#34

897 44 4
                                    

Odebraliśmy bagaż i skierowaliśmy się do hali przylotów. Rodzice, Emma, Jenn, Mac i Jon poszli do restauracji coś zjeść. Ja i Tinus powiedzieliśmy, że za chwilę do nich dojdziemy. Musiałam zawiązać, ugh, buty, które ciągle mi się rozwiązują. Po chwili poczułam dłonie Martinusa na moich ramionach.
- Tinus? Co ty robisz? - spytałam.
- O czym mówisz? Bo nie rozumiem - odparł, gładząc mnie po policzku.
- Puść mnie. Nie zachowuj się jak Jacob. Mam mnóstwo nowych blizn, nie chcę kolejnych.
- Mała...
- Ogarnij się, proszę Tinus. Jestem już z Marcusem. Kocham go.

Chłopak wziął do ręki żyletkę.

- Też kiedyś miałem dziewczynę. Nazywała się Lisa. Cierpiałem po jej stracie.
- Do czego zmierzasz? - odsunęłam się od niego.
- Marcus nie kocha ciebie, jest z tobą z litości...
- Co ty w ogóle wygadujesz? Daj mi spokój.

Blondyn złapał mnie za nadgarstek. Wręczył mi to straszne, małe narzędzie.

- Potnijmy się nawzajem. Kocham cię Emma.
- Też cię kocham, ale nie Martinus. Nie.

Po chwili zawahania, jednak się zgodziłam. Udaliśmy się w stronę łazienek i usiedliśmy w przedsionku.

- Masz - powiedział kładąc prawą rękę na moich kolanach. Ja zrobiłam to samo, tyle, że wyciągnęłam w jego stronę lewą rękę. Tak. Tą z bransoletkami od Marcusa. Tin zdjął je i położył na podłodze. Pocięliśmy sobie ręce od nadgarstków po ramiona. Z ran sączyła się krew. Martinus przytulił mnie, pocałował i szepnął "Zapomnij o przeszłości, wszystko się ułoży".

***

Obudziłam się. Policzyłam blizny na przedramieniu. Sześć. Tyle ile było. Upewniłam się, że siedzę w samolocie.

- Marcus? Nadal lecimy?
- Tak skarbie, a co?
- Jak dobrze - pocałowałam go i wtuliłam się w niego.
- Coś się stało?
- Gdzie jest Martinus?
- Za nami... Ale?

Spał. Miał na sobie bluzkę z krótkim rękawem. Nie ma ani jednego przecięcia. Więc to był okrutny sen, o kimś, o kim nie mogę zapomnieć. Tylko, czemu Martinus?
Nie rozumiem.

- Śnił mi się koszmar.

Mac przytulił mnie bardziej.

- Byłam ja i Martinus. My cięliśmy się nawzajem - łzy mimowolnie spłynęły mi po policzkach. Blondyn od razu je otarł.
- Nie płacz. To tylko zły sen.

Zdjął ze swojej ręki białą bandamkę. Zawiązał ją na moim lewym nadgarstku.

- Dziękuję, Marcus.
- Zawsze jak pomyślisz o czymś złym i będziesz chciała się ciąć. Mam nadzieję, że będziesz pamiętała, że jestem z tobą i że chcę ci pomóc - pocałowaliśmy się, Mac objął mnie.

Czemu jego słowa mnie tak uspokajają? Ten chłopak sprawia, że zapominam o wszystkich moich problemach z przeszłości...

Mój sen nie dawał mi spokoju. Ja. Martinus. Cięliśmy się. Analiza koszmaru sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. To tak jak z Carsonem. Czemu wszystkie złe rzeczy czepiają się mnie?
Mimo, że miałam normalne życie, miałam problemy z samookaleczeniem.
I to spore.

Musieliśmy już wysiadać z samolotu. Przytuliłam się do Martinusa, a on objął mnie w pasie.

- Co się dzieje mała?
- Nic.
- Przecież widzę. Nie przytulałabyś mnie bez powodu.

Marcus podszedł do nas.

- Miała zły sen. I ty tam byłeś Martinus.
- I co tam niby robiliśmy?
- Cięliśmy się, Martinus. Cięliśmy się. To było straszne. Przypuszczam, że ma to związek z moim przyjacielem, którego nie widziałam o roku, tęsknię za nim - wyjaśniłam.

Martinus przyciągnął mnie do siebie i mocniej przytulił. Po chwili zluźniłam uścisk i zabrałam swoją walizkę. Marcus podbiegł do mnie i splątał nasze dłonie.

- Kim jest ten przyjaciel? - spytał.
- Nie jestem gotowa, żeby wam mówić.
- Jesteś.

Doszli do nas Martinus i Jennie.
Tin wziął mnie za drugą rękę. Musiało to śmiesznie wyglądać.

- Usiądźmy, jak chcecie to wam opowiem.
A Jennie?
- Słucham?
- Jestem z Marcusem!

Przytuliła mnie.

- Tak się cieszę - szepnęła mi we włosy.

du er fantastisk | M&M {completed}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz