50

2.8K 136 24
                                    

#James POV#

Szybko podbiegłem do dziewczyny łapiąc ją, by nie upadła. Tamta trójka uciekła już, ale i tak im tego nie odpuszczę. Wziąłem Wiktorię na ręce i pobiegłem do skrzydła szpitalnego. Na miejscu położyłem ją na łóżku i zawołałem Panią Pomfrey, która od razu zaczęła zajmować się dziewczyną, a mnie wygoniła. Poszedłem szybko do pokoju wspólnego i wypatrzyłem przyjaciół. Jak się okazało wszyscy siedzieli razem na kanapie rozmawiając. Usiadłem przed nimi na fotelu i przegryzłem wargę, nie wiedząc co powiedzieć.

[D]-Gdzie zgubiłeś Wiktorię?-Przetarłem twarz dłońmi i westchnąłem ciężko. Każdy spojrzał się na mnie dziwnie.

[J]-Wiktoria jest w skrzydle szpitalnym.

[R]-Co?!-Remus poderwał się na równe nogi przerażony.

[J]-Jakieś dziewczyny ją zaczepiły, ale na początku nie wydawało się to być poważne, dopiero później. Oczywiście poszedłem tam do nich i chciałem je spławić i jak już Wiktoria miała do mnie podejść dostała jakimś zaklęciem w plecy.

[R]-Muszę do niej iść.

[J]-Nie wpuści cię. Mnie dopiero co stamtąd wygoniła. Powiedziała, że dopiero jutro.

[R]-Jak to mnie nie wpuści? Jestem jej bratem!

[L]-Remus spokojnie.-Lily położyła rękę na jego ramieniu.

[R]-Nie będę spokojnie siedział, wiedząc, że moja siostra jest w skrzydle szpitalnym!-Chłopak trząsł się już ze zdenerwowania. Szybkim krokiem nie patrząc nawet za siebie wyszedł z pokoju wspólnego i najprawdopodobniej udał się do skrzydła.

[L]-Trzeba iść do McGonagall, albo do Dumbledora.-Westchnęła dziewczyna patrząc na wyjście. Przytaknęliśmy jej i w piątkę poszliśmy do opiekunki naszego domu.

#Remus POV#

Bałem się jak cholera. Wiem, że Wiktoria ma dość słaby organizm i może nie wyjść z tego tak szybko jak inni. Mam tego świadomość i to tak bardzo boli. Wbiegłem do skrzydła szpitalnego i od razu pobiegłem do łóżka na którym leżała moja siostrzyczka. Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę próbując się nie popłakać. Patrząc na nią serce mi pękało. Cała blada, cienie pod oczami, gdyby nie była ciepła i by nie oddychała pomyślałbym, że nie żyje. Po chwili przyszła do mnie uzdrowicielka i już myślałem, że chcę mnie stąd wyrzucić, ale to co powiedziała wstrząsnęło mną jak jeszcze nigdy.

[Pani P]-Przykro mi to mówić, ale jeśli do końca tygodnia się nie obudzi, to będziemy musieli zabrać ją do Świętego Munga. Jej stan nie jest najlepszy i tam na pewno lepiej się nią zajmą i będzie miała lepszą pomoc medyczną.-Kobieta uśmiechnęła się smutno i wróciła do swojego pokoiku, a ja usiadłem na z powrotem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Święty Mung, to tak jakby już prawie w ogóle nie było by szans na to, że się obudzi. Nie wiem co mam o tym myśleć. Spojrzałem na dziewczynę i od razu zalało moją głowę najgorsze ze wszystkich wspomnień jakie posiadam.

^WSPOMNIENIE^

Pięcioletnie bliźniaki siedziały na łóżku chłopaka, rozmawiając o tym co powinni zrobić na urodziny ich mamy, które mają być już za tydzień.

[W]-A moze pójdziemy na łąkę i zrobimy bukiet kwiatków?!-Wysepleniła dziewczynka, bez swojego jednego dolnego zęba, którego wybiła sobie bawiąc się w berka ze swoim bratem.

[R]-Jestem pewien, że to się mamie spodoba.-Bliźniak uśmiechnął się i okrył bardziej swoją siostrę kołdrą, gdy zauważył, że ta lekko zatrzęsła się z zimna. Rozmawiali jeszcze długo i gdy mieli już kłaść się spać usłyszeli jakieś szmery za oknem. Wiktoria od razu wtuliła się w swojego brata, który ten od razu ją objął.

