#44

608 29 0
                                    

- Co kurwa? - patrzyłam na niego w osłupieniu.
- Co ty pierdolisz? - Marcus popchnął go na ścianę.
- Kocham Emmę. Naprawdę.

Miałam mętlik w głowie.
Obaj bliźniacy coś do mnie czują, a ja dotąd nad życie kochałam Marcusa. Nadal kocham, ale teraz uświadamiam sobie, że Tinus też nie jest mi obojętny.
Wyszłam z pokoju, po drodze zatrzymała mnie Jennie.

- Co się stało, że taka wkurzona jesteś?
- Martinus mnie kocha - wydukałam, wychodząc na werandę.
- Co? - dziewczyna zaśmiała się. - Nie wierzę. Naprawdę?
- Tak. Zostawisz mnie?
- Oki, spadam. Jak coś to mów.

Wreszcie wszystkie sny z Martinusem mają jakiś sens.
Poczułam czyjąś dłoń na mojej.
Mac.
Milczeliśmy.
To zmienia wszystko.
Ale nie pozwolę na zmianę naszego uczucia.

- Emma? - Marcus w końcu przerwał ciszę. Ja bym się nie odważyła.
- Tak?
- Chcesz z nim być?
- Nie wiem, Maci.
- Czyli chcesz.
- Nie! Marcus, jesteś tym jedynym i wyznanie Tinusa niczego między nami nie zmienia.
- Od początku, to jego wolałaś. Zgadza się?
- Nie? To ty byłeś i jesteś moim ulubieńcem.

Przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk i powiedział mi na ucho:

- Przetrwamy to.

***

Starałam się unikać jakiekolwiek kontaktu z Martinusem. Lubiłam go, ale przecież nie tak, jakby on tego chciał.

Wieczorem zostaliśmy sami w domu.
Marcus miał trening indywidualny, rodzice pojechali na zakupy, a Jenn siedziała w swoim pokoju, pewnie spała.
Nie, nie byłam tym faktem zadowolona.

- Masz może mi coś do wyjaśnienia?
- Kocham cię i nie jak przyjaciółkę.
- Martinus, musimy iść do psychologa. To co się dzieje z tobą jest niepokojące.
Kolejne załamanie nerwowe? Mam tego już dość, wiesz? Jesteś wspaniałym chłopakiem, ale wszyscy w tym domu wiemy, że masz jakąś chorobę psychiczną.
- Odjebało ci?
- Nie mi, a tobie. Rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem. Ale pójdę do psychologa, jak tak bardzo tego chcesz - odparł, po czym przytulił mnie.

Wzdrygnęłam się. Czułam się bardzo nieswojo. Kiedyś przytulanie Martinusa było czymś czego potrzebowałam i normalnym, teraz po prostu nie życzyłam tego sobie.
Ale przecież wiedziałam, że jest nieprzewidywalny. Chcę, aby był znowu sobą.

- Puść mnie, starczy.

Blondyn odsunął się i zajął swoje poprzednie miejsce.
Wzięłam swój telefon i zadzwoniłam do pana Svantenssona. Lekarza, który był tatą Nadii. Udało mi się umówić wizytę u jego kolegi psychologa jeszcze dziś.

- Tinus?

Oderwał wzrok od ekranu telewizora i spojrzał na mnie.

- Pójdziemy na spacer?
- Jasne. Ubiorę się tylko.
- Czyli założysz buty?
- Tak.

Zaśmialiśmy się.
W głębi duszy czułam, że go potrzebuję. I będę o niego walczyć.

Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę przychodni. On nie wiedział gdzie idziemy i w życiu by tam nie poszedł, gdyby miał tego świadomość.

Wzięłam go za rękę, a on ścisnął ją mocniej.
Uśmiechnął się pod nosem.
Dostrzegłam to.
Cieszy mnie jego szczęście.

Po drodze nie spotkaliśmy nikogo. Przeszliśmy parkiem, mijając jeziorka. Gdy stanęliśmy przed budynkiem, atmosfera między nami od razu zrobiła się napięta.

- A więc cały czas podążaliśmy tutaj?
- Tak.
- Sprytna jesteś. Ale tak jak powiedziałem, dla ciebie wszystko.

Weszliśmy do przychodni. Poszłam do recepcji dowiedzieć się, do którego gabinetu mamy się udać.

- Pokój 13, drugie drzwi po lewej.
- Dziękuję.

Chłopak zapukał i od razu wszedł.
Zdziwiło mnie, że wyszedł po godzinie i pozwolił na dokończenie wizyty.
Słyszałam, że opowiedział, a raczej wyrzucił z siebie wszystko co wydarzyło się w przeszłości.
Gdy wyszedł, powiedział, że chce poddać się leczeniu i zrobi wszystko, aby być normalnym.
Miał łzy w oczach.
Zawsze tak jest, kiedy był bardzo zdenerwowany i nie mógł nic zrobić.

- Tinus?
- Emma, ten psycholog dał mi skierowanie do psychiatry. Od razu rozpoznał tą chorobę. Opowiedziałem mu o wszystkim. O tobie, Marcusie.
- Tak?

Byłam strasznie przejęta.
Nie przypuszczałam, że on naprawdę cierpi na tak poważną chorobę.

- Mam chorobę dwubiegunową. Rozumiesz? Cały świat mi się wali i jeszcze to.
- Nic ci się nie wali, Tin. Po prostu to wina tego choróbska.
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak do mnie powiedziałaś.
- Jak?
- No Tin. Słodkie.

Też uroniłam kilka łez, ale Martinus szybko je wytarł. Zaśmiałam się i zaczęłam wycierać jego oczy.
Objął mnie i wiedziałam już, że wrócił.
Nasz, stary, dobry Tinus.

du er fantastisk | M&M {completed}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz