*38*

3.5K 182 65
                                    

[J]-Ymm, no bo wiesz...-Podrapał się zdenerwowany po karku.-Wiem, że chciałaś sama iść na bal, ale może czy nie zechciałabyś może iść na bal ze mną na bal?-Plątał się we własnych słowach. Zaśmiałam się cicho.

[W]-James, ja...

[W]-Z chęcią pójdę z tobą na bal.-Uśmiechnęłam się, a ten od razu się wyszczerzył.

[J]-Na prawdę?!-Podniósł mnie i zaczął nami kręcić. Zaśmiałam się.

[W]-Tak na prawdę, a teraz już wracajmy.-Postawił mnie i w wyśmienitych humorach wróciliśmy do przyjaciół.

[D]-No i co tam? O czym gadaliście?

[W]-James zaprosił mnie na bal.

[D,L]-Serio?!-Dziewczyny przyciągnęły mnie do siebie i zaczęły o wszystko wypytywać.

[S]-No jestem z ciebie dumny.-Posiedzieliśmy jesze z jakiś czas i wróciliśmy do zamku. Z dziewczynami od razu poszłyśmy odłożyć nasze zakupy.

[W]-Chłopaki jak was zobaczą na balu w tych sukniach to padną z wrażenia.

[L]-James dostanie palpitacji serca na twój widok i do Munga będzie go trzeba wysłać.-Zaśmiałyśmy się.

[W]-To może w dresie pójdę?

[D]-Nawet tak nie mów! Zrobimy cię na księżniczkę.

[W]-Księżniczka może też być w dresie.

[L]-No może, ale ty będziesz piękną księżniczką w sukni.

[W]-Ahh, poprawka. My będziemy.

[D]-Dokładnie.-Uśmiechnęłyśmy się i schowałyśmy nasze suknie i buty do szafy i poszłyśmy się przejść, po drodze zabierając ze sobą Molly i Alicję. Poszłyśmy się przejść na błonia. Usiadłyśmy ławce i rozmawiałyśmy o nadchodzącym balu. Ja w połowie wyłączyłam się i spojrzałam w niebo. Ahh, nie długo pełnia. Biedny Remus, nie mogę nawet sobie wyobrazić jaki on ból przechodzi. 

[M]-Ej, Wiktoria słuchasz nas?

[W]-Tak, tak. Przepraszam zamyśliłam się.-Uśmiechnęłam się lekko.-To o czym mówiłyście?

[L]-Pytałyśmy się ciebie o to czy wracasz do domu na święta.

[W]-Tak razem z Remusem jedziemy. A wy?

[D]-Ja zostaje z Syriuszem/

[L]-Ja też zostaje, w tym roku nie chcę wracać.

[M]-Ja jadę razem z Arturem do niego.

[Al]-A do mnie przyjeżdża Frank w drugi dzień świąt.

[W]-Ymm, a James wraca? Wiecie może?-Dziewczyny zaśmiały się.

[D]-Tak jedzie do domu. A co?

[W]-Nic tak się pytam.

[M]-Okej.-Pogadałyśmy jeszcze trochę i dziewczyny wróciły do zamku, a ja poszłam do zakazanego lasu i sprawdzając czy nikogo nie ma i czy nikt nie patrzy zmieniłam się w wilka i pobiegłam na taką jedną polankę. Usiadłam tam i spojrzałam w tafle lodu.  W postaci wilka nie było aż tak zimno jak siedziałam na śniegu. Podniosłam głowę do góry i wpatrywałam się w gwiazdy. Potrzebowałam tego. Cisza, spokój i ja. Sama bez nikogo tylko z własnymi myślami, uczuciami, marzeniami, problemami, czy też z pytaniami na, na które nie znałam odpowiedzi.  Westchnęłam, ale wyszło z tego warknięcie. Siedziałam tak do późna.

#James  Pov# 

Tak zgodziła się! Tak, tak, tak. Boże już myślałem, że się spóźniłem, albo mnie wyśmieje. Z chłopakami siedzimy teraz w naszym dormitorium i gadamy, o tym jak dziewczyny będą wyglądać na balu. Co jak co, ale czasem lubimy sobie tak "poplotkować". Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia. Spojrzałem przez okno i zobaczyłem niebo pełne gwiazd.

[J]-Remus kiedy kolejna pełnia?

[R]-Za dwa dni.-Powiedział cicho.

[S]-A ty w ogóle mówiłeś o tym Lily?

[R]-Rozmawiałem z nią i wszystko jej powiedziałem.

[J]-I jak to przyjęła?

[R]-Na początku nie mogła w to uwierzyć, potem o wszystko wypytywała, a później mnie przytuliła.-Uśmiechnął się pod nosem.

[J]-To dobrze, Fajnie, że wam się układa. I wam też.-Pokazałem na Syriusza.

[S]-Życzę ci, żeby ci się też tak układało. I dobrze wiesz z kim.

[J]-Taaa, idę się przejść.-Wziąłem swoją peleryn-niewidkę i wyszedłem. W pokoju wspólnym zarzuciłem ją na siebie i wyszedłem na korytarz. Przemierzałem je tak, postanawiając po krótkim czasie wyjść na dwór. Wyszedłem z zamku i chodziłem po ośnieżonych błoniach. Daleko od siebie zobaczyłem jakąś postać. Postanowiłem pójść zobaczyć kto to. Gdy byłem dość blisko mogłem zauważyć Wiktorie. Zdziwiony zdjąłem pelerynę i podszedłem bliżej do niej.

[J]-A ty co? Spacerków się zachciało?-Zaśmiałem się.

[W]-Merlinie! James nie strasz mnie!-Uderzyła mnie w ramię.

[J]-Spokojnie, spokojnie. Nie zimno ci?-Spojrzałem na jej ubiór i zdjąłem swoją bluzę i założyłem jej ją na ramiona.

[W]-Ymm, dziękuje, ale teraz tobie będzie zimno.-Chciała ją zdjąć.

[J]-Nie, nie będzie.-Uśmiechnąłem się, słodkie z jej strony, że się o mnie martwi.

[W]-Dziękuję.-Założyła ją.-Ym, a ty co tu robisz tak w ogóle?

[J]-Chciałem się przejść. Wiesz taki spacerek na lepszy sen.

[W]-Spoko. u mnie tak samo.-Zapadła dość nie zręczna cisza. Chyba pierwszy raz w życiu. 

[J]-Może wracamy do zamki? Późno i zimno już jest.

[W]-Okej.-Weszliśmy pod pelerynę i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wchodząc do pokoju wspólnego obudziliśmy Grubą Dame, która oczywiście na nas nakrzyczała. No ale cóż.

[W]-To miłej nocy i jeszcze raz dziękuję za bluzę. -Uśmiechnęła się i oddała mi ubranie, po czym ustała na palcach i dała mi buziaka w policzek, a ja cały zesztywniałem. O kurwa. Tylko tyle mogę powiedzieć.

[J]-D..dobranoc.-Młoda Lupin poszła do swojego dormitorium, a ja jeszcze chwilę tak stałem po czym położyłem sobie rękę na policzku i uśmiechnąłem się jak głupi do sera. Poszedłem do dormitorium i z zasnąłem myśląc o mojej pięknej przyjaciółce.

Dobra może trochę spóźniłam się z rozdziałem, ale wiem jak mogę wam to wynagrodzić. A tak, że to był pierwszy rozdział tygodniowego maratonu. Od dziś do niedzieli będę wstawiać codziennie rozdział. Mam nadzieję, że rozdział i ta "niespodzianka" się wam podoba. 


Siostra Lunia.Where stories live. Discover now