84. Przeszłość Harley.

8K 670 63
                                    

Usiadłam sama na ławce przypominając sobie wszystko z dzisiejszego dnia. Po tym jak Ed wszystko mi wytłumaczył to zaczęłam powoli wszystko układać. Matt nie pozwolił, abym mu uciekła do kogoś innego. Dlatego właśnie tak zareagował, kiedy wydawało mu się, że byłam na randce z Edwardem. Nie podobało mu się, że mu uciekne... punkty mu uciekną. Powinnam się nauczyć, że ja to tak naprawdę pięć punktów, które są mu potrzebne do wygranej. Jakiej? Nie wiem. Chyba bycia największym dupkiem w szkole, ale to już sam pewnie wie. Sam to mi później mówił, kiedy mnie przepraszał i próbował się wytłumaczyć. Mówił wtedy o tym że był zbyt najebany. Tradycyjna wymówka. Alkohol sprawia, że chodzisz jakbyś miał zawroty głowy i następnego dnia masz niezłego kaca. Nie zapomnijmy również o tym, że ruchasz się ze wszystkimi jak popadnie. W dodatku pamiętasz to na tyle, że odpisujesz to do swojej jebanej punktacji. Nie wiele więcej myśląc i wcale nie więcej chcąc go słuchać powiedziałam tylko, że nie jesteśmy parą i możemy robić cokolwiek chcemy. Nie patrząc już nawet w jego zakłamane oczy odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę "sali, gdzie akurat miałam lekcje". Chociaż tak naprawdę chciałam uciec ze szkoły i zrobiłam to. Niestety Paula dziś nie mogła się urwać, a Mads była już umówiona z Ashem. Nawet nie wiem czy to przypadkiem nie jest na moją korzyść. W końcu znają się z nim dłużej niż ze mną i pewnie by mu powiedziały, gdzie akurat jestem, a ja dziś go akurat nie chciałam nawet widzieć. Dlatego pełna łez wróciłam do domu.

- Nauczyłeś mnie, abym nie kochała, bo to przynosi ból. Jestem chujową uczennicą.

Czy mówiłam sama do siebie? Nie. Czy mówiłam do kogoś znajomego? Tak. Czy mówiłam do żywej duszy? Nie. Siedząc w domu uświadomiłam sobie, że powinnam odbyć pewnego rodzaju karę, a nawet udawać, że to nie przez Matta mam mokre policzki. Dlatego wybrałam się w ostatnie miejsce na ziemi, gdzie będzie leżało moje ciało. Panie i panowie witam was na cmentarzu. Moim przekleństwie i wybawieniu. Jednym słowem męczarni. Kara ma polegać na tym, że przypominam sobie miłe chwile z osobą leżącą przede mną. Następnie następuje ból po stracie i rozpacz. Chujowe uczucie, kiedy jesteś tutaj sama, więc słychać tylko oddech i spadające łzy. Dlatego zaczynam mówić do osoby nie żyjącej. Pierwszy raz to robię. Dlaczego? Kiedyś wydawało mi się to dziwne. Później przyszłam tutaj ze znajomym z dzieciństwa, który w pewien dziwny sposób przyjaźni się z moim bratem. To on mi mówił, że właśnie siada na tej ławeczce i rozmawia z Nim.

- Nie mam wódki jak Florian, więc nic ci nie poleje. - Zaśmiałam się bez krzty wesołości w głosie.

Florian to mój kuzyn. Kiedy miał dwadzieścia pięć lat zmarł mu ojciec. Leży kilka grobów obok. Chłopak będąc w całkowitej rozsypce napił się na jednej z imprez w mieście. Wracając do domu zabrał ze sobą wódkę, a następnie przyszedł ze swoim ledwo co zakopanym w grobie ojcem rozmawiać. Mówił, że zawsze najlepiej im się rozmawiało przy wódce. Dlatego napili się w trójkę.

- Pamiętam dzień, w którym dowiedziałam się o twojej śmierci. Dokładnie mówiąc to pamiętam co działo się chwilę przed i po. Jestem chujowa w tym wszystkim, więc nie oceniaj mnie. Nie robiłam tego, kiedy piłeś lub byłeś pijany. - załkałam żałośnie.

- Nie mogłaś. Miałaś osiem lat. - Usłyszałam, a każdy centymetr mojego ciała się spiął. Rozmawiam z bliską mi osobą, a ktoś mi tu nagle odpowiada. Odwracam głowę i widzę ostatnią osobę na ziemi, którą chciałam spotkać. - Wszystko dobrze?

