14. "Skoro taka jest twoja prośba"

15.5K 959 38
                                    

Nie ważne ile razy będę mówiła, że nienawidzę Matta to i tak nie zmieni jego podejście do mnie. Będzie się starał do końca życia, żebym tylko zmieniła o nim zdanie. Jakoś mało mnie interesuje fakt, że jemu nie podoba się moje zdanie. On sam je sobie wypracował, więc nie powinien mieć do mnie żalu.

- Dłużej się nie dało? - spytał, kiedy wyszłam z pokoju przez okno, żeby mama niczego nie zauważyła. Później przynajmniej będę miała jak wrócić - Dałem ci pięć minut, a ty się ociągałaś.

- Jesteś idiotom - stwierdziłam wsiadając do auta - Tylko się przebrałam, więc zajęło mi to tylko trzy minuty. Jednak twój plan działa, bo zmieniłam o tobie zdanie - Matt popatrzył na mnie z uniesioną brwią, a po chwili odwrócił wzrok przed siebie, włączył silnik i wyjechał spod mojego domu - Teraz wiem, że jesteś niecierpliwym, zadufanym w sobie, aroganckim dupkiem - skwitowałam uśmiechając się do swojego odbicia w szybie.

- Nie taki był plan - popatrzyłam znowu na niego. Jego umięśnione ramiona napinały się za każdym razem, kiedy obracał kierownice.

- To zmień swoje zachowanie. Bądź milszy i spokojniejszy. Może wtedy będę miała o tobie lepsze zdanie.

- Chciałabyś - prychnął - Jakoś ja tak nie mogę zrobić. Mam pewne normy, które muszę utrzymać, żeby nie być na dnie jak... - urwał.

- Jak ja? Jakoś mi na dnie się podoba, bo nikt nie interesuje się twoim życiem oprócz najbliższych. Widzisz tylko swój cel i dążysz do niego, bo każdy ci pomaga. Gdybym była tam gdzie ty to pewnie by każdy zapraszał mnie na imprezy, a na to nie mam czasu. Mam szkołę i jeszcze do tego pracę. Nie podoba mi się nocne życie. Może ze względu na to, że nawet go nie mam - westchnęłam opierając się o zimną szybę - Jednak czy to jest złe?

Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się, bo żadne z nas nie miało nic do powiedzenia. Nawet nie odezwałam się, kiedy Matt włączył radio i poleciała jakaś muzyka z niego. Paula miała rację, on nie ma gustu muzycznego i to się nigdy nie zmieni. Westchnęłam głęboko i zamknęłam oczy, ale po chwili znowu je otworzyłam. W aucie potrafię spać tylko ze zmęczenia i to najwyżej pół godziny. Mam chorobę lokomocyjną i w dodatku boję się wypadku. Dlatego nie lubię szybkich karuzel. Westchnęłam głęboko uświadamiając sobie, że nadal nie wiem gdzie jedziemy. Jednak postanawiam być cicho i mieć niespodziankę. Mijaliśmy lasy, pola i śpiące miasto. Każde okno jest granatowe. W dodatku pies gonił się z innym psem, kiedy przejeżdżaliśmy obok. Ludzie śpią o północy, ale zwierzęta się wtedy budzą. To wspaniałe życie zostaje zakłócone przez ludzi. Każdy człowiek ugania się za czymś. W końcu jednak dojechaliśmy na miejsce. Plac przed nami jest ogromny, ale nikogo tutaj nie ma. Myślałam, że zabierze mnie na jakąś domówkę, do klubu. Bardziej coś w jego stylu. Nie sądziłam, że zabierze mnie na pustą polanę. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi. Wyszłam z auta, a Matt stał już obok mnie. Patrzyłam na to co robi. On jedynie jakby nigdy nic wyciągnął z bagażnika wódkę i dwa piwa.

- Które lepsze? - spytał podchodząc do mnie i wskazując na swoje dłonie.

- Masz w bagażniku barek?

- Zwariowałaś? - chciał mnie wyśmiać, więc próbowałam zakryć twarz swoimi włosami. On jedynie podniósł jedną ze swoich kostek u rąk mój podbródek - Po co mi barek skoro mam tam małą lodówkę? - uniosłam brwi i chciałam coś powiedzieć, ale on jedynie przyłożył jedną z butelek do mojego ciała. Kiedy poczułam zimne szkło, szybko odsunęłam się od niego - Mówiłem - uśmiechnął się zwycięsko - Więc które wolisz?

- Masz piwo owocowe? - rzadko kiedy pije piwo owocowe, a ono nie ma takiego działania jak zwykłe - Proszę - zatrzepotałam rzęsami jakby mi naprawdę na tym zależało, ale prawda jest inna. To on chce, abym piła, więc to on się powinien starać, a nie ja.

