#37

816 41 7
                                    


- Co powiedzielibyście chłopaki na mały mecz? - zapytałam.
- Dobry pomysł, chodźcie - odparł Mac, biorąc swoją kurtkę.
- Masz w co się ubrać, w sensie wiesz, korki i tak dalej? - spytał Martinus.
- Jeśli chodzi ci o moje korki, koszulkę, spodenki, tak, wszystko zostawiłam w Oslo.
- Ty grasz w drużynie?
- Tak? Coś cię w tym dziwi, Tinus?
- No, nic Emma, tyle, że wiesz... Mogłaś nam powiedzieć wcześniej.
- Dobra, ludzie, bo nie pójdziemy tam do wieczora. Chodź, dam ci coś swojego, skoro dla Martinusa ubiór to taki gigantyczny problem - odezwał się Marcus.

Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojej garderoby.

- I? Mac, gdzie mam tego szukać?
- Chyba tam gdzieś, skarbie - wskazał najwyższą półkę.
- Nie dosięgnę tam. Nie idę.
- Podsadzę cię.

Chwycił mnie za biodra i posadził na swoich ramionach.

- Strasznie lekka jesteś.
- Jasne. Hmmm, mogę ten zielony zestaw?
- No.

Zestawił mnie na dół.

- Ok, odwrócisz się Marcus?
- Nie chcę, Emma, proszę.
- Mac.
- Ugh, dobrze.

Roześmialiśmy się.
Przebrałam się. Co z tego, że wyglądam jak półtora nieszczęścia.

- Super.
- Skoro tobie się podoba, to jest względnie spoko - złączyłam nasze usta.
- Ty zawsze wyglądasz pięknie. Masz - wręczył mi parę swoich, spersonalizowanych, czerwonych korków. - Niechodzone.
- Dziękuję ci - przytuliłam go i zeszliśmy na dół. Z komody wzięłam bransoletkę od Maca i bandanę, które założyłam na rękę.
Martinus siedział przed domem, przeglądał social media.

- Martinus! Jak wyglądam? - spytałam się go, nie licząc na komplement.
- Nieźle, nawet powiem, że pięknie - na te słowa przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się. - Przepraszam was za to, że zrobiłem jakąś niepotrzebną dramę i w ogóle. Kocham was.
- Nie no Tinus, nie masz nas za co przepraszać - odparł Marcus.

Ja jak zwykle się wzruszyłam, Mac otarł mi łzy, po czym objęłam ich obu.

- Chodźcie, idziemy.

Po 15 minutach doszliśmy na boisko, gdzie odbywały się już zajęcia.

- Dzień dobry - przywitałam się z trenerem, panem Thomasem.
- Dzień dobry Emma - odpowiedział. - Słyszałem, że dobrze grasz.
- Bardzo dobrze - odezwali się chłopaki z rezerwy.
- O proszę. Grałaś wcześniej?
- To znaczy, gram. W klubie w Oslo.
- Nie mieszkasz w Trofors?
- Nie. Pomagam tu Marcusowi i Martinusowi. Tak jakby pracuję dla nich.
- Rozumiem. Pograłabyś z nami?
- Jasne.

Spędziliśmy na grze dobre 2 godziny. Byłam pierwszą dziewczyną w tym klubie i wszyscy chłopacy się podniecali moją grą. Serio? Gram jak oni, a nawet gorzej.

- Marcus! To twoja dziewczyna? - krzyknął nagle Andre, jeden z zawodników.
- No, a co? - odkrzyknął Mac, biorąc mnie na barana.
- Nic, nic. Dobry gust masz chłopaku.
- Wiem.
- Dzięki, Andre - powiedziałam.

Spędziliśmy na stadionie 3 godziny. Po zakończeniu zajęć pożegnaliśmy się z przyjaciółmi z klubu i poszliśmy do domu.

- Czym oni się tak jarali, chłopcy? - spytałam.
- Bo superowo grasz - odparł Martinus.
- Ugh, nie!
- Emma, przestań - Marcus przyciągnął mnie do siebie.

Po 20 minutach doszliśmy do domu. Przed drzwiami stała Nadia. Dawno już o niej zapomniałam.

- Nadia?! Co ty tu... - zaczęłam.
- Emma! - krzyknęła. - Przepraszam Was!
- Za co? Coś się stało?
- Za to, że wtedy obraziłam cię. Was. Ciebie i Marcusa.
- Nie musiałaś, naprawdę.
- Dzięki tobie, zrozumiałam, że nie można komuś się narzucać.
- Ale tak naprawdę, czy tylko chcesz wkupić się w nasze łaski, a potem nas zniszczyć?
- Nie? Nie.
- Wybaczam - przytuliłyśmy się.
- Nadia, gniewasz się na mnie? - Marcus włączył się do rozmowy.
- Nie! Co ty? Życzę ci szczęścia. Masz wspaniałą dziewczynę. Trzymajcie się!

Byłam zdziwiona. Ta Nadia? Ta sama Nadia, która kiedyś najchętniej by mnie zabiła za to, że jestem z Marcusem? Przyszła i przeprosiła. Wow.

- Nieźle - skwitował Martinus, po czym weszliśmy do domu.
- Ej, za dwa dni lecimy znowu do Oslo - powiedział nagle Marcus.
- Po co? - spytałam, a po sekundzie zastanowienia przybiłam sobie facepalma. - Sammen om Drømmen. Zapomniałam na śmierć.
- Mi dopiero teraz się przypomniało.
A, mamy dla ciebie niespodziankę - oznajmił Tinus, rzucając bratu porozumiewawcze spojrzenie.
- O. A co to będzie?
- Dowiesz się w Trondheim - odparł Mac, całując mnie w policzek.
- Co wy obaj knujecie?
- Nic specjalnego.
- Ktoś będzie na lotnisku?
- Nie ważne. Emma, dowiesz się za dwa dni księżniczko - uciął Martinus.
No cóż. Życie.

du er fantastisk | M&M {completed}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz