Nie zostawię Cie.

1.4K 25 4
                                    

Wszędzie było słychać tylko strzały i krzyki podwładnych Monroe. W jednej chwili dało się usłyszeć jęk bólu Scotta gdy tylko w jego ramię wbił się tojad żółty. Następnie słychać już tylko było warczenie Mali gdy ta pobiegła za Monroe. Derek szybko zabrał Scotta w bezpieczne miejsce.
-usiądź
-Derek poprostu idź ja sobie poradzę. Musisz im pomóc.
-O nich się nie martwię. Muszę Ci to wyjąć. A jedynym sposobem na pozbycie się tojadu jest jego wypalenie.
Potem chwycił z szawki mały palnik i zbliżył do rany Scotta. Chłopak zawył z bólu lecz Derek nie przestawał i wciąż wypalał tojad. Potem Scott opadł do tyłu a Derek natychmiast złapał chłopaka i ostrożnie położył na podłodze. Natychmiast odwrócił głowę w stronę dziwnego dzwięku który dobiegał za dżwi. Jego oczy teraz świeciły na niebiesko.
Po walce.
Scott nie czuł się najlepiej. Nie wiedział gdzie jest ani też gdzie jest Derek i stado. Nagle dżwi się otworzyły a w nich stał zakrwawiony Derek.
-Zabieram Cie stąd. Powiedział i wziął delikatnie Scotta pod ramię.
-Ale co z resztą?
-Poradzą sobie, bardziej martwię się o Ciebie.
-Derek. Głos Scotta był bardzo słaby.
-Wiem że źle się czujesz ale musisz wytrzymać dobrze?
Scott tylko pokiwał głową. Lecz po chwili oparł ją na ramieniu starszego. Derek widząc to wziął go na ręce i zaniósł do samochodu. Przedtem jednak powiadomił Mellise a ta powiedziała że zajmie się resztą wilkołaków i ich opatrzy.
W Lofcie Dereka
Derek położył delikatnie Scotta na stole i zaczoł opatrywać rany. Rana od tojadu goiła się okropnie wolno i minie może cały wieczór zanim Scott dojdzie do siebie. Derek obandażył ranę po tojadzie a także prawą ręke chłopaka która była we krwi. Przedtem jednak zaczął delikatnie odkażać rany wodą utlenioną. Scott syknoł z bólu. Wtedy wolna ręka Dereka wylądowała na jego policzku i delikatnie go gładziła.
-Niedługo wrócę. Nigdzie się nie ruszaj i odpoczywaj okej?
-Dobrze a gdzie idziesz? Spytał dalej osłabiony Scott.
-Coś załatwić. Niedługo wrócę obiecuję.
-Nie mógłbym iść z Tobą? Pomógłbym Ci.
-Jesteś osłabiony i wycieńczony. Idę sam a ty odpoczywaj.
Potem przykrył Scotta, wzioł swoją kurtkę i wyszedł. Scott delikatnie podniósł się do siadu by rozejrzeć się po miejscu w którym się znajduje. W Lofcie nic się nie zmieniło. Ostrożnie zszedł ze stołu i położył się na kanapie. Potem poprostu zasnął.
Po jakiś 2 godzinach obudził się lecz nie na kanapie ale w łóżku. Łóżku Dereka. Starszy beta spał na kanapie lecz od razu wstał i podbiegł do Scotta gdy zobaczył że ten nie śpi.
-Hej, jak się czujesz?
-Nie tak źle. Odpowiedział Scott.
Tylko jeszcze trochę boli mnie ramię.
-Nie tak źle? Zdziwił się Derek przekładając rękę do czoła chłopaka na którym były krople potu.
-Daj obejrzę je i zmienię Ci bandaż.
Derek delikatnie odwinoł stary bandaż cały czas patrząc na Scotta z troską w oczach. Rana dopiero zaczęła się zbliźniać. Derek przestraszył się gdy usłyszał szybkie bicie serca chłopaka.
-Scott co się dzieje?
-Derek gdzie są wszyscy?? Oni żyją?
Gdzie jest Malia, Stails, Piter, Liam i Theo?? Gdzie wszyscy? A moja mama?? Momentalnie w oczach Scotta pojawiły się łzy ze strachu o rodzinę. Derek przytulił chłopaka tym samym zabierając mu ból.
-Spokojnie mały. Wszystko gra.
Byłem u Melisy, jest cała i zdrowa. Opatruje Liama i Theo bo zostali lekko postrzeleni. Malia jest z Piterem w domu. A Stails wzioł Lidie do domu. Wiem bo rozmawiałem z szeryfem. Nawet Jackson i Ethan są bespieczni. Wszyscy żyją oprócz naszych wrogów. Mówiąc to pogłaskał Scott po głowie a chłopak jeszcze bardziej wtulił się w starszego. Derek gdy zabrał ból Scotta położył go na łóżku i okrył kołdrą. Sam udał się do Ditona. Po godzinie wrócił jednak nie spodziewał się że jego najgorsze obawy się spełnią. Scott wymiotował czarną mazią. Derek szybko do niego podbiegł.
-Scott!!!!!
-Derek
-Przepraszam że Cię zostawiłem samego. Przepraszam.
Tym razem to Dereka ogarnęła panika o zdrowie i życie chłopaka. Scott przytulił go i zapewniał że wszystko jest dobrze. Derek podał mu leki od Ditona i wiedział też od niego że musi wypalić ranę po tojadzie jeszcze raz inaczej Scott nie wróci do zdrowia. Szybko złapał palnik.
-Przepraszam że to zrobię Scott ale muszę.
-Rozumiem Derek.
Potem Scott znowu krzyczał. A krzyk ten rozniósł się po całym Lofcie, odbijając się od ścian.
15 minut później.
Tym razem oboje spali. Scott na łóżku. A Derek na kanapie. Oboje byli zmęczeni całymi tymi wydarzeniami. Scott przebudził się słysząc szybkie bicie serca. Podszedł ostrożnie do kanapy. Derek faktycznie spał lecz coś było nie tak. Scott delikatnie podwinoł koszulkę Dereka gdzie widniała plama krwi i zobaczył ranę. Derek złapał obie ręce Makcola.
-Dlaczego nie śpisz?
-Dlaczego się nie leczysz?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie
Odpowiedział Derek.
-Więc czemu nie śpisz??
-Nie mogę spać.
-Więc czemu się nie leczysz??
-głębsze rany goją się znacznie wolniej od pozostałych.
Derek położył rękę na ramieniu młodszego lecz zaraz jego żyły zrobiły się czarne.
-Scott twój ból.
-Derek to nic.
Derek zaczoł stopniowo zabierać ból chłopakowi. Zauważył też że ten jest jeszcze bardziej zmęczony.
-Połóż się jeśli będzie Ci wygodniej. Powiedział Derek. Scott położył się koło starszego na łóżku później. Derek zabierał chłopakowi ból. Potem Scott przykrył się kołdrą. Całe łóżko starszego pachniało lasem i perfumami Dereka. Scott przykrył się kołdrą po samą szyję bo było mu zimno lecz potem poczuł dodatkową fale ciepła. Mimowolnie się uśmiechnął. Nie miał zamiaru opuszczać tego miejsca gdyż poprostu czuł że siły mu wracają i czuł się coraz lepiej z każdą minutą. Gdyby nie Derek już dawno by nie żył a on cały czas o niego dbał i nie pozwolił żeby coś mu się stało.
-Derek?
-Tak Scott?
-Zostajesz ze mną?
-Oczywiście. Nie zostawię Cie.
Po tych słowach od razu się położyli. Scott czuł się u niego bespiecznie i nie martwił się Monroe czy innymi niebezpieczeństwami. Wiedział że jego rodzina, stado i przyjaciele są bespieczni. Najważniejsze jest też to że nie stracił również Dereka którego odzyskał po tak długim czasie. Nigdy nie zapomini tego co mu powiedział.
-Wróciłaś dla Breacon Hills?
-Nie wróciłem dla Ciebie.
Derek tak bardzo cieszył się że wrócił. Najważniejsze było to że wszyscy byli cali że ten jeden alfa czuje się dobrze i leży koło niego.

Ten Wolf . one shoot. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz