Jeden krok do zmiany.

207 5 3
                                    

Pov. Theo
Wszyscy siedzieliśmy na komisariacie i pilnowaliśmy dwójki dzieciaków. Cały komisariat był postawiony na nogi tylko dlatego że za oknem był Monroe z całą armią uzbrojonych po zęby łowców. Wszyscy byli jacyś nie spokojni, nic dziwnego w końcu każdy się bał. Sam zdawałem sobie pytanie co ja tu robię i po co im pomagam. Odpowiedź jest prosta chce się zmieniać i chce by mi zaufali bo ja ufam im. Szeryf kazał nie wyjmować broni a Scott cały czas rozmawiał z nim. Liam siedział koło Maliji a Lidia siedziała na krześle. Tylko ja byłem przy ścianie. Przez chwilę przeglądania się wszystkim zauważyłem że Malija się trzęsie i jest niespokojna. Bała się. Dopiero Scott ją uspokoił. Potem usłyszeliśmy krzyk. Rozniósł się echem po posterunku. Jeden z policjantów się powiesił.
-To coś tu jest. Usłyszałem Lidie
I miała rację. Ja też coś poczułem. Ręce zaczęły mi się trząść. Oddech stawał się jakby płytki a tętno rosło, natomiast w klatce piersiowej przeszedł mnie straszny chłód. Poczułem jak ktoś kładzie mi ręke na ramieniu. Odwróciłem głowę i zobaczyłem zatroskaną twarz Scotta.
-Wszystko w porządku Theo? Zapytał a ja poczułem się odrobinę lepiej. Ktoś się o mnie martwi.
-nic mi nie jest. Odpowiedziałem tylko. I spojrzałem mu w oczy. Kiwnoł głową i odszedł kawałek dalej do reszty. Najgorsze było chyba to szeryf nie udobruchał Monroe. Postanowiłem się przejść i trochę pomyśleć. Gdy przeszłem prawie cały posterunek, wróciłem spowrotem do reszty. Zatrzymałem się widząc jak jakaś policjantka mieży w kierunku Maccolla broń. Kobieta jest przerażona. Wiedziałem dlaczego. Cała reszta w tym szeryf próbowali ją powstrzymać lecz to nic nie dawało. Bez zastosowania ruszyłem prosto między nich. Zrobiłem jeszcze jeden krok i zasłoniłem własnym ciałem Scotta. Gdy mnie postrzeliła poczułem straszny ból w okolicach klatki piersiowej. Wszyscy rzucili się na kobietę jednak ona popełniła samobójstwo strzeląc sobie w głowę. Scott mnie złapał gdy osunołem się do tyłu.
-Theo! Theo proszę nie zamykaj oczu! Theo! Scott cały czas próbował z nim rozmawiać.
Theo otworzył oczy i spojrzał na alfe. Jego bluza była przesiąknięta krwią. Chłopak poczuł się słabo, brakowało mu sił.
-Sscot. Wyszeptał
-Jestem przy Tobie Theo, spokojnie zabiorę Cie do kliniki i i wyjmą Ci te kule. Chłopak patrzył troskliwie na blondyna i delikatnie gładził blond włosy. Scott zabrał ból by ten nie cierpiał. Theo położył głowę na jego ramieniu i zacisnoł oczy i zęby w geście bólu, który przeszywał całe jego ciało. Wszystkie głosy dobiegały jakby z daleka. Gdy kolejny raz Theo poczuł straszny chłód i dreszcz przeszedł przez jego ciało wtulił się w Maccolla. Ten na ten gest chłopak otulił go ramionami i gdy wstał zaniósł go i położył na kanapie. Szybko ruszył i pobiegł po coś czym mógłby wyciągnąć kule.  Wiedział że nie może tracić czasu. Gdy  wrócił Theo zaczoł kasłać krwią. Szybko uklęknoł prz nim i z pomocą Maliji wyciągnoł pocisk. Liam zabierał ból Theo. Szeryf przekazał dobre wieści.
Monroe i reszta odjechała. Scott dalej przyglądał się Theo. Chłopak wstał i gdy zrobił pierwszy krok upadłby gdyby nie Scott. Dalej trzymał go w uścisku.
-Trzymam Cie Theo, już dobrze
-Dziękuję
-Theo, witaj w stadzie, uratowałeś mi życie. Odpowiedział. Jego serce biło równo co znaczy że nie kłamał. Serce himery biło szybko ze szczęścia. Malija przytuliła Theo. Kochała Scotta i niewyobrażałaby sobie życia bez niego. Liam również się uśmiechnął. Cieszył się że himera będzie z nimi.

Ten Wolf . one shoot. Where stories live. Discover now