10. "Potrzebujemy kelnerki..."

16.4K 990 28
                                    

Obudziłam się ledwo żywa, bo mój brat zdecydował, że wróci do domu pijany. Z racji tego, że mam pokój obok drzwi wejściowych to wszystko słyszałam i byłabym wyrodną siostrą gdybym mu nie pomogła. Jeden z jego kolegów - Kacper - przyprowadził go do domu. Nigdy nie widziałam swojego brata w takim stanie. Jego nogi były wszędzie i nigdzie jak Chuck Norrisa. Dlatego musiałam pomóc mu wejść do pokoju, bo mama akurat spała w salonie po ciężkim dniu w pracy i nie chciałam, żeby on ją zbudził. Chociaż znając swoją mamę to i tak pewnie wszystko słyszała.

Westchnęłam głęboko i poszłam w samej bluzce do łazienki, żeby przemyć sobie chociaż twarz. Zimna woda z samego rana na twarzy to nie jest zbyt dobry pomysł. Moje ciało od razu odsunęło się, kiedy poczułam chłód. Dlatego odpuściłam sobie zimną wodę i poszłam do kuchni nastawiając wodę, żeby zrobić sobie kawę. Rzadko ją piję, ale czasami nie mam wyjścia, bo wiem że nie przetrwam całego dnia na nogach.

- Wody - odwróciłam się zszokowana w stronę głosu i ujrzałam jego zmarnowaną twarz. Ma kaca i pewnie wielkiego - Wody - wymamrotał.

Przewróciłam oczami i podeszłam do szafki nad zlewem, żeby zdjąć z niej szklankę. Następnie nalałam mu trochę wody do niej, żeby później podać ją Mike'owi. Wypił wszystko jednym duszkiem jeszcze zanim zdążyłam zakręcić butelkę. Oczywiście nie zrobiłam tego do końca, bo chłopak odsunął mnie od blatu i złapał szybko butelkę. Nie zawracał sobie głowy, żeby ją odkręcić. Wsadził od razu ją do buzi. Zaczął pić z niej robiąc łapczywe łyki. Przewróciłam tylko oczami na jego zachowanie i zasypałam kawę sobie do kubka.

- Plastik jest nie dobry - mruknął wyjmując z ust zakrętkę od butelki. Teraz już nigdy nie wezmę jej do rąk - Mamy jakieś tabletki na ból głowy?

- W szafie w korytarzu. Rozsuń jedną stronę i znajdziesz tam dwa koszyki tabletek. Szukaj aż znajdziesz - wyszedł z kuchni, a w tym czasie woda zaczęła dawać znak, że jest już gotowa - Jest mama? - spytałam nalewając sobie wody do kubka.

- Jest w szkole - wypiłam łyka kawy biorąc kolejny wdech.

Nie, moja mama się nie uczy, ale tam pracuje. Nie jest nauczycielką. Jest sprzątaczką. Oczywiście wszyscy uczniowie lubią moją mamę. Chodziłam tam do szkoły, więc wiem jak to jest. To, że każdy ją lubi może być spowodowane tym, że ona otwiera największą salę w mieście, która mieści się w szkole. Każdy tamtejszy chłopak uwielbia grać w piłkę nożną i jakoś mnie to nie dziwi, bo ja też lubię. Mój brat nie wie jak to jest być tam w szkole, kiedy mama pracuje, bo on chodził do sportowej. Nie, nie uczył się już wtedy kick boksingu, ale uwielbiał kopać w piłkę. To właśnie sprawiło, że zwiedził pół kraju jeżdżąc na różne obozy sportowe czy mecze. Znudziła mu się chyba już chyba gra skoro zaczął interesować się kick boksingiem. Jednak wiem, że szuka klubu piłkarskiego.

- Co dzisiaj robisz? - spytał wchodząc do kuchni i popijając tabletkę wodą - Nie zamierzasz chyba całej soboty przesiedzieć w domu? - podniósł na mnie swoją jedną brew. To śmiesznie nawet wygląda w jego wykonaniu.

- Nie wiem, Mike. Dzisiaj sobota i jest to dzień sprzątania, więc może najpierw posprzątam, a później pomyślę - zobaczyłam jego niezadowoloną minę, kiedy o tym wspomniałam. Otóż mój brat uważa, że jestem aspołeczna i może mieć niestety też rację - Jednak myślę też o odwiedzenie Black'ów - dodałam szybko nie wiedząc jak to może się skończyć.

- W takim razie, pozdrów ode mnie Matta i dam ci jeszcze papiery dla niego - uniosłam swoje brwi do góry modląc się, żeby żartował. W końcu dobrze wie, że go nie lubię jak zresztą każdego - Widziałem was na siłowni. Wiem, że się lubicie, bo nawet on mi tak powiedział.

- Mówiliście o mnie - wzięłam kolejnego łyka kawy próbując nie brzmieć jak ciekawska istota - Co takiego?

