60. Spotkanie z Jokerem

10.5K 785 75
                                    

Już od dwóch dni jesteśmy w Golden Fall i uczęszczamy do szkoły. Coś się zmieniło od tego czasu. Dostałam wolne na tydzień z pracy, abym mogła odpocząć. Mike rozmawiał ze mną, ale nie pojechałam z nim już na żadne walki. Chciałam odpocząć od Matthew, więc unikałam go również w szkole. Próbował się do mnie dodzwonić a nawet atakował mnie sms-ami, ale za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem. Unikałam go z jednego konkretnego powodu. Chciałam wszystko sobie poukładać. Nie mówiłam nikomu co się dzieje ani co wydarzyło się między mną a nim. Paula chciała go nawet pobić za to, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Jednak za każdym razem omijałam ten temat. Nikt nie powinien się dowiedzieć co mam zamiar teraz zrobić.

Stoję po drugiej stronie ulicy. Naprzeciwko mnie jest dom, który tak jak mi się wydawało z daleka tak jak i teraz jest bardzo wysoki. Wielki garaż a nawet i większy niż widać z daleka. Jedno jest też inne niż widać że wzgórza - ogród jest większy. Nie wiem ile ktoś poświęcił pracy, aby przygotować to wszystko. Jednak teraz ten ktoś jest w środku sądząc po świecącym świetle na górze jak i na dole. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, bo w sumie nie powinnam tutaj być. Nie znam nikogo w pobliżu tak samo jak nie znam nikogo w środku. Każdy tutaj jest mi obcy, a mimo to i tak wchodzę na werandę. Co gorsza jest ciemno i moja świadomość podłoża jest nijaka. Jednak w końcu dochodzę do ciemnych drzwi. Podnoszę rękę, aby zapukać, ale po chwili ją chowam. Co będzie jeśli mnie tam zabiją? Co jeśli mnie zgwałcą? Co jeśli zrobią coś nie tylko mi, ale także i Nico? Moje pesymistyczne myśli krążą w okół. Boję się coraz bardziej, ale po chwili uświadamiam sobie, że to przecież Matt powiedział, że mogę tu przyjść. Wątpię, aby zrobił mi coś złego. Przecież mnie lubi, a ja lubię jego. Mimo, że omijam go od dwóch dni.

Podnoszę dłoń do góry i szybko zaciskam ją w pięść. Uderzam kilka razy w drzwi, a po chwili przestaję. Nie wiem co sobie myślałam, kiedy tu przyszłam, ale teraz jest już za późno. Stoję przed otwierającymi się drzwiami. Zza których po chwili wychodzi brunet. Nie ma miłego wyrazu twarzy przez co mam ochotę uciec. Mimo tego, że uśmiecha się szeroko.

- Zgubiłaś się? - pyta, ale nim zdążam cokolwiek odpowiedź on znowu mówi. - Wejdź do środka. Pewnie jest ci zimno. - Odchodzi kilka kroków do tyłu, aby zrobić mi miejsce. Teraz wiem, że jest już za późno, aby cokolwiek innego zrobić. Dlatego wchodzę do środka. - Chcesz coś pić? - Kiwam głową, bo nie mam pojęcia co się aktualnie dzieje. Nie przyszłam tutaj, aby urządzać sobie z nieznajomym facetem jakiś babski wieczór. - Wódka, piwo, whiskey, wino, bimber?

- Woda.

Chłopak kiwa posłusznie głową, a następnie przechodzi do kolejnego pomieszczenia. Idę za nim. Pomieszczeniem okazuje się kuchnia, która jest nowocześnie urządzona. Chłopak podchodzi do lodówki i wyciąga z niej wodę oraz puszkę piwa. Z górnej szafki bierze szklankę.

- Co cię tu sprowadza? W tak niebezpieczną okolicę? - spytał nalewając mi wody do szklanki. - Niektórzy mówią, że się zgubili, a ty? Jaka jest twoja wymówka?

- Szukam czegoś. - Chłopak podał mi szklankę z wodą, którą od razu wzięłam i się z niej napiłam. - Powiedział mi, że mogę to właśnie tutaj znaleźć.

- Któż to taki? - zapytał, a obraz zaczął być nagle niewyraźny. Dlatego zrobiłam kolejnego łyka wody.

- Przyjaciel.

- Jak się nazywa?

- Nie...

Nie mogłam dokończyć, bo nagle zrobiło mi się słabo. Obraz się zamazał, a ja sama próbowałam się utrzymać jeszcze na nogach. Z wielkim trudem, bo muszę podtrzymać się blatu kuchennego. Zamknęłam oczy, aby je choć trochę oczyścić. To był błąd, bo od razu upadłam, a jedyne co jeszcze zauważyłam to zwycięski uśmiech bruneta, którego nawet nie wiem jak ma na imię.

~•~

Ciemno, jasno, ciemno, jasno, ciemno, jasno... Jedynie to widziałam przez powieki. Ktoś zaczął bawić się światłem. Dlatego próbuję przetrzeć oczy, ale jedyne co mi się udaje to wyczuć, że nie jestem u siebie w pokoju. Nie jestem też położona na łóżku czy czymkolwiek. Siedzę natomiast na czymś twardym opierając się o jakieś szczebelki. Nadgarstki związane mam za sobą, a oddech nagle staje się nierówny. Moje kostki również są przywiązane. Dlatego jedyne co mi zostało do zrobienia to otworzyć oczy. Mogę też mówić, ale to wydaje mi się złym rozwiązaniem zdając sobie sprawę z tego co chcę powiedzieć. Dlatego siedzę cicho ze skutymi kończynami.

Po otwarciu oczu pierwsze co zauważam to chłopaka bawiącego się światłem przez którego znalazłam się w tym miejscu. Chociaż wydaje mi się, że najbardziej winny może być jedynie Matthew. To on powiedział, że będę tu bezpieczna. Jakoś tego nie czuję.

Kolejną osobą staje się blondyn z niebieskimi oczami. Stojący obok stołu z narzędziami. Dlatego rozglądam się dookoła. Sądząc po wielkości i ilości aut to jestem w garażu. Jednak sądząc po tym jak duże jest to miejsce to mogę być również w warsztacie samochodowym. Kilka starych samochodów rozbieranych na części. Stale gasnące i zapalajace się światło sprawia, że znów spoglądam na chłopaków przede mną. Blondyn idzie w moją stronę, a brunet odwraca się do nas tyłem spoglądając na stół z narzędziami.

- Dobrze się czujesz? - pyta blondyn kucając obok mnie. Oczywiscie nic nie robię. Nie mam zamiaru nic o sobie mówić nawet jeśli chodzi o to jak się czuję. - Boli cię coś? - Chłopak przekręca na boki głowę jakby patrzył czy na pewno nic mi nie jest. - Masz mdłości, zawroty głowy czy ból w różnych częściach ciała? - Wyprostowuje plecy i obieram punkt przed sobą. Jakaś szafka. - Jesteś na coś uczulona?

- Sranie w banie. - Słyszę charakterystyczny głos bruneta, który właśnie uderzył czymś w stół. - Pytaj się ją o Zacka. Musi coś o nim wiedzieć.

- Zróbmy tak. - Mówi do mnie blondyn. - Jeśli powiesz mi coś o sobie to ja powiem ci coś o mnie. Zaczynajmy. - Chwila przerwy chyba daje mi znać, że powinnam zacząć. - Okej, to ja zacznę. Mam na imię Hektor, a ty? - Wciąż cisza. Nie powiem im nic, a półka przede mną sprawia, że chyba zaraz się w niej zakocham.

- Twoje metody zawsze były do bani. - Mówi brunet, a ja chyba będę musiała przyznać mu rację. To rzeczywiście jest do bani. - Pozwól że ja się tym zajmę. - Poznaje dobrze znany mi dźwięk. Nóż jeżdżący po drewnianym stole. Działa na psychikę, ale także sprawia, że od razu masz ochotę wszystko wyśpiewać, aby nic ci się nie stało. Zawsze kończy się to bólem tej osoby. - Teraz zróbmy tak, że jeśli nie odpowiesz to stanie ci się krzywda.

- I tak mi się stanie. - Jedyne zdanie jakie powiedziałam odkąd się obudziłam. Więcej nic nie usłyszą.

- Tak, ale później zada ci je Joker. Pewnie go znasz. Plotki krążą wokół niego jak muchy. Jedno jest pewne, ob naprawdę potrafi zabić na tysiąc sposobów. Ból jest niemiłosierny, a przeżycie po spotkaniu z nim jest znikome. Dlatego powiedz mi teraz, skarbie. Co słychać...

Nie dokańcza, bo do pomieszczenia wchodzi kolejny chłopak, ale tym razem jest on szatynem. Miejmy nadzieję, że chociaż przynosi dobre wieści.

- Joker przyszedł.

Do pokoju wchodzi mężczyzna z zielonej peruce i doskonałą charakteryzacja na prawdziwego Joker. Chociaż możliwe, że robił sobie makijaż po ciemku. Wcale bym się nie zdziwiła, bo to nie jest podobne do prawdziwego Jokera.

- Zaczyna się zabawa. - Cieszy się brunet.

Fucking mazeWhere stories live. Discover now