- Masz szczęście, że Paula na rozgrzewkę pije tylko owocowe. Później popija wódkę jakimkolwiek napojem. Nawet wódką - przewrócił oczami i podszedł z tyłu auta, żeby otworzyć bagażnik i wyciągnąć z niego owocowe piwo - Dlatego mam tego gówna wiele - postukał butelkami o siebie i podszedł do mnie, aby mi jedną wręczyć. Po chwili otworzył obie.

- Dlaczego pijesz? Przecież prowadzisz - przewrócił oczami i zrobił łyka piwa.

- Nie przesadzaj - mruknął - To tylko jedno piwo.

- Dlaczego owocowe? Podobno nie lubisz - zrobiłam trochę większego łyka niż on. Mam jeden mały problem. Kiedy z kimś pije to zawsze kończę pierwsza. Piję często i robię duże łyki - Wytłumacz się.

- Nie chcę pić coś innego niż ty - usiadł na masce samochodu, a ja obok niego - Lepiej ci będzie, kiedy będę pił to samo.

Odkąd zapukał do mojego okna to zastanawiam się dlaczego on jest taki miły. Można być uprzejmym, ale to jednak Matt. Osoba, która udawała pijaną, żeby mogła sobie popatrzeć na moje atuty. Osoba, która martwi się o siebie i rodzinę, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. To jest Matt Max Black, on nie potrafi być miły.

- Jakbyś się tym jeszcze przejmował - położyłam plecy na szybie wpatrując się w gwiazdy, żeby nie patrzeć na Matta. On jest inny, ale nie wiem czy to dobrze - Po prostu chcesz zachować trzeźwość, a mnie upić. Myślisz, że mam słabą głowę. To wszystko. Jest tylko jeden błąd. Mogę zachowywać się jak pijana, ale nią nie będę.

- Tak samo jak ja, kiedy spałaś u nas? - nie musiałam na niego spoglądać, żeby wyczuć że się uśmiecha.

- Tak - nie będę go obrażała, bo to może być ostatni raz, kiedy taki jest. Trzeba korzystać z chwili - Właśnie tak samo jak wtedy.

- Może uda ci się mnie zaciągnąć do łóżka - podniosłam się raptownie na siedząco, aby na niego spojrzeć, ale on wziął tylko łyka piwa i przez cały czas się na mnie patrzył. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja mam ochotę go zabić. Mam też nadzieję, że zrobię to własnymi oczami - Nie udawaj niewiniątka - zaśmiał się lekko - Lubisz, kiedy masz kontrole czy wolisz... - nie dokończył, bo jakoś tak się stało, że ochlapałam go piwem i jakoś tego nie żałuje.

- Zawieź mnie do domu i zapomnijmy o wszystkim. Nic nigdy się nie wydarzyło. Ja nie znam ciebie, a ty nie znasz mnie. Wróćmy do miejsca z którego przyszliśmy. Do miejsca w którym mijaliśmy się i nigdy nie powiedzieliśmy sobie cześć.

- Skoro taka jest twoja prośba.

Wziął zamach i wyrzucił gdzieś butelkę. Napój rozlał się w locie, a butelka roztrzaskała się o kamień. Natomiast ja bez słowa weszłam do auta, a Matt po chwili usiadł obok. Jechaliśmy w ciszy. Dość wyczuwalnej i znienawidzonej ciszy. Nawet dźwięki muzyki nie mogli jej zagłuszyć, więc Matt po prostu z niej zrezygnował. Dojechaliśmy w końcu na miejsce. To dziwne, bo wracaliśmy chyba krócej niż jechaliśmy. Jednak jakoś nie mam sił, żeby o tym myśleć. Dlatego wysiadłam z auta, a Matt za mną. Jakoś nie mam ochoty z nim rozmawiać, więc tylko popchnęłam lekko okno, a ono się otworzyło i weszłam do środka. Niestety czarnowłosy za mną.

- Co chcesz? Mieliśmy zapomnieć - mruknęłam podchodząc do fotela, żeby zabrać z niego piżamę - Chyba pierwsza oznaka Alzheimera - Matt położył się na moim łóżku z rękami pod głową.

- Ile chłopaków odwiedziło już ten mebel? - spytał i jakoś nie zamierzał się ruszać z mojego łóżka - Albo łazienkę?

- Zjebałeś - powiedziałam najnieczulej jak potrafiłam, czyli nawet mi to wyszło - A teraz wyjdź - wskazałam na okno. Od razu wstał i wyszedł, a ja mogłam wreszcie normalnie wtulić się w moją poduszkę i zasnąć.

Fucking mazeWhere stories live. Discover now