- Lepiej niż dobrze. - Sarkazm jest widoczny, ale widząc moją posture i twarz jak można jeszcze pytać czy wszystko dobrze? Mimo wszystko to miałam być dla niego miła. Przecież nie jesteśmy parą. - Siadasz czy gdzieś idziesz? - Proszę, wybierz opcję drugą.

- Chciałbym usłyszeć o dniu którym się dowiedziałaś, że on nie żyje. - Siada obok mnie, ale się od niego odsuwam chcąc zachować odstęp.

- Pierwszy czerwca dwu tysięczny siódmy rok. Godzina? Gdzieś kilka minut po piętnastej. U babci w kuchni siedzi trójka małych dzieci w tym ośmioletnia ja. Babcia rozmawia ze swoją dobrą znajomą, a w powietrzu unosi się zapach pieczonych bułeczek w małym piekarniku na blacie. Nienawidziłam tych bułek, bo były suche, ale lubiłam to, kiedy pojawiał się na ustach babci uśmiech, kiedy prosiłam o więcej. Miała wyciągnąć je o godzinie trzeciej, więc zaczęłam się o nie już dopominać. "Babciu, już trzecia." "Już, już, kochanie, ale najpierw skończę rozmawiać." Czynność się powtórzyła, a ja nie mogłam już się tego doczekać, bo dziś miałam je zawieźć do szpitala dla ojca. Przenosili go z jednego do drugiego. Dlatego zrobiłam się bardziej natarczywa. W końcu przestałam, a wtedy babci przypomniało się, że ma wyciągnąć bułki o trzeciej i zapomniała. "Dzieci ci o tym cały czas przypominały. " - Próbowałam naśladować głos znajomej babci. - "Ja muszę iść, ale zaraz do was wrócę." Była szczęśliwą kobietą, ale samotną. Mimo wszystko babcia wyciągnęła bułki, a na naszych twarzach pojawił się szeroki uśmiech. Po chwili w drzwiach pojawiła się kolejna osoba, ale to była ciotka. "Ellen dzwoniła, Theodor nie żyje." Nie było już uśmiechów na twarzach dzieci, a przynajmniej na moim, bo to był dzień, kiedy dowiedziałam się, że mój ojciec nie żyje. Zmarł dokładnie o tej godzinie, kiedy babcia miała wyciągnąć bułki.

Spoglądam na grób. Data narodzin: dwunasty listopad tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt trzy. Data śmierci i wiersz, który zapamiętam chyba do końca życia. Na cichy sen, na wieczny sen otulony bądź w tym grobie i abyś nie czuł ciężkich łez co płyną tu po tobie. Nie chciałam go zapamiętywać, ale w końcu samo się zdarzało. Będąc tutaj z rodziną, którą nie lubię to robię wszystko tylko po to, aby ich nie słuchać. Robię to po to, aby przypomnieć sobie, że mam się do nich nie przyzwyczajać, bo kiedyś umrą i mnie opuszczą. Matt też to zrobi tak samo jak każdy. Nie mają innego wyjścia i to właśnie sprawia, że nie lubię ich tak samo mocno jak ich kocham.

- Będąc w domu chciałem się dowiedzieć, gdzie jesteś. Mads chciała mnie zabić, kiedy się dowiedziała, ale nie udało jej się to, bo wszystko słyszała mama i ojciec. Kolejka osób, którzy chcą mnie zabić wydłużyła się, a Paula do nich jeszcze dołączyła. Dlatego musiałem im wszystko wyjaśnić na spokojnie. Ojciec ku zdziwieniu zrozumiał, ale powiedział, że jeśli jeszcze raz coś takiego zrobię to obetnie mi fiuta. Oczywiście jest do tego zdolny. Pomógł mi cię odnaleźć. Teraz chcę to wszystko wytłumaczyć tobie. Gdybym nie miał wtedy na ciebie taką ochotę to bym nie pił, a...

- Skończ. Nie musisz mi się tłumaczyć. W końcu ja zrobiłam to samo z Robertem. - Wzruszyłam ramionami i odeszłam kilka kroków dalej. Matt otworzył szeroko buzię, a ja postanowiłam mu jeszcze do tego dokopać. - Tylko, że ja przynajmniej pamiętam to, że było dobrze. On nie musiał mnie upijać, aby zaciągnąć mnie do łóżka. - Matt nie musi wiedzieć, że ściemiam.

$$$

Już wiecie dlaczego Harley boi się zakochać, a teraz... do środy, ludziska

Fucking mazeWhere stories live. Discover now