6. "Jedziesz z nami?"

18.2K 1K 123
                                    

Pierwsze co usłyszałam to krzyki Tobiasa, który krzyczał coś o swoim alkoholu. Nicole go jakoś uspokoiła. Też bym chciała przeżyć taką miłość jak oni. Wydaje mi się czasami, że to jest jak wyjęte z jakiejś bajki. Niestety u mnie tak nigdy nie będzie, bo ja nie potrafię już kochać. Chociaż się starałam to nie mogę.

Wstałam z łózka, kiedy znudziło mi się już leżenie i zabrałam swoje ubrania, żeby wziąć w końcu szybki prysznic. Następnie rozczesałam swoje brązowe włosy do pasa i złapałam za gumkę, żeby zrobić wysokiego kucyka. Każdy namawiał mnie, żebym zaczęła chodzić w rozpuszczonych włosach, ale zbywałam ich mówiąc, że zaczynają mi się wtedy plątać, a ja nie lubię jeść własnego owłosienia.

Wróciłam do pokoju po niedługiej chwili, bo musiałam obudzić Madeline. Moje nawoływania przyniosły marny skutek, więc zostało mi tylko jedno wyjście. Wzięłam rozbieg i wskoczyłam na jej ciało. Efekt był natychmiastowy. Oczywiście nie zamierzałam, żeby ona zaraz się na mnie obrażała ani zrzuciła mnie z łóżka. Jednak nic nigdy nie idzie po naszym planie.

- Idź do kuchni. Zaraz przyjdę - mruknęła niezadowolona patrząc na zegarek w telefonie.

Westchnęłam głęboko i wstałam z twardej podłogi, żeby w końcu zejść do kuchni. Madeline ma najlepszych rodziców na świecie skoro sami jej robią śniadanie do szkoły i jeszcze coś, żeby zjadła przed nią. Dlatego bez chwili zastanowienia wyszłam z pokoju. Nie przewidziałam tego, że w tym samym czasie zrobi to Matt. Tak szczerze to myślałam, że będzie spał do późna z powodu wczorajszej/dzisiejszej nocy. Miałam też taką cichą nadzieję, że już więcej go nie zobaczę, ale jednak ukazał mi się z samego rana z uśmieszkiem na twarzy. Szczerze to mam ochotę zedrzeć mu ten uśmiech. Jednak bez jakichkolwiek słów zeszłam po schodach na dół. Od razu skierowałam się do kuchni. Moim oczom ukazał się talerz kanapek i trzy szklanki naprzeciw krzeseł. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam przy jednej z nich. Naprzeciw mnie usiadł Matt.

- Jak się spało? - spytała Nicole, która siedziała na jednym z krzeseł popijając swoją kawę - Mam nadzieję, że Matthew nie obudził cię, kiedy wracał do domu - spojrzała na syna ze ściągniętymi brwiami - Ani kiedy wypijał ulubione piwo swego ojca.

- Ma ich pełno to bez jednego nic mu się nie stanie - odparł Matt gryząc jedną z kanapek, a po chwili popijając ją sokiem pomarańczowym z miąższem - Jeśli tak bardzo mu na nich zależy to odkupię mu. Przecież nic wielkiego się nie stało.

Żadne z nich już nic nie powiedziało, a ja uśmiechnęłam się, bo nie jestem świadkiem ich kłótni. Jednak nie mogłem odetchnąć z ulgą, bo poczułam kolano Matta obok mojego. Powinnam zignorować ten fakt, bo w końcu to może być tylko przypadkowe. Nie jego wina, że ma długie kolana. Dlatego zabrałam kanapkę z sałatę i pomidorem na swój talerz i posyłam trochę ją solą. Wzięłam ją do ręki i próbowałam ugryźć, ale zatrzymałam się w połowie, bo poczułam jak tym razem jego kolano ociera się o moje. Ściągnęłam brwi patrząc na Matta, ale on jadł kanapki jakby nic się nie działo. Popatrzyłam na Nicole, która akurat gdzieś zniknęła. Dlatego bez żadnych skrupułów podniosłam swoje kolano, żeby uderzyć w jego krocze, ale zamiast tego uderzyłam w krzesło. Mruknęłam pod nosem jakiejś przekleństwo i popatrzyłam na Matta ze ściągniętymi brwiami.

- Ja ci nic nie zrobiłem - uśmiechnął się, a ja bym mu nawet uwierzyła gdyby nie to, że jesteśmy sami w kuchni i jakoś wątpię, żeby to było kolano ducha - Chciałem tylko sprawdzić czy wciąż masz te same majtki co wczoraj.

