*5*

7.9K 281 71
                                    

Dziś jest koniec września. Muszę przyznać, że ten miesiąc miną zaskakująco szybko.  A korepetycje z moim przyjacielem nie były takie złe jak myślałam. Ale wracając. Koniec września, a co za tym idzie? Pełnia. Pierwsza pełnia w tym roku szkolnym. Do tej pory pamiętam jak Remiego zaatakowała ta bestia. Czasami śnią mi się z tym wydarzeniem koszmary i wtedy tyko Remus może powstrzymać mój ,,atak" paniki. Dziś umówiłam się z nim po lekcjach na błonia, na oddaloną polankę. Chociaż nie wiem czy to był dobry pomysł. Jak tak patrzę na mojego biednego bliźniaka, to się zastanawiam czy on tam dojdzie. Jestem już po lekcjach, które dłużyły się dziś niemiłosiernie. Najpierw szybko poszłam do mojego i dziewczyn dormitorium się przebrać i odłożyć torbę z książkami, a potem udać się na wcześniej umówione miejsce. Tak jak mówiłam, tak też zrobiłam. Ubrałam się w leginsy, niebieską bluzę zakładaną przez głowę, a do tego zwykłe białe adidasy. Gdy już byłam blisko mojego miejsca docelowego, ujrzałam tam znaną mi sylwetkę. 

[W]-Hej Remi!

[R]-O Wiktoria już jesteś!

[W]-Tak. Długo czekałeś?

[R]-Nie przed chwilą przyszedłem.

[W]-No dobrze. Więc powiedz, powiedziałeś już chłopakom o swojej przypadłości?

 [R]-Tak powiedziałem im.

[W]-To świetnie! A jak oni zareagowali?

[R]-No dobrze. Powiedzieli, że już od dłuższego czasu coś podejrzewali, ale postanowili poczekać, aż sam im powiem.

[W]-Mówiłam? 

[R]-Mówiłaś, mówiłaś.

[W]-No a tak w ogóle to o której i gdzie mam być?

[R]-Ale o co ci chodzi?

[W]- No jak to o co? Pytam się gdzie mam być i o której, żeby ci potowarzyszyć podczas pełni.

[R]-Nawet nie ma mowy! To jest zbyt nie bezpieczne! Jako wilkołak nie kontroluje się i mogę ci coś zrobić.

[W]-Możesz mi coś zrobić, gdy będę człowiekiem.

[R]-Przecież wiem, dlatego nigdzie nie idziesz!

[W]-Oj Remi, oczywiście że pójdę. To nie będzie moje pierwsze spotkanie z wilkołakiem.

[R]-Ale jak to?!

[W]-Tak to. W mojej poprzedniej szkole mój przyjaciel był wilkołakiem. Tylko, że na jednej z pełni jacyś czarodzieje go zabili.

[R]-Przykro mi. Pewnie ciężko ci było.

[W]-Nie przejmuj się. Było minęło. Wracając to gdzie mam być i o której?

[R]-Nadal nie jestem pewny czy to dobry pomysł.

[W]-Oj Remus zaufaj mi.

[R]-No dobrze. Bądź o dwudziestej przed bijącą wierzbą. A tak w ogóle to nie myślisz, że to będzie dziwne jak będziesz tam czekać? Przecież będę z Panią Pomfrey.

[W]-Nie martw się. Dyrektor i pielęgniarka już wiedzą. A teraz chodź na obiad bo z głodu umieram.

[R]-Wiesz ja podziękuję.

[W]-O nie mój drogi! Idziesz ze mną na obiad, a po nim pójdę cię odprowadzić do skrzydła szpitalnego.

[R]-Nie przekonam cię co nie?

[W]-Nie.-Razem z Remusem poszłam na obiad. Gdy weszliśmy do wielkiej sali, to zobaczyłam, że nie ma aż tak wielu uczniów. Skierowaliśmy się do naszego stołu, po czym usiedliśmy na naszych miejscach. Za nie długo przyłączyli się do nas huncwoci i dziewczyny. W miłym towarzystwie zjadłam posiłek i razem z moim jedynym bratem poszłam do skrzydła szpitalnego. Gdy oddałam go w ręce pielęgniarki poszłam do dormitorium odrobić lekcję i poplotkować z dziewczynami. O dziewiętnastej czterdzieści zaczęłam się szykować do wyjścia. Po około dziesięciu minutach wyszłam z dormitorium i skierowałam swoje kroki do głównego wyjścia ze szkoły. Podeszłam do bijącej wierzby, przy której stał Remus z panią Pomfrey. Przywitałam się z uzdrowicielką i razem z bliźniakiem weszłam do tunelu ukrytego w korze drzewa. Szliśmy w ciszy podziemnym tunelem, aż nie dotarliśmy do jakiegoś budynku, który okazał się być wrzeszczącą chatą. Weszliśmy po schodach, do jakiegoś pokoju. Był on mały z poniszczonymi meblami i oknami zablokowanymi grubymi deskami. Było można z tego wywnioskować, że Remus przychodzi tu podczas swojej każdej pełni. Gdy księżyc zaczął wychodzić za chmur, a Remus zaczął się po woli zmieniać, do pokoju wbiegł pies, jeleń i szczur. Stałam cała skamieniała. Zwierzęta patrzyły się na mnie ze strachem w oczach. Czarny pies zaczął do mnie powoli podchodzić. Z każdym jego ruchem do przodu ja się cofałam do tyłu, aż nie usłyszałam wycia wilkołaka. Spojrzałam w stronę gdzie przed chwilą stał Remus, i zobaczyłam że już się zmienił i patrzy się na mnie z mordem w oczach. Ja gdy przypomniałam sobie, że jestem jeszcze człowiekiem, od razu zmieniłam się w wilka (zdjęcie w mediach). Gdy się już zmieniłam podeszłam do wilkołaka i otarłam się o jego bok. Na początku chciał mnie odrzucić, ale chyba zrozumiał, że to ja i jedynie zaskomlał. Zwierzęta stojące w drzwiach patrzyły na mnie jakby zobaczyli ducha czy kosmitę. Nie wiedziałam kim oni byli, ale wiedziałam że na sto procent są to animadzy. Przez cały czas pełni biegaliśmy po zakazanym lesie i się wygłupialiśmy. Pod koniec wróciliśmy do chaty i poszliśmy spać. Rano gdy się obudziłam zobaczyłam, że Remus się już zmienił i teraz śpi na łóżku i że w pomieszczeniu nie ma już tych zwierząt tylko reszta huncwotów, którzy już nie śpią.

[W]-Co wy tu robicie?

[S]-O to samo możemy spytać ciebie.

[W]-Pierwsza spytałam.

[J]-Pierwsi wstaliśmy.

[W]-No niech już będzie. Ja nie będąc taka tajemnicza powiem wam. Więc jestem animagiem pod postacią wilka, nauczyłam się tego w Beauxbatons, ponieważ mój przyjaciel był wilkołakiem, ale zginą i teraz będę pomagać dla Remusa. A wy? Co tu robicie?

[J]-Też jesteśmy animagami i też chcemy pomagać Remusowi.

[W]-A kto jest kim? Bo to wy byliście tymi zwierzętami prawda?

[P]-Tak, prawda.

[S]-Tak. Ja jestem psem, James jest jeleniem, a Peter szczurem. A tak w ogóle to czemu się ode mnie cofałaś?-Zrobił ten swój firmowy uśmieszek

[W]-No może dla tego, że się ciebie wystraszyłam?

[R]-Hej

[P]-O Remus obudziłeś się!

[R]-Tak. A w ogóle to która godzina?

[S]-Jest za dziesięć siódma.

[W]-Co za godzinę zaczynają się lekcję.

[J]-No i co związku z tym?

[W]-A to, że zaraz się spóźnimy na lekcję.

[P]-Wątpię żeby Remus poszedł w tym stanie na lekcję.

[W]-Remo nie będziesz zły jak teraz pójdę?

[R]-Nie no co ty. Idź, później się spotkamy.-Ubrałam na siebie bluzę i pokierowałam się do wyjścia, a następnie do szkoły. Gdy byłam już w szkole pobiegłam do dormitorium, wzięłam prysznic, ubrałam się i rozczesałam włosy. Spakowałam książki i razem z dziewczynami poszłam na lekcję. Na trzeciej lekcji pojawili się już huncwoci. Oczywiście bez Remusa. Na przerwie zapytałam się chłopaków jak czuje się Remus i czy po lekcjach odwiedzimy go w skrzydle szpitalnym. Dzisiaj mieliśmy osiem lekcji. Jak na złość okropnie się dłużyły. Po lekcjach razem z huncami poszłam odwiedzić mojego bliźniaka i dać mu notatki z dzisiejszych lekcji. Pielęgniarka powiedziała, że dziś wieczorem Remus będzie mógł już wrócić. Po kolacji której nie zjadłam poszłam do dormitorium by poczytać książkę którą ostatnio wypożyczyłam w bibliotece. Przeczytałam z dwa rozdziały i poszłam do łazienki się przebrać w piżamę. Pogadałam z dziewczynami i około dwudziestej trzeciej położyłyśmy się spać. Przed snem życzyłam dziewczynom dobrej nocy, a potem wpadłam w ramiona Morfeusza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Wreszcie nowy rozdział! Przepraszam,że tak długo nie było, ale miałam dużo nauki. Postaram następny rozdział dodać w następną sobotę.


Siostra Lunia.Where stories live. Discover now