. - Wtedy na spokojnie dołączysz do nas.

-Nie lepiej, gdy pójdę z tą dwójką? To będzie istny armagedon zostawiać ich samych - powiedział niezadowolony.

-Nie, zostań i w razie czego ostrzegaj, gdy zauważysz coś podejrzanego - odparł stanowczym tonem. Sytuacja była poważna, a on nie miał ochoty na nawet drobną pomyłkę.

-No dobrze, zgoda - uległ, po czym spojrzał się na dwójkę przyjaciół. - A wy dwaj, - wskazał palcem to na jednego, to na drugiego. - jeżeli przez was coś się jej stanie. Niech chociażby włos spadnie przez niezdarność któregoś z was osobiście się wami zajmę.

-Dobrze, dobrze promyczku - zaśmiał się TaeHyung.

Bez reszty zbędnych ceregieli każdy ruszył w dobrze znanym mu kierunku. Pierwsi u celu byli TaeHyung oraz NamJoon. Szczerze mówiąc dawno nie stresowali się żadnym zleceniem. W pewnym sensie brakowało im motywacji, której dodawali sobie dzięki odwadze YoonGi'ego. Zawsze miał łeb na karku, czego często skrycie mogli pozazdrościć. Z precyzją otworzyli okno, dostali się do środka. Fioletowo włosy dotykając w prawym uchu czarnej słuchawki pół szeptem dał znać reszcie o miejscu swojego położenia. To samo było w przypadku Jeon'a wraz z JiMin'em. Obyło się niepotrzebnej konfrontacji.

-Zbyt łatwo poszło - oznajmił JeongGuk do Park'a.

-Masz coś przez to na myśli? - spytał, przylegając do ściany plecami, ukradkiem zaglądając czy aby na pewno droga jest wolna.

-Nie mam zielonego pojęcia - rzekł ponuro.

Wyjmując pistolet z kieszeni, uważnie wchodził po schodach prowadzących do pomieszczeń na pierwszym piętrze. Jego skupienie sięgało od wzroku po słuch, nawet najdelikatniejszego szmeru. Różowo włosy zabezpieczał tyły, co także do najłatwiejszych zadań nie należało. Kiedy byli już na ostatnim schodku usłyszeli kroki. Z pewnością nie była to jedna osoba. Szybka reakcja Park'a dała szansę na ukrycie się za jedną ze ścian. Serce podeszło do gardła, a zastrzyk adrenaliny palpitację. Gestem głowy dali sobie nawzajem sygnał. To musiał być zwinny i zdecydowany ruch. Gdy upewnili się, że liczba przeciwników dorównuje ich dwójce, od razu ruszyli zaraz po wyłonieniu się przeciwników. Położyli mężczyzn na betonowe podłoże, po wykonaniu dźwigni. Siadając im na plecach z zimną krwią skręcili kark jednemu, po drugim. Wszystko działo się w mgnieniu oka. Szło się założyć, że ofiary nie miały pojęcia o swojej śmierci.

-W którą teraz stronę? - zapytał opanowany JiMin stając na równe nogi.

-Intuicja podpowiada mi, że w lewo. Poczekajmy na resztę, wtedy pójdziemy w obydwie - po odpowiedzi, jak na zawołanie zza zakrętu wyszli dwaj przyjaciele. Jeon wstał otrzepując spodnie z kurzu. - Widzę, że mieliście małe przeszkody na drodze - stwierdził po zakrwawionym rękawie TaeHyung'a.

-Tak, ale wam też nie było łatwo - spojrzał na martwe ciała fioletowo włosy.

-Wracając - zwrócił im uwagę. - Idźcie w prawo, a my na lewo. Tak szybciej dotrzemy do Han.

-Jasne - przytaknęli i ruszyli w swoją stronę.

Ciche kroki jakie stawiali dwaj Kim, można było porównać to opadających liści. Cały czas mieli się na baczności. Podsłuchując pod każdymi drzwiami jakiegokolwiek głosu drugiej osoby szukali pomieszczenia, w którym ukryta została brunetka. Jedne, drugie, trzecie i czwarte nie okazały się tymi właściwymi. Dopiero przy ostatnich stali przy odpowiednim wejściu.

~~~~~

-Naprawdę, nie wiem co on widzi w porwaniu jej - powiedział jeden z trzech mężczyzn.

-Ja tu jestem, chciałabym zauważyć - burknęłam niezadowolona.

-Nie radziłbym ci się odzywać - zwrócił się do mnie. - O ile dobrze wiem skrzywdzić cię można - uśmiechnął się zadowolony.

-Masz na tyle odwagi? - igrałam z ogniem. Byłam zbyt głupia, aby czasami powstrzymać to co ślina na język przyniesie.

-Ty mała...

Szybkim krokiem ruszył w moim kierunku. Wiedziałam ci zaraz będzie, dlatego mocno zacisnęłam powieki, czekając na ból. Jednak zamiast odczuwać piekące, bądź rwące rany na skórze, usłyszałam wywarzenie drzwi. Ciekawa sytuacji otworzyłam lekko jedno oko. Przymrużona obserwowałam stojących w przejściu TaeHyung'a oraz NamJoon'a. Serce mi się topiło myśląc o ucieczce stąd.

Wiele nie myśląc NamJoon wręcz rzucił się na jednego z oprawców, tym samym przewracając drugiego. Tae używał bardziej samoobrony ni jeżeli samego ataku. Jego przeciwnik szybko się męczył, co tylko ułatwiło brunetowi zadanie. Przygwoździł go do ściany, tam przystawiając nóż do gardła. Gdy mój wzrok powędrował z powrotem do starszego Kim'a widziałam, jak jedno ciało opada na ziemię. Taki widok nie był ani trochę przyjemny, więc odruchowo odwróciłam głowę. Jednak nie na długo, słysząc szarpaninę spojrzałam jeszcze raz. Tym razem to NamJoon został złapany, a spluwa celowała w skroń chłopaka. Zdezorientowany Tae chcąc pomóc przyjacielowi podciął gardło mężczyźnie.

-Nie tak prędko! - krzyknął i przeładował broń. - Krok w moją stronę młody, a kolegą pójdzie do piachu. Rzuć broń! - jak na zawołanie wykonał polecenie z kamienną twarzą. - Teraz... - Nie było dane mu dokończyć, ponieważ został postrzelony w udo. Jego wrzask było słuchać na cały budynek, a krew wypływała w zaskakującym tempie.

-Jeon - powiedziałam lekko niedowierzając.

-Nic ci nie zrobili? - podszedł do okna, otwierając je. Następnie zabrał się za przecinanie lin, najpierw u stóp, później wokół ramion oraz rąk. Rzuciłam mu się na szyję w celu podziękowania. Słone łzy napływały do oczu. Zwróciłam się także z wdzięcznością do reszty.

-No wiecie co? Cała akcja bez mojego udziału - do pomieszczenia przyszedł HoSeok.

-Pilnowałeś terenu, więc masz niesamowity udział - skomplementował go Jeon.

-Zbierajmy się, w każdej chwili może wrócić - poczułam ciepłą dłoń ciemnowłosego na plecach, abym zaczęła kierować się mi wyjściu.

~~~~~

Wykrwawiający mężczyzna pozostał w zapomnieniu, a reszta szybko się  stamtąd ulotniła. Pospiesznie idąc do pojazdu TaeHyung szukał kluczyków. Tymczasem w pozostawiony na pastwę losu przeciwnik był błędem, tak samo jak otwarte okno. Doczołgał się pod nie, mając idealny widok na grupkę uciekinierów.

-Teraz cię mam - powiedział sam do siebie celując w dziewczynę.

~~~~~

-Masz te kluczyki? - zapytał zniecierpliwiony NamJoon.

-Mam! - wyciągnął je z wewnętrznej kieszeni kurtki, otworzył pojazd.

-Damy przodem - przepuścił mnie pierwszą Jeon, na co posłałam ciepły uśmiech. Postawiłam nogę, aby wejść do środka. Jednak zamiast tego stałam w bezruchu.

Usłyszałam strzał.

Silne ramiona oplatające moją talię, powoli traciły uścisk. Nikt nie miał pojęcia, że dzisiejszy dzień będzie jednym z najgorszych.

_____________________________

Tak zakończę ten rozdział, jestem ciekawa kogo obstawiacie.

A teraz idę się wyspowiadać za to co zrobiłam.📿📿

~Trzmiel💜

My Little Gangster | j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz