44. "Chciałem ci pomóc"

11.6K 873 69
                                    

Minął tydzień od sylwestra. Tydzień od kiedy u niego spałam. Tydzień od kiedy śpię co noc w jego bluzce, bo on nie toleruje innej. Mogłabym się wtedy z nim o to kłócić i moja natura tak mi podpowiadała, bo nie lubię, kiedy ktoś mi mówi co man robić. Jednak to było coś innego. To był on. Spałam z nim sama w jego domu, pokoju, łóżku i bluzce. Leżąc obok niego wiedziałam już tylko jedno. Wpadłam po uszy i nie wiem jak się z tego wyplątać. Owszem chcę go unikać, ale kiedy nie ma go obok to nie wiem co się z nim dzieje przez co mam cholerną potrzebę, aby do niego zadzwonić lub napisać. Chcę się tylko po prostu dowiedzieć co się z nim dzieje.

Został mi tydzień do wyjazdu z rodziną Black'ów do ich ciotki. Nie wiem dlaczego Tobias tak bardzo chciał, abym z nimi pojechała. Nawet nie dawał mi chwili do odmówienia lub powiedzenia czegokolwiek. Dlatego stoję właśnie z Katherine i wybieram bieliznę w sklepie. Mike lekko zły, że w ogóle z nami pojechał zmienił zdanie, kiedy Kath powiedziała, że też coś kupi, a Mike musi sprawdzić czy dobrze będzie to na niej leżało. Dlatego Katherine może skupić się na wyborach mojej bielizny, a Mike znajduje coś dla Kath.

- A to? - Wskazała ręką na czarny biustonosz z koronkowymi majtkami. Gdzie ja to niby mam ubrać? Przecież nie będę chodzić nigdy w koronkowych bieliznach. Dlatego pokręciłam szybko głową. - Powinnaś mieć mniejsze wymagania tak samo jak Mike. - Obie się zaśmiałyśmy, bo chłopak woła co chwilę ją, aby mogła coś przymierzyć. Po prostu chcę ją mieć rozebraną przed sobą. - Podobne jesteście rodziną.

- Podobno. - Wzruszyłam ramionami. - Chociaż bardziej wierzę w to, że zostałam podmieniona.

- To by wiele wyjaśniło. - Uśmiechnęła się w moją stronę, a ja obróciłam głowę na dział z bielizną męską. Dziwne, że są w tym samym budynku i to blisko siebie. - Chyba szybciej wybiorę coś z męskiego działu niż z damskiego.

- Chodzi ci o bieliznę czy o osoby?

- Bieliznę.

- Nie rozumiem - powiedziała. - Te? - wskazała palcem na czarną bieliznę, ale nie koronkową, a w dodatku ma białą kokardkę do ozdoby. Dlatego pokiwałam głową. - Powinnaś korzystać z życia i bawić się na całego, a nie tylko w połowie. - Zaczęłyśmy obie szukać mojego rozmiaru w stosie tych wszystkich. - Ja w twoim wieku...

- Zaczyna się. - W tym samym momencie usłyszałyśmy krzyk Mike'a, który woła Katherine do siebie.

- No właśnie. Zaczyna się.

Rzuciła mi ukradkowe spojrzenie sprawdzając jak na to zareaguje. Nie widziałam innej opcji niż wzruszyć ramionami i kiwnąć lekko głową. Katherine odwróciła się ode mnie i ruszyła w stronę swojego chłopaka, a mojego brata. Ja natomiast nadal szukam swojego rozmiaru. Jeśli dzisiaj go nie znajdę to nie znajdę go nigdy. Mam w tym tygodniu dużo obowiązków, które są uzależnionie od szkoły i pracy w kawiarni. Fred potrzebuje mