57. "Wygrałem"

11.1K 920 133
                                    

Każdy rozszedł się w swoją stronę. Nawet Frankie, która nie była zbyt skłonna do tego, aby nie pójść do pokoju Matta i przeprowadzić z nim poważnej rozmowy. Przekonał ją tym, że nie ma czym oddychać, aby do niego przyjść. Nie za bardzo zrozumiałam o co w tym chodzi, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy zostałam sama, bo Frankie poszła do siebie. Uwielbiam ją wściekłą na Matta, bo wtedy mogę z nią normalnie porozmawiać. Nie chcę jej wtedy zamordować wzrokiem, bo go dotyka. Nie mam jej nawet ochoty oczu wydłubać, bo jest bliżej go niż ja. Jest normalnie i przyjemnie. Jedynie Elias sprawia, że Matt jest trochę dalej niż powinien. Jednak to nie jest aż tak ważne, bo ważne jest to że w ogóle jest.

Z uśmiechem na ustach położyłam się na łóżku przykrywając się kołdrą. Od razu ogarnęło mnie przyjemne ciepło, którego nie mam zamiaru opuszczać. Chyba że chodził by jakiś zabójca z siekierą. Tak jak teraz słyszę kroki za drzwiami, ale jestem zbyt przerażona, aby sprawdzić kto to. Jedynie leżę i słyszę otwieranie się drzwi oraz ich zamykanie. Coraz głośniejsze kroki. Aż w końcu ktoś siada na boku łóżka. Wciąż jestem odwrócona przodem do ściany i nie widzę człowieka, który wdarł się do pokoju. Czuję jedynie dłoń na moim ramieniu i lekkie je pocieranie, aby następnie mnie zacząć budzić. Z tego co wiem to chyba lepiej zabić człowieka kiedy śpi, a nie go jeszcze budzić. Chociaż może to jest honorowy zabójca i chce abym widziała własną śmierć oraz lubi wyzwania. W każdym razie odwracam się do niego przodem i zaczynam prosić Boga, aby był chociaż przystojny. Chociaż tyle o więcej nie proszę. Moje zdziwienie jednak następuje, kiedy otwieram oczy. Przystojny to za mało powiedziane. Te czarne włosy i ciemne oczy to prawie wszystko co teraz widzę, ale już po tym mogę określić kto tu jest. Dlatego oświetlam pomieszczenie telefonem.

- Co ty tu robisz? - pytam lekko zdenerwowana. - Chciałeś iść spać, więc co ty tu robisz? Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale...

- Pojedź gdzieś ze mną. - Przerywa mi w połowie zdania, aby powiedzieć cztery znaczące słowa. Cóż mam poradzić na to, że jakoś nie wyobrażam sobie życia bez niego i jego uśmiechu.

- Zwariowałeś?

- Czemu? - pyta przysuwając się do mnie bliżej, abym mogła go lepiej słyszeć. Jest już późno, więc każdy już śpi... Prawie każdy. - Czemu nie chcesz ze mną nigdzie jechać? Zrozumiem wszystko tylko mi powiedz.

- Ponieważ moją miłością jest łóżko, a ty tego nie rozumiesz. Moje ciepło też tu jest. Dlatego mi tutaj dobrze.

- Ja mogę być twoim ciepłem. - Posłał mi ten swój uśmieszek, abym się zgodziła. Pytanie tylko czy jak powiem tak to co wtedy będę chciała? Jego ciepło czy jego spotkanie ze mną?

- Zgoda. - Wybieram obydwa. W końcu to ja. - Gdzie jedziemy?

- Niespodzianka.

- Jak mam się ubrać?

- Zimno, bo od teraz ja jestem twoim ciepłem - mówi po czym wychodzi zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.

Co tu się właśnie wydarzyło?

~•~

Madeline Pov:

Siedzę nasłuchując jakichkolwiek odgłosów. Matt wszedł do pokoju obok, a ja nie wiem co on mógłby tam robić. Tak więc z szklanką przy uchu siedzę i się w ogóle nie odzywam. Spoglądam jedynie na swoich towarzyszy, którzy są tak samo ustawieni jak ja. Żadne z nas nie wydaje nawet dźwięku. Nawet nie słychać aby ktoś oddychał. Nie wiem nawet czy w ogóle żyją. Jesteśmy teraz jakby umarli, bo oczekujemy swojego zwycięstwa. Dlatego właśnie nasłuchujemy. Po chwili ktoś wychodzi, a Frankie wstaje z podłogi.

- Uslyszeliście coś? - pyta spoglądając na naszą dwójkę.

Oboje kręcimy głowami ze zrezygnowaniem. Miałam nadzieję że Elias wygra i Matt powie w końcu coś Harley. Zabierze ją gdzieś. Jesteśmy przecież w miejscu, gdzie prawie każdy słucha się jego poleceń, bo następcą Przywódcy oddziałów. Jednak on nic nie robi aby Harley była z nim. Robi wszystko na opak. Wątpię aby moja przyjaciółka w ogóle na niego spojrzała kiedy wrócimy do domu. Paula zabije Matta kiedy to zauważy.

- Powinniśmy chyba wracać... - zaczyna Elias, ale kończy kiedy słyszymy otwieranie drzwi obok. To Harley wyszła ze swojego pokoju. Dlatego teraz najważniejsze jest to, aby każdy z nas był cicho.

Żadnego słowa nie słychać. Nie możemy ich usłyszeć. Matt zachowuje się przy wymykaniu z domu jak ninja. Harley nie jest lepsza, ale do najgorszych nie należy. Dlatego w domu panuje kompletna cisza. Gdyby nie głośno zamknięte drzwi od domu to pewnie byśmy pomyśleli, że oni są wciąż w środku. Dlatego nie tracąc czasu podbiegamy całą trójką do okna. Nie widać konkretnej osoby, ale widać sylwetki. Dwie osoby wsiadają do auta Matta. Elias i ja od razu zaczynamy się szczerzyć jak debile. Frankie nie wygląda na zadowoloną z powodu przegranej.

- To mógł być ktokolwiek - mówi. - To James mógł pójść z Caroline na romantyczną kolację.

- Przyznaj, że jesteś po prostu zła, bo ktoś mógł zawładnąć sercem Matta i nie byłaś to ty - wygarnął jej Elias. - Mówiłem że mój kuzyn jest zdolny do zakochania się a ty mi nie wierzyłaś. Dlatego on ciebie nie pieprzył. Podoba mu się Harley, a nie ty.

- Kłamiesz. Ja się każdemu podobam.

- Najbardziej swojemu przerośniętemu ego - mówi Elias. - Skoro mi nie wierzysz to chodź sprawdzić czy są w pokoju i smacznie śpią.

Frankie spojrzała na mnie, a później na mojego kuzyna. Po chwili kiwnęła głową i w trójkę wyszliśmy z pokoju Eliasa. Najpierw poszliśmy sprawdzić pokój Matta. Coś leży na łóżku i to coś jest w kształcie człowieka. Dlatego Frankie się uśmiechnęła. Ja jednak mam inną wizję. Swoją wizję. Mianowicie taką, że znam Matta.

- Mówiłam, że twój kuzyn nie jest zdolny do tego, aby ktoś mu się podobał. - Niby mówi szeptem, ale głośno słychać jej szczęście aż zaraz ogłuchnę. Nic dziwnego że Paula jej nie lubi.

- Nie ciesz się za wcześnie żono Frankensteina - mówię podchodząc do łóżka Matta i odkrywając kołdrę. Dmuchana seks lalka, która używana jest tylko jako przykrywka. - Mój brat nie pierwszy raz wymyka się z domu w ten sposób. Układanie ciuchów jest bardzo pracochłonne, a taka lalka jest bardzo do niego podobna. Dlatego właśnie jej używa.

- Wygrałem! - krzyknął Elias cały szczęśliwy. - Proszę o swoją nagrodę. - Wystawił ku niej rękę, a ona położyła na niej banktot pięcio dolarowy. - Miło jest robić z tobą interesy.

- Co tu się dzieje? - Każdy spojrzał na czwartą osobę w tym pokoju, a mianowicie na moją matką. Wtopa. - Mogę się dowiedzieć dlaczego jesteście w trójkę w pokoju Matthew? Dlaczego nie ma go tutaj? Dlaczego na jego łóżku leży dmuchana lalka? I dlaczego krzyczycie?

- To proste ciociu. Założyłem się z Frankie o to czy Matt zabierze gdzieś dzisiaj Harley. To był okrzyk mojej radości z wygranej.

- Eliasie, nie można się o coś takiego zakładać. - Mama wygląda jakby była naprawdę z nas zawiedziona. Jednak widać również na jej twarzy lekki uśmieszek. - Powinniście się wstydzić.

- Co się dzieje? - spytał ojciec, który wszedł właśnie z Cody'm do pomieszczenia. - Ktoś mi wyjaśni?

- Twój syn uciekł z domu zabierając ze sobą przyjaciółkę twojej córki - wytłumaczyła mu mama.

- Matt zabrał gdzieś dzisiaj Harley? W sensie sam na sam? - Pokiwaliśmy głowami, a ojciec odwrócił się w stronę wujka. - Wygrałem frajerze.

Tak jak w przypadku Frankie i Eliasa tak i w tym przypadku ojciec wystawił dłoń w stronę Cody'ego. Ten położył na niej banknot stu dolarowy. Matka spojrzała na nich i pokiwała głową ze zrezygnowaniem.

- Nie mam już na was sił. - Z tymi słowami wyszła z pokoju. Ojciec i Cody spojrzeli na siebie a później na nas, a my wzruszyliśmy tylko ramionami.

Fucking mazeWhere stories live. Discover now