*29*

3.9K 197 23
                                    

3/7   

POV James

Gdy wszyscy już zjedli, ja i Wiktoria poszliśmy do kuchni posprzątać po śniadaniu. Szczerze to się nawet cieszę, że mogę sprzątać z nią, a nie sam. Wracając. Ustaliliśmy, że ja będę zmywać, a ona wycierać. Przez krótką chwilę nam się to udawało, ale po chwili dostałem z mokrej ścierki w twarz. Spojrzałem na Lupin z moim słynnym uśmieszkiem, który nie zwiastuje nic dobrego. 

[J]-Oj, zadarłaś z nie tą osobą co trzeba, moja droga.-Zażartowałem z niej, i jak miała już wybiegać z kuchni to złapałem ją w pasie i przyciągnęłam do siebie. 

[W]-Jamee, chyba nie zrobisz nic swojej przyjaciółce, prawda?-Powiedziała słodko.

[J]-No nie wiem, nie wiem. A co będę z tego mieć?

[W]-Nie trzepnę cię drugi raz ścierką?

[J]-Eee, mało kreatywne.-Przysunąłem się z dziewczyną bliżej zlewu i chwyciłem kubek do którego nalałem wodę.

[W]-Potter jeśli to zrobisz, nie żyjesz.

[J]-I co po nazwisku Lupin? Przecież nic ci się nie stanie. Z cukru nie jesteś.-Droczyłem się z nią przez cały czas. 

[W]-A co jeśli jestem z cukru?

[J]-Dobra. Na przypale, albo w cale.-W jednej chwili cała zawartość kubka znalazła się na Wiktorii. 

[W]-James. Nie żyjesz.-Po wypowiedzeniu tych słów zaczęła się wodna wojna. Nawet nie wiem w jakim momencie doszła do tego mąka. Nagle zatrzymaliśmy się, spojrzeliśmy na sobie, a potem na kuchnię i znów na siebie i zaczęliśmy się śmiać jak pojebani. Cała kuchnia była zalana z grudkami z mąki i w pianie. 

[J,W]-Ups?

[W]-Ty to sprzątasz!

[J]-No chyba ci się w głowie poprzewracało.

[W]-No, już dawno.

[J]-No ej! Pomożesz mi.

[W]-A to niby z jakiej racji?

[J]-Jesteś moją przyjaciółką. A przyjaciele sobie pomagają. No chyba, że jednak nie jesteśmy przyjaciółmi.-Już wiedziałem, że jestem na wygranej pozycji.

[W]-Oczywiście, że jesteśmy przyjaciółmi!-Oburzyła się.

[J]-To pomożesz przyjacielowi w potrzebie?

[W]-A mam jakieś inne wyjście?

[J]-Nie.

[W]-Też tak myślałam.

[J]-I tak wiesz, że cię kocham.-Podszedłem do niej i objąłem ramieniem.

[W]-Wiem, wiem. I ja ciebie też.-Po tej naszej małej wymianie zdań, zaczęliśmy sprzątać kuchnię. Udało nam się doprowadzić ją do względnego porządku w jakieś dwadzieścia minut. Gdy skończyliśmy poszliśmy do reszty. Widać było, że przerwaliśmy im w jakiejś poważniejszej rozmowie. Oczywiście zaczęli się wypytywać, czemu my tacy mokrzy, ale ja z Wiką tylko na siebie spojrzeliśmy i razem odpowiedzieliśmy, że nie jest to ważne. Chwilę pogadaliśmy i miałem iść razem z dziewczyną się ogarnąć. I Wiktoria, jak to Wiktoria nie była by sobą gdyby czegoś nie wymyśliła. A prostując, dostałem w twarz mąką, a ona pobiegła zająć pierwsza łazienkę. Przez chwilę stałem zdezorientowany, a następnie śmiałem się razem z innymi.

POV Wiktoria   

Po porannym incydencie razem z Rogaczem mieliśmy świetny humor. Przez pół dnia siedzieliśmy w salonie i wspominaliśmy dawne czasy. Nie obyło się też bez wojny na poduszki. Z Jamesem śmialiśmy się razem, że dzisiaj dwie wojny już przeżyliśmy. O około godziny piętnastej przyjechali rodzice Ann. Najpierw z Ann pożegnali się chłopaki, potem ja z dziewczynami, a na koniec grupowy długi przytulas. Wszystkie dziewczyny płakały. Gdy Ann miała już wychodzić. nakazałam jej jeszcze chwilę poczekać i popędziłam szybko na górę. Wzięłam szybko to co miałam wziąć i zbiegłam na dół.

  [W]-To dla ciebie. Tak na wszelki wypadek byś nas nie zapomniała. 

[A]-Was się nie da zapomnieć, to po pierwsze. A po drugie dziękuję. -Razem z resztą stwierdziliśmy, że kupimy Ann medalion, gdzie w środku jest nasze wspólne zdjęcie, a z tyłu jest wygrawerowane kiedy poznała się z dziewczynami, z chłopakami i ze mną. Ostatni raz pożegnaliśmy się z Ann i obiecaliśmy, że na ferie zimowe się spotkamy. Drzwi od domu się zamknęły, a ja razem z dziewczynami wybuchłam płaczem. Podszedł do mnie James i wystawił ramiona. Bez żadnego zastanowienia wtuliłam się w niego i zacisnęłam ręce na jego koszuli. Nienawidzę rozstań. Zawsze kojarzą mi się z sytuacją z poprzedniej szkoły. Przenieśliśmy się wszyscy do salonu i tam zostaliśmy do następnego dnia. Ja z Jamesem nadal przytuleni do siebie.

Siostra Lunia.Where stories live. Discover now