- Dla twoje wiadomości to zmieniam bieliznę codziennie - próbowałam nie zwracać na gorąc moich policzków, kiedy wypowiedział te słowa - Nie wiem jak ty, ale ja dbam o higienę.

- Czekaj - podniósł palec wskazujący na wysokość mojej twarzy na co przewróciłam oczami i wzięłam łyka soku jabłkowego - Czyli, że twoje zużyte majtki są gdzieś w tym domu? Jest na nich w dodatku twój zapach? - uśmiechnął się zadowolony z tego stwierdzenia, a ja mogę się założyć, że moja twarz wygląda jak dojrzały pomidor - Chyba muszę je znaleźć.

- Masz super fetysz - przewróciłam oczami robiąc gryz swojej kanapki.

- Też mi się on podoba - o mało co nie zadławiłam się swoją kanapką, a on się jeszcze do tego uśmiechnął. Mam wielką ochotę poćwiartować jego ciało i wrzucić do toalety - Już wstałaś, Madds? - popatrzyłam w stronę przyjaciółki, która szła jak zombie i nie było się długo zastanawiać, że jedyne czego jej potrzeba to kawa - Twoja ulubiona się już skończyła - powiedział, kiedy dziewczyna stała ze zmrużonymi oczami przed szafką - Nie wiem jak możesz pić to świństwo, więc jako twój dobry, starszy brat wypiłem ją za ciebie.

Nie musiałam długo czekać aż Madeline zareaguje. Może jest śpiąca, ale wtedy jest najbardziej niebezpieczna. Zwłaszcza dla osoby, która jej coś zrobiła. Dlatego nie zdziwiło mnie to, że rzuciła się na swojego brata, a po chwili razem upadli na podłogę. W kuchni powstał głośny huk, kiedy upadło krzesło na którym siedział Matt. Popatrzyłam na tę dwójkę. On próbował ją od siebie odsunąć, a ona próbowała go uderzyć. Wygląda to naprawdę komicznie, kiedy dwójka rodzeństwa się bije, ale żadne z nich nie wygrywa. Chociaż sądząc po mięśniach Matta to on by pewnie to wygrał.

- Co tu się dzieje!? - krzyknął zezłoszczony Tobias, a ja szybko podbiegłam do przyjaciółki i jej brata, żeby odciągnąć ich od siebie. To nie jest takie łatwe na jakie wygląda - Nie wiem jak mamy wytrzymać tydzień u Rity, kiedy oni nie potrafią usiedzieć tutaj dwa dni bez bijatyk - powiedział do swojej żony.

- Mamy jechać do Rity? - spytał Matt, który wyglądam na bardzo szczęśliwego tą wiadomością zwłaszcza, że Nicole potwierdziła jego słowa skinieniem - Będzie...

- Tak, będzie cała rodzina tam. Nawet Cody i James - powiedział Tobias, który przewrócił oczami na śmieszne zachowanie syna - Jednak zastanawiamy się czy to w ogóle jest dobry pomysł skoro nie potraficie się zachować przy gościu.

- Tak więc jeśli on jedzie to ja nie jadę. Chyba że Harley pojedzie z nami - w tym momencie każda para oczu padła na mnie, a ja stałam sparaliżowana tą wiadomością.

- Co ty na to Harley? Jedziesz z nami?

- Ja... - zaczęłam się jąkać, więc odchrząknęłam, żeby nie brzmieć głupio - To spotkanie rodzinne i chciałabym przeszkadzać - mruknęłam.

- No tak, przecież w końcu ty nie należysz już do rodziny - powiedział sarkastycznie Tobias na co Nicole przewróciła oczami i uderzyła go lekko w bok, a Tobias posłał jej spojrzenie, które nawet nie wiem jak je nazwać - Ustalone już. Jedziesz z nami - powiedział.

- Ale ja...

- Tak myślałem, że się zgodzisz.

- W takim razie ja chcę Paulę - odezwał się Matt.

- Oczywiście synu, że chcesz - poklepał go po ramieniu Tobias uśmiechając się szeroko - Jednak nie możemy jej ze sobą zabrać, bo ona już tam będzie - uderzył go lekko w tył głowy, a Matt mu oddał co spotkało się ze złoszczoną miną Nicole - Ona tam pierwotnie mieszka jakbyś tego nie wiedział - przewrócił oczami i zderzył się razem z Mattem barkami. Popatrzyłyśmy na nich wszystkie trzy w tym samym czasie jak na duże dzieci.

Fucking mazeWhere stories live. Discover now