- Nic wielkiego w sumie, ale czasami mogłabyś być dla niego miła - prychnęłam pod nosem i pokręciłam głową, bo oboje dobrze wiemy, że czasami to jest nie realnie. Miałam mały problem z agresją, która częściowo już zanika, ale wciąż się pojawia, on jednak o tym nie wie - To nie jest takie trudne - uderzył mnie lekko w bok, a ja się zachwiałam - Mówił, że cię nie zna, ale przypadłaś do gustu jego przyjaciółce, która nie jest lesbijką. Pytałem się dla pewności - uśmiechnął się na koniec zabrał mój kubek, a następnie wziął z niej łyka.

- Kawa na kaca nie pomaga, ale sok pomarańczowy z miąższem owszem - powiedziałam głośniej, kiedy wychodził z kuchni.

~°~

Pogoda dzisiaj mi nie sprzyja, ale co się dziwić skoro za niedługo będzie grudzień. Każdy kolejny dzień przybliża mnie do śmierci. Pesymizm odkąd skończyłam osiem lat wciąż jest i jakoś nie zamierza mnie opuścić. Każdy uważa mnie za optymistkę, bo zawsze się śmieje, ale to jest śmiech bezsilności. Nauczyłam się cieszyć się każdego dnia, ale też mieć dystans do ludzi, żeby nie cierpieć jak mnie opuszczą.

Chwyciłam mocniej papiery nie chcąc ich zgubić. Mike mnie zabije jeśli się tak stanie. W sumie to on chciał, abym je wzięła, więc to będzie jego wina jeśli coś się stanie. Westchnęłam głęboko i stanęłam przed drzwiami na Aveanstreet. Nienawidzę tego uczucia, kiedy wydaje mi się że nikogo nie ma i nic dzisiaj nie osiągnę swoim przybyciem.

- Harley - drzwi otworzyła mi zawsze uśmiechnięta Nicole, która mnie przytuliła na powitanie - Wchodź do środka - odsunęła się trochę, żeby zrobić mi miejsca, a bez chwili wahania zrobiłam krok w jej stronę. Następnie poszłyśmy od razu do kuchni i dostałam swój ulubiony sok jabłkowy - Tobias zawołaj Madeline.

- Tak właściwie to mam coś przekazać Mattowi - uśmiechnęłam się szeroko do mężczyzny o czarnych włosach i oczach, który posłał mi tylko lekki uśmieszek i wyszedł z pomieszczenia - Chyba przyszłam nie w porę - powiedziałam, kiedy zauważyłam jak Nicole zaczyna mieszać coś w garnku.

- Skądże - machnęła ręką i odwróciła się w moją stronę - Nie wiedziałaś przecież, że gotuję obiad. Jednak wiesz, że na nim zostaniesz.

- Naprawdę bym chciała, ale nie mogę, bo...

- Musi się uczyć, bo jest przecież najlepszą uczennicą w klasie. Po prostu pozazdrościć takich ocen - przerwał mi Matt, który mówił to wszystko z sarkazmem, którego dało się wymacać w powietrzu - Znowu jestem ci do czegoś potrzebny.

- Matthew - oburzyła się Nicole - Bądź miły dla gościa.

- Mam dużo spraw z związku z... - urwał i popatrzył na Nicole, która szybko odwróciła się w stronę garnków i zaczęła w nich mieszać. Matt natomiast pokręcił głową i popatrzył na mnie z przymrużonymi oczami - Co tym razem?

- To samo co wcześniej - podeszłam do niego i perfidnie przed nim upuściłam na podłogę plik kartek - Ups - powiedziałam z ironią i nachyliłam się tak, żeby tylko on mnie mógł usłyszeć - Teraz będziesz musiał się po nie zgiąć. Mam nadzieję, że korona ci z głowy nie spadnie, księciuniu - poczułam jego dłonie na moich bokach, a po chwili byłam już plecami przy ścianie.

- Prowokujesz do tego, żebym zaczął swoje zemsty, a tego uwierz mi, nie chcę - powiedział do mojego ucha i już się chciał oddalić, ale przytrzymałam go za rękaw jego bluzki.

- Nie groź mi - powiedziałam z zaciśniętymi zębami, a później go puściłam, żeby podniósł te swoje papiery. Popatrzyłam na Nicole, która stoi uśmiechając się do garnków i udaje, że niczego nie widziała - Dziękuję za zaproszenie na obiad, ale muszę niestety znaleźć pracę - już chciałam wychodzić z domu, ale nie pozwolono mi.

- To dobrze się składa, bo potrzebujemy kelnerki do naszej kawiarni. Jak myślisz, Tobias? - popatrzyła na swojego męża, którego teraz dopiero zauważyłam, a on również się uśmiechał. Chyba przestanę tutaj przychodzić.

- To twoja kawiarnia, kochanie, więc ty decydujesz - powiedział i popatrzył na swojego syna, który zajęty jest aktualnie czytaniem papierów - Matthew, a ty jak myślisz?

- Taa, masz rację. Jak zawsze - machnął ręką i przeszedł obok mnie kierując się do swojego pokoju.

- Pozostaje więc tylko kwestia czy ty chcesz? - od razu pokiwałam energicznie głową. Teraz nie muszę martwić się o czesne i pracę. W dodatku będę miała najlepszych pracodawców pod słońcem.

Fucking mazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz