39. "To zdjęcie podoba mi się najbardziej"

13.2K 848 86
                                    

Niedziela. Dziś dzień dla rodzin. Do spotykania się z najbliższymi i spędzania z nimi czas. Ludzie często mówią, że nie wolno spotykać się wtedy z koleżankami. Powinno się ten czas poświęcić rodzinie i gościom. Szkoda tylko, że nie przewidzieli że nawet kolega okaże się twoją rodziną. Czasami oni są bliżsi niż ktokolwiek z rodziny. To oni zawsze w nas wierzą. Dlatego dziś nie odwiedza nas nikt z rodziny genealogicznej. Dziś odwiedza nas rodzina Black'ów. Ellen, moja mama, bardzo lubi się z Nicole. Black jest najlepsza w przygotowywaniu dań. Jednak Vince jest dobra w pieczeniu ciast, a nawet i najlepsza. Tobias bardzo lubił mojego ojca i czasami razem wychodzili na piwo czy oglądali mecz. Mike rzadko dogadywał się z Mattem. Ponieważ najstarsze dziecko z Black'ów rzadko kiedy pojawiało się na takich obiadach. Dlatego wszyscy poznali się za pomocą mną i Madeline. Gdyby nie my to nikt by ze sobą nie rozmawiał. Nawet nie wiedzieli by o swoim istnieniu.

Dziś to my gościmy ich u siebie. Dlatego mama już od wczoraj próbuje przyrządzić coś tak pysznego jak Nicole. Jakoś wątpię aby jej się to udało. Nikt nie potrafi tego zrobić lepiej od Blacka. Mike nie przejmuje się w ogóle przyjściem gości. W ogóle by go dzisiaj nie było, ale Katherine go namówiła. Dlatego dziś jemy wszyscy wspólnie. Podobno Matt też przyjdzie, bo Paula go namówiła. Jednak jej już nie będzie. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam w to wnikać.

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc szybko pobiegłam w tamtą stronę. Mama przyniosła natomiast wielki gar z zupą i zaczęła poganiać Mike'a, aby zszedł już na dół. Ellen Vince nie jest najlepszą matką, bo rzadko bywa w domu. Jednak jeśli jakiejś jej dziecko ma kłopoty to robi wszystko aby już ich nie miało. Dlatego uważam, że dobrze spisuje się w tej roli. Każde z nas ma do niej respekt, bo nie załamała się po tym wszystkim. Mimo, że było ciężko.

Otworzyłam szeroko drzwi i zamarłam w bezruchu. Nicole jak zawsze ma na sobie piękną, niebieską a zarazem prostą suknię przyozdobioną biżuterią, której nie jest zbyt dużo. Tobias w czarnych spodniach na kantke i jasna niebieska koszula. Zaczęłam się zastanawiać czy to było zamierzone czy może jednak przypadkowe. Mój wzrok jednak pozostał dłużej na ich synu. Matt ma zwyczajne dżinsowe spodnie, ale wygląda inaczej... jakby elegancko. Do tego założył białą bluzkę i czerwoną muszkę. Muszę przyznać, że wygląda w tym naprawdę niesamowicie, a przede wszystkim seksownie. Jest uroczy i smakowity równocześnie.

- Zapraszam w nasze skromne progi. - Zrobiłam krok do tyłu rozkładając szeroko rękę, aby dać im znać, żeby weszli. Matt tylko parsknął śmiechem. Nicole się uśmiechnęła, a Tobias zrobił się cały czerwony od podtrzymywania śmiechu - Dziś serwujemy suchary dnia.

- Masz jakiś dobry humor dzisiaj - powiedział Matt.

- Trudno się smucić, kiedy spotykamy się wszyscy razem.

- No właśnie nie wszyscy - dodała Nicole - Niestety Madeline musiała zostać w domu. Chyba bierze ją jakaś choroba. Bardzo chciała przyjść, ale dzisiaj z rana rozbolał ją brzuch i głowa. - Spojrzałam na Matta, który próbował zakryć uśmiech. To jego sprawka? Wątpię, aby zrobił coś niedobrego Madeline. Nie zabije jej przecież.

- Nicole, Tobias. - Mama jak zawsze uśmiechnięta dla gości rozłożyła ręce i przytuliła Black'ów. Nawet Matta. - Wchodzcie do środka. Stół już zastawiony.

Każde z nich zaczęło podążać za Ellen. Uśmiechnęłam się widząc wszystko co przygotowała. To bardziej przypomina obiad na dzień dziękczynienia niż zwyczajny niedzielny. Dlatego postanowiłam nie pytać się jeszcze Matta o sprawę z Madeline. Dzisiaj powinien mieć każdy dobry humor. Dlatego wszyscy zasiedli już do stołu. Zostało mi miejsce między Mattem, a Katherine. Poczułam rękę głaszczącą moje kolano i nie musiałam spoglądać w dół, aby wiedzieć do kogo ono należy. Otóż moje lewe kolano jest napastowane przez prawą dłoń Matta. Dlatego popatrzyłam na niego, ale on nawet nie zwracał na to uwagi. Zupełnie jakby widział tylko jedzenie. Strzepnęłam jego nadgarstek z mojej osoby, ale on nie dawał za wygraną i znowu położył ją na moim kolanie. Powtórzyłam swój ruch, ale on także zrobił to samo. Po dziesiątym razie się poddałam i zaczęłam słuchać to co mają dorośli do powiedzenia. Sama udzielałam się na różne tematy. Dopóki nie powiedziano o wyjeździe.

Fucking mazeWhere stories live. Discover now