*9*

5.5K 247 24
                                    

[L]-Wik wstawaj!!

[W]-Idź sobie bestio nieczysta i daj mi spać. Jest sobota, daj się wyspać.

[L]-Jaka sobota? Dziś jest wtorek! A ty masz pół godziny do lekcji. Jak coś to pierwszą mamy transmutacje.

[W]-Co?!-Gdy Lily poinformowała mnie jaki dziś mamy dzień zleciałam z łóżka i pobiegłam do łazienki łapiąc przy tym ciuchy na dziś. Umyłam się, uczesałam i pomalowałam. Gdy wyszłam spojrzałam na zegarek, który pokazał mi, że mam jeszcze dziesięć minut do lekcji. Wzięłam swoją torbę z książkami i udałam się pod salę od transmutacji. Przy sali stały dziewczyna, a trochę dalej huncwoci. Podeszłam do dziewczyn w ogóle nie zaszczycając chłopaków spojrzeniem.

[W]-Hejo!

[D]-No hej śpiąca królewno.

[W]-Oj no nie przesadzaj. Wyrobiłam się w te trzydzieści minut.

[A]-Dobra. Pewnie jesteś głodna.- Ann dała mi kanapkę i jedno jabłko. Podziękowałam i  we czwórkę weszłyśmy do sali. Usiadłam w ostatniej ławce, a po krótkiej chwili dosiadł się do mnie mój ławkowy kolega na którego jestem wściekła. Innym mówiąc był to nie kto inny jak James Potter. McSztywna zaczęła prowadzić lekcję. W połowie lekcji dostałam od rogacza liścik. Kiedy następne korepetycję? Gdy przeczytałam ten liścik to trochę się zdziwiłam. Przecież nie chodził na te korki od dwóch miesięcy, a teraz ni stąd, ni zowąd pyta się kiedy ma przyjść?

[W]-A co? Nagle zachciało ci się uczyć?-Szepnęłam do niego.

[J]-No wiesz. McSztywna powiedziała, że będzie robiła jakiś sprawdzian dla tych co chodzą na korki, i tak sobie pomyślałem, że by wypadało się chociaż trochę poduczyć.- Powiedział również szeptem.

[W]-No to idź do biblioteki i poczytaj książki, albo idź do Remusa, bo ja na pewno nie będę poświęcać swojego czasu.

[J]-No ale czemu?

[W]-A temu, że ile razy się mieliśmy spotkać, to ty za każdym razem nie przyszedłeś. A ja jak ta głupia siedziałam w tej klasie i czekałam na ciebie.

[J]-Oj no przepraszam. Miałem ważne sprawy.

[W]-Tak? No niech zgadnę pewnie znowu jakieś randki?

[J]-Nieeee, no coś ty.

[W]-James, nie umiesz kłamać.

[P.M]-To może pan Potter odpowie na moje pytanie?- Oj. Chyba Sztywna zauważyła, że nie uważamy. No to będzie przyps.

[J]-Oczywiście. A by mogła powtórzyć pytanie?

[P.M]-Nie nie mogłabym. Szla...

[W]-Panie profesor była pani u fryzjera? Bo coś wydaje mi się, że ma pani inny kolor włosów.-To, że jestem pokłócona z chłopakami nie oznacza, że chcę żeby któryś z nich dostał szlaban. A na dodatek ja też bym mogła. 

[P.M]-Panno Lupin proszę mi nie przerywać. A więc panie Potter dostaje pan..

[S]-Proszę pani!! Bo ja nie rozumiem tego zdania.

[P.M]-Panie Black proszę być cicho!

[W]-A pani jako profesorka nie powinna pomóc uczniu?

[P.M]-Oj no dobrze. Czego pan tam nie rozumie?-Gdy McGonagall podeszła do ławki Syriusza i Remusa nagle zadzwonił dzwonek. Spakowałam się i wyszłam z klasy. Na korytarzu czekałam na dziewczyny. Nagle prze de mną ,,wyrośli" huncwoci.

[J]-Czemu mi pomogłaś?

[W]-A czemu by nie? To, że jestem na was zła i wątpię żebym szybko przestała, to nie oznacza, że nie mogę was uratować przed szlabanem. A na dodatek jak byś ty nie odpowiedział to by spytała się mnie, a ja też nie wiedziałam jakie było pytanie. A teraz przepraszam ale spieszę się.- Uśmiechnęłam się sztucznie.

Ominęłam zdziwionych huncwotów i poszłam w kierunku dziewczyn, które na mnie czekały. Razem poszłyśmy na wróżbiarstwo którego swoją drogą nie cierpię. Wróżbiarstwo minęło tak jak zawsze, czyli przespałam całą lekcję. Po wszystkich lekcjach udałam się na błonia, by spotkać się z Tomem. Razem z Tomem spędziłam miło czas.  Rozstaliśmy się dopiero przy wielkiej sali, gdzie aktualnie trwała kolacja. Po zjedzonej kolacji poszłam z dziewczynami do dormitorium. Przebrałyśmy się i postanowiłyśmy trochę poplotkować. Około dwudziestej drugiej położyłyśmy się spać. I tak mijał mi czas. Z huncwotami się nie pogodziłam, a miałam taki zamiar. Tylko odechciało mi się jak upokorzyli Severusa na oczach całej szkoły. Nie myślcie tylko, że uszło im to płazem, pomijając szlaban od Minerwy. Na następny dzień cała czwórka miała kolorowe włosy, byli ubrani w sukienki, a do tego piękny makijaż.  I tak miną mi rok. Teraz stoję na peronie i czekam na rodziców. Remus jeszcze gada z chłopakami. Rodzice przyszli po pięciu minutach. Udaliśmy się do domu. Na kolacji dowiedziałam się, że w drugim miesiącu przyjeżdżają do nas na dwa tygodnie huncwoci i dziewczyny. Mama powiedziała też, że w tedy nie będzie ich w domu i że chce mieć go całego. Przez miesiąc wakacji czytałam książki, pisałam listy do przyjaciół, chodziłam nad jezioro, robiłam sobie wycieczki rowerowe i pogodziłam się z Remusem. Ale dla reszty nie mam zamiaru wybaczać. Jutro mają wszyscy przyjechać. Zapowiadają się ciekawe dwa tygodnie. 




Siostra Lunia.Where stories live. Discover now