Rozdział 3

3.9K 155 33
                                    

Chcąc, nie chcąc westchnęłam i połknęłam tabletkę. Później jak się okazało, aby mieć pewność, że zasnę JeongGuk kazał leżeć obok siebie. Chłopak twardo czekał, aż zacznie mnie nużyć sen. Na jego nieszczęście to właśnie on odleciał pierwszy. Na mnie przyszedł czas godzinę później. Oby jutrzejszy dzień był lepszy.  

Nie spałam długo, ponieważ wstałam chwile po piątej rano. Przewróciłam się na drugi bok, ale chłopaka już nie było. Ociągając się wstałam kierując do łazienki. Przechodząc przez salon rozejrzałam się, ale po JeongGuk'u ani śladu. Czyżby to oznaczało drogę do wolności? Nie, nie, nie. Za łatwo, coś mi tu śmierdzi. Stałam i analizowałam każdy kąt pomieszczenia, aż nie znalazłam tego czego szukałam. Jak mogło się obyć bez pół okrągłej kamery, która umieszczona została na suficie. Założę się, że nie jest ona jedyną. Mam tylko szczerą nadzieję, że brak ich w toalecie. Z takimi myślami skorzystałam z łazienki. Siedząc w salonie bez najmniejszego celu usłyszałam od kluczanie drzwi. Odruchowo spojrzałam za siebie i ujrzałam ciemnowłosego z dwoma sportowymi torbami.

-Trzymaj, ta jest twoja - podeszłam i niepewnie ją przy nim otworzyłam. Były w niej zwykłe, damskie ubrania. - Nie wiedziałem jaki masz rozmiar, więc wszystkie staniki są sportowe.

-Dziękuję - powiedziałam odruchowo chociaż wiem, że nie powinnam nawet okazywać nawet krzty uczuć przy nim. - A w tej co jest? - wskazałam torbę w jego dłoni.

-Coś co nigdy nie powinno się pojawić w twoim życiu - i ruszył na górę.

-Czy ja kiedyś dostanę od niego konkretną odpowiedź? - pomyślałam.

-Ubieraj się, zaraz wychodzimy - wrócił Jeon odpalając komputer i zasiadł przy biurku.

-Tak wcześnie? - zapytałam zdziwiona.

-Dochodzi godzina siódma rano, a za pół godziny wychodzimy i idziemy w pewne przytulne miejsce. Następnie możemy zjeść coś na mieście, bo mówiąc szczerze, gotowanie to nie mój konik. A co będzie później to czas pokaże.

***

Zjeżdżając windą na sam parking znajdujący się pod apartamentowcem szłam za chłopakiem, jak cień.

-Wskakuj - otworzył przede mną drzwi do czarnego Lamborghini. Serio? Czy tylko ja na tym świecie popierdalam rowerem? Jazda minęła w ciszy, a na miejscu byliśmy po 20 minutach.

-To ma być to milutkie miejsce? Przecież to wygląda, jak scena morderstwa z dobrego filmu.

-Marudzisz, istnieją gorsze miejsca. O, cicho. Idą - mówił coraz ciszej. Zza rogu wyszło trzech dobrze zbudowanych mężczyzn. Zakładam, że nie są zbyt przyjaźni.

-No, na czas - odezwał się łysy na przodzie.

-Jak zwykle - odparł JeongGuk.

-Pokaż towar.

-Spokojnie, najpierw kasa - uśmiechnął się pewnie, a mężczyzna rzucił mu dość grubą sumę pieniężną owiniętą gumką recepturką. Chłopak przeliczył, a następnie pchnął nogą torbę w ich kierunku. Sprawdzając jej zawartość wyciągnęli jeden z woreczków, w którym był biały proszek. A więc to w niej było.

-A ta dziewczyna? W gratisie? - zażartował jeden z jego kumpli.

-Nic mi o tym nie wiadomo - wzruszył ramionami JeongGuk, a ten podszedł.

-No buźkę ma, figurę też - zmierzył mnie wzrokiem. - Ej, przyda się nie?

-Przestań, nie mamy miejsca na kolejną. Poza tym nie wygląda mi na kogoś kto ma doświadczenie - zaśmiał się grubszy.

-Dobra, zmywamy się chłopaki. Do następnego Jeon - i odeszli.

-No, to mamy z głowy. A teraz chodź na obiad - powiedział promiennie, jednak na mojej twarzy ukazała się mina niedowierzania oraz obrzydzenia.

Wybrał jedną z pobliskich restauracji i zasiedliśmy na jej tyłach. Gdy kelner przyniósł karty chłopak bez patrzenia już wiedział co chciał, jedynie czekał na mnie.

-Nie przejmuj się cenami, ja płacę - przerwał cisze.

-Nie chodzi o to - powiedziałam przybita.

-A więc o co?

-Na prawdę byś mnie im oddał? - spojrzałam mu prosto w oczy, niestety zamiast poważnej miny zastałam śmiech chłopaka.

-Myślisz, że jestem na tyle głupi, żeby cię wypuścić? Nie ma mowy - płakał ze śmiechu.

-Więc czemu od razu nie powiedziałeś ,,NIE"? - mój wzrok był pełen pretensji.

-Spokojnie, wszystko mam pod kontrolą. Gdybym wiedział, że coś ci grozi zabrał bym cię? Rano już zostałaś sama, więc czemu miałbym teraz nie zostawić? Po prostu nie potrafię gotować, a głodna kobieta to istny demon. Wolę się nie narażać - uśmiechnął się.

-Kompletnie cie nie rozumiem. Niby jesteś miły i dbasz o moje potrzeby, ale nie wypuścisz mnie i nie zabijesz. Wytłumaczysz mi?

-Spokojnie, trochę ciszej. Jesteśmy w miejscu publicznym. I od razu wybije ci pomysł krzyczenia jeszcze pomyślą, że zadaję się z upośledzoną - w tym momencie przyszedł kelner. - Poproszę Kimchi, a ty?

-Naleśniki z serem, poproszę.

-Dziękuję za zamówienie, mogę zabrać karty?

-Tak, oczywiście - odpowiedział chłopak. - A więc kontynuując. Tamtej nocy miałem zwyczajnie zgarnąć kilka cennych rzeczy, ale że przytrafiłaś mi się ty, a ślady morderstwa z sofy trudno, by było sprzątnąć ulotniłem gaz usypiający. A kiedy spałaś dowiedziałem się pare rzeczy o tobie i przeanalizowałem sobie pewną kwestię, że jeszcze możesz mi się przydać. Wtedy pomyślałem ,,Jeon ty to masz łeb".

-Czyli porobił mnie nastolatek o zbyt wielkim ego, jak bardzo nisko jeszcze upadnę? - zapytałam bardziej siebie, niż jego.

-Wypraszam sobie, jestem o rok starszy od ciebie - po chwili dodał. - Także od dzisiaj pracujesz dla mnie, oczywiście nie za darmo. Twoja rodzina musi uwierzyć, że to prawda. A widząc po tobie masz dobre serce i na bank będziesz coś wysyłać z wynagrodzenia.

-Na czym będzie ona polegała?

-Na razie będziesz jeździła ze mną żebyś narobiła wprawy, później zobaczymy. Wiesz jakieś konferencje, czy coś. Ale spokojnie brudną robotę będę wykonywał oczywiście ja - nie uśmiechała mi się współpraca z kimś takim, ale dzięki temu mogę pomóc rodzinie. - Może ujmę to inaczej, jeżeli pomożesz mi pospłacać długi, puszczę cie wolno. No i oczywiście jeżeli nie puścisz pary z ust gliniarzom.

-Teraz to brzmi sensowniej - po tych słowach zauważyłam na jego twarzy wyraz satysfakcji.

-A więc umowa stoi? - podał rękę, którą ja przyjęłam.

-Stoi.

_____________________________________________

Mam nadzieję, że jest to w miare udane :/

~Trzmiel❤

My Little Gangster | j.jkWhere stories live. Discover now