Rozdział 1

7.3K 192 79
                                    

Popijając mrożoną kawę w jednej z ulicznych kawiarenek podziwiałam krajobraz pobliskego parku. Mnóstwo gatunków roślin oraz ich zdobień sprawiało, że to miejsce odwiedzało coraz to więcej osób. Czy to kobieta z dzieckiem, czy wspólny wypad znajomych w ciepły dzień. Wszyscy mieli dobry powód, aby się tam udać.

-Znowu czytasz? - mój wzrok podążył za znajomym głosem.

-Tak - uśmiechnęłam się. - Dosiądziesz się, czy mam ci wysłać zaproszenie, Jin? - zażartowałam.

-No nie będę zwyrodnialcem i posiedzę z tobą - odpowiedział promiennie.

Nasza dwójka zna się od piaskownicy. Mimo, że pochodzimy z dwóch różnych światów, nie przeszkodziło to naszej przyjaźni.

-Jutro mija 12 lat, pamiętasz? - zapytał. (Uznajemy, że Jin tutaj ma 22 lata~dop.Autorka)

-Tak, pamiętam - zatopiłam się w myślach, a ciepły wiatr rozwiewał moje długie, brązowe włosy. - Swoją drogą, co robisz jutro?

-Niech pomyśle. Sprzątam, gotuje, pomogę tacie w biurze - odliczał na palcach, jednak po chwili zaczął się śmiać. - No chyba nie sądzisz, że zajmę sobie tak ważny dzień dla zwykłych prac domowych? Oczywiście, że mam zamiar zrobić z tobą wypad na miasto!

-Na prawdę zaczęłam w to wierzyć - odłożyłam wysoką szklankę. - Tak się nie robi - oboje parsknęliśmy śmiechem.

Po około 15 minutach zapłaciłam za rachunek i ruszyliśmy w stronę naszych domów. Mój był o ulicę dalej z tego względu, że jak wcześniej zostało wspomniane, byliśmy z dwóch różnych światów. Dom...nie raczej willa Jina była czymś niemożliwym dla mnie i rodziców. Mieszkałam w biedniejszej dzielnicy, co nie znaczy, że mniejsze rachunki nie sprawiały kłopotów finansowych. Oczywiście Jin, jak to on, nasze dobre serduszko dużo pomagał. Niestety nie zawszę tę pomoc przyjmowaliśmy ze względu, iż moi rodzice nie są bez sumienia. Nie będą wiecznie na kimś polegać. Sama pracowałam jako kelnerka na sali weselnej, to praca weekendowa, ale zawsze coś. Ja jak i Jin jesteśmy jedynakami, dlatego też traktuje mnie, jak młodszą siostrzyczkę, o której tak bardzo marzył.

-Odprowadzę cię - zasugerował.

-Nie trzeba, to przecież niedaleko. Nie musisz się martwić.

-Dobrze wiesz jaka jest twoja dzielnica - zmarszczył brwi.

-Tak, tak mamo. Tyle, że na prawdę jestem już duża i dam sobie radę. Ufasz mi? - przechyliłam się na bok.

-No dobrze, tym razem ci zaufam - westchnął ciężko. - Ale jak się dowiem.... - zagroził palcem.

-Będzie niezłe manto - dokończyłam.

-W takim razie dobranoc Hyun - powiedział otwierając bramę.

-Dobranoc Jin - pomachałam na odchodne.

Droga do domu minęła mi szybko i sprawnie. Po ciepłym prysznicu wygodnie ułożyłam się na macie. Już nie mogę się doczekać jutra.

Rano obudziły mnie przebijające się przez liche zasłony ciepłe promienie słońca. Spoglądając na zegarek miałam jeszcze nie całą godzinkę zanim przyjdzie po mnie przyjaciel. Wstałam, ubrałam się i uszykowałam śniadanie dla dwóch osób. W kubkach zalałam kawę, abyśmy byli bardziej pobudzieni. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.

-Wejdź, otwarte! - krzyknęłam.

-Skąd wiedziałaś, że to ja? - usłyszałam głos z przedpokoju.

-Bo tylko ty jeszcze używasz tego w pół działającego dzwonka zamiast zapukać, jak reszta.

Chłopak nic nie powiedział tylko od razu zasiadł do stołu. Razem zjedliśmy i wypiliśmy, później ja ruszyłam się szykować do łazienki, a brunet pozmywał naczynia.

-Gotowa - wychyliłam się pełna energii zza ściany.

-No to w drogę - pomachał kluchami od samochodu.

Przed domem czekał na nas biały Mustang, jak na bogatego kolegę przystało. Jin zasiadł za kierownicą i ruszyliśmy w nieznanym nam jeszcze kierunku. Dopiero wjeżdżając w centrum Seoulu uznaliśmy, że jako pierwsze zahaczymy miejsce, w którym to po raz pierwszy uznaliśmy się za przyjaciół. Później przyszedł czas na desery lodowe, salon gier, park oraz wiele innych. Dzień minął niespodziewanie szybko, ale nie żałuje. Kto by pomyślał, że tyle lat spędzimy razem? Wyprzystojniał i....Aaa, Hyun o czym ty myślisz?! To niemożliwe, żeby...A może? Takie myśli zajmowały mi głowę całą powrotną jazdę samochodem.

-Czekaj, nie wjeżdżaj. Wysiądę tu - powiedziałam, gdy zobaczyłam, że wjeżdża na teren swojej posiadłości.

-Żartujesz? Jesteś dzisiaj moim gościem, ty mnie zawsze przyjmujesz z otwartymi drzwiami, dosłownie. Dlaczego ja bym nie miał? - zaśmiał się. - A teraz chodź.

U Jin'a byłam może kilka razy, to nie był mój świat. Wolałam swoje, małe mieszkanko. Fakt, że jego rodziców dzisiaj nie było sprawił trochę więcej komfortu. Zasiedliśmy na wielkiej sofie i włączyliśmy pierwszy, lepszy film. Okazało się nim tandetne romansidło, które ciągle komentowaliśmy.

-No co jest?! - krzyknął Jin, gdy telewizor zgasł, a światła zaczęły mrugać, aż w finale zgasły. - Zaczekaj, pójdę sprawdzić korki. Nigdzie się nie ruszaj.

Chłopak zabrał ze sobą małą latarkę z szuflady, a ja biedna zostałam na tej nieszczęsnej sofie. Po dobrych kilku minutach kątem oka zauważyłam małe światełko. Kamień spadł z serca, że nie musiałam tu dłużej siedzieć sama.

-Jak dobrze, myślałam że już nigdy nie wrócisz. Zaczęłam się powoli martwić - zaśmiałam się, niestety odpowiedzi nie dostałam.

Poczułam tylko słodkawy zapach. Pod światło dało się zauważyć lekki dym. Oczy mimo mojej woli zamykały się, a ja w pośpiechu wstałam i ruszyłam w przeciwną stronę. Postać nie bardzo się tym wzruszyła, była pewna tego, że nie zdołam daleko uciec i miała rację. Może nie byłam najlepsza z chemii, ale idę się założyć, że to na pewno jest gaz usypiający. Objawy oraz charakterystyczny dla niego zapach pokrywają się. W połowie schodów zaczęłam tracić siły i czułam jak osuwam się w dół. Nie mam pojęcia co było później.
______________________________

Mam szczerą nadzieję o przyjęcie się tej książki. Spędziłam nad nią sporo czasu, więc okażcie dla niej dużo miłości💜💜💜💜

~Trzmiel❤

~Trzmiel❤

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
My Little Gangster | j.jkWhere stories live. Discover now