[W]-Lemo, co się dzieje?-Dziewczynka spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami.

[R]-Nic, to pewnie tylko wiatr.-Remus próbował uspokoić swoją siostrę, gdy nagle coś zaczęło dobijać się do ich okna. Można było zobaczyć żółte świecące się oczy i ślady pazur na szybie. Pięciolatka bardziej wtuliła się w Remusa, chowając głowę w jego klatkę, mając już łzy w oczach. Remus mimo, że miał tyle samo lat co ona, był już bardziej dojrzalszy i odpowiedzialniejszy. Spokojnie, to nic takiego, wszystko będzie dobrze, nie masz się co bać. Tak mówił chłopak do swojej siostry, gdy chwilę później ktoś wybił u nich okno powodując tym hałas i wpadając do pokoju warcząc. Rodzeństwo, siedziało cicho przestraszone. Potwór, bo inaczej nie mogli tego nazwać zaczął wywąchiwać i spojrzał się w ich stronę, po czym rzucił się na nich. Pięciolatek odepchnął swoją siostrę, by tej nic się nie stało i sam przyjął na siebie, jak się okazało wilkołaka. Dziewczynka przerażona zaczęła wołać rodziców i gdy zobaczyła, że jej brat zaczyna krwawić zaczęła bić swoimi małymi piąstkami tego potwora, który skrzywdził jej brata. Tamten spojrzał się na nią i jednym swoim machnięciem łapą odrzucił dziewczynkę na drugi koniec pokoju, centralnie na ścianę jednocześnie ją lekko zadrapując w ramię. Ta ostatnie co zobaczyła przed straceniem przytomności, to swoich rodziców wbiegających do pokoju i Remusa, zwijającego się z bólu. Rodzice bliźniaków od razu rozpoznali kto zaatakował ich dzieci i zaczęli rzucać w niego zaklęciami. Gdy tamten uciekł, Pani Lupin podbiegła do córki, a Pan Lupin do syna. Spojrzeli na siebie przerażeni i jak najszybciej przeteleportowali się do Świętego Munga, gdzie tam zajęli się nimi uzdrowiciele. Później jak się okazało, Wiktoria tak jak Remus ledwo co przeżyli, ale to Remus został wilkołakiem. Dziewczynka jak tylko się obudziła i się o wszystkim dowiedziała, to od razu podbiegła do swojego brata, który już dawno się obudził i go przytuliła płacząc przy tym. Remus objął ją i mówił, że to nic takiego, że nie musi płakać. Rodzice tej dwójki patrzyli na nich ze łzami w oczach. Nie mogli nawet sobie wyobrazić, co to by było gdyby przyszli chwilę później.

^KONIEC WSPOMNIENIA^

[R]-Już raz prawie cię straciłem, nie chcę powtarzać tego drugi raz.-Remus położył głowę na materacu, nadal trzymając rękę swojej siostry.-Nie możesz mnie zostawić. Nie pozwalam ci na to. Nie możesz.-Płakał chłopak, nawet nie słysząc tego, że przyszli przyjaciele patrząc na niego smutnym wzrokiem, wiedząc już o wszystkim, od dyrektora, który jak zawsze już o wszystkim wiedział. Lily położyła rękę na ramieniu swojego chłopaka, a reszta podsunęła sobie krzesła siadając koło łóżka.

[S]-Remus? Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Nic jej nie będzie.-Lunatyk spojrzał na swoich przyjaciół i nic nie mówiąc rozpłakał się jak małe dziecko. Rudowłosa od razu przytuliła do, sama płacząc tak jak pozostali. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że coś takiego się stało. Syriusz siedzący z przytuloną do siebie Dorcas, Peter zgarbiony, nie wiedząc nawet co ma teraz obić, Lily, która uspokajała swojego chłopaka i James. James, który myślał, że w tej chwili jego cały świat się zawalił. Czuł ogromny ból w klatce piersiowej. Patrzył się na swoją dziewczynę, myśląc jak on mógł do tego dopuścić. Jak on mógł jej nie ochronić.






















Siostra Lunia.Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora