5/7
Tak jak myślałam, zachorowałam. Pierwszy tydzień szkoły przeleżałam w SS. Dopadł mnie jakiś wirus, czy coś. Co dziennie dostawałam notatki z lekcji od przyjaciół i dowiadywałam się co się dzieje w szkole. Aktualnie siedzę na kanapie w PW i udaję, że słucham dziewczyn. Zbytnio nie interesowało mnie to, że jakaś dziewczyna z Hufflepuff chodzi z dwa lata starszym od siebie ślizgonem. Jak na razie miałam inne zmartwienia. Między innymi takie jak napady paniki i koszmary. Ostatnio powróciły i to ze zdwojoną siłą. Coraz częściej zażywałam różne eliksiry na sen i podobne. Nie mówiłam o tym nikomu, bo nie chcę nikogo martwić. Każdy ma swoje problemy, a ja nie chcę dodawać mu moich. Ale coś mi się wydaję, że powoli zauważają, że coś jest nie tak. Nagle moje rozmyślenia przerwała ręka przed moją twarzą.
[W]-Yyy, tak?
[L]-Słuchasz nas?
[W]-Zamyśliłam się. Przeprasza.
[D]-Ostatni coraz częściej ci się to zdarza. Wszystko jest w porządku?
[W]-Tak, w jak najlepszym. Czemu pytasz?
[L]-Znalazłam dziś u ciebie butelkę po eliksirze słodkiego snu.
[W]-To przez tą chorobę. Nie mogłam zasnąć, a nie chciałam chodzić padnięta przez cały dzień.-Szybka gadka na poczekaniu. Standard.
[D]-Już myślałyśmy, że coś cię dręczy.
[W]-Nie, wszystko dobrze.
[L]-Idziemy do chłopaków? Proponowali wcześniej grę w butelkę.
[D]-Jasne!
[W]-Dojdę do was. Muszę jeszcze coś załatwić.
[L]-No okej, jak coś to będziemy w dormitorium Huncwotów. -Dziewczyny spojrzały się na mnie dziwnie i poszły do chłopaków. Wyszłam z PW gryfonów i udałam się na siódme piętro do pokoju życzeń. Przeszłam wzdłuż ściany trzy razy i pokazały mi się drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka. Wnętrze było w jasnych barwach, była czerwona sofa, drewniany stolik i oparta o niego gitara. Usiadłam na sofie i zaczęłam stroić instrument. Gdy był gotowy zaczęłam grać jakąś mało mi znaną melodie. Grałam tak, później zaczęłam też śpiewać. Nie jestem wstanie powiedzieć ile tak dokładnie grałam. Pięć minut, dziesięć, a może godzinę? Zawszę jak grałam świat przestawał istnieć. Ale za to mogłam powiedzieć jak bardzo się przestraszyłam gdy usłyszałam jak ktoś za mną klaszczę. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam jak James patrzy się na mnie z iskierkami w oczach i jego huncwockim uśmiechem. Momentalnie poczułam się strasznie zażenowana i wiedziałam, że wyglądam pewnie jak jakiś pomidor.
[J]-To było świetne!
[W]-Ym, dziękuję. Nie chcę zabrzmieć nie miło, ale co tu robisz?
[J]-Jakoś nie chciał mi się grać z nimi i wyszedłem na mały spacer. A ty?
[W]-Tak samo.
[J]-Czyli mamy podobny gust co do miejsc.
[W]-Z tym się zgodzę.-Rogacz dosiadł się do mnie na kanapę i przez krótką chwilę nic nie mówiliśmy.
[J]-To, jak się czujesz?
[W]-W sensie?
[J]-No wiesz. Jesteś singielką i leżałaś tydzień w szpitalu.
[W]-Co do bycia singlem, nie narzekam. A do tego drugiego, jest już w porządku.
[J]-No to dobrze.
[W]-A jak tam u ciebie? Masz jakąś dziewczynę na oku?
[J]-Jak na razie też w porządku. Podoba mi się jedna dziewczyna, ale ja jej chyba nie.-Momentalnie moje ciało się spięło.
[W]-Skąd te przypuszczenia?-Ledwo co wydusiłam te słowa.
[J]-Dużo razy dawałem jej różne znaki. Przynajmniej mi się tak wydaję.
[W]-Może ona tego nie zauważyła, bo myśli, że to w cale nie są jakieś znaki. Tylko koleżeńskie czy przyjacielskie zaczepki?
[J]-Możliwe.-Nie wierzę w to co zaraz zrobię i powiem.
[W]-Jeśli chcesz to mogę ci pomóc. Na przykład rozkochać ją w tobie czy coś w tym stylu.
[J]-Nie wiem czy to dobry pomysł.
[W]-Jak chcesz. Jak będziesz miał z czymś problem to przyjdź z nim do mnie. A pomogę ci z nim. Znaczy, przynajmniej się postaram pomóc.
[J]-Będę pamiętał. Ale to samo tyczy się ciebie.
[W]-Okej. Idziemy? Jeszcze zaczną się martwić.
[J]-Tak chodźmy.-Widać było, że James prowadzi w środku jakąś wojnę, ale nie chciałam dopytywać. Ruszyliśmy razem do jego i chłopaków dormitorium. Jak weszliśmy, to Lily z Remusem leżeli na łóżku mojego brata. Dorcas i Syriusz siedzieli przytuleni do siebie oparci o łóżko chłopaka. Tylko Peter siedział sam na swoim łóżku i zajadał się pasztecikami.
[J]-A wy co? Nie gracie?
[S]-Znudziło nam się. A wy gdzie byliście?-Syriusz poruszał zabawnie brwiami, przez co dostał od Dorcas w ramie. Pocałował ją tylko w nos i wrócił do przesłuchiwania nas.
[W]-Byłam się przejść.
[J]-No ja tak samo. I wpadliśmy na siebie.
[W]-Dokładnie i postanowiliśmy razem wrócić.
[S]-Załóżmy, że wam wierzę.-Łapa spojrzał na nas dziwnie, ale nie przejęłam się tym jakoś bardzo. Usiadłam na łóżku okularnika i zaczęłam rozmawiać z Peterem na temat jakiegoś tam ciasta.
YOU ARE READING
Siostra Lunia.
FanfictionZastanawialiście się kiedyś co by było gdyby: James Potter nie zakochałby się w rudej furii? Harry Potter nie był by wybrańcem? Harry Potter w ogóle by nie istniał? Syriusz Black na prawdę by się zakochał? A może ktoś by kochał z Remusem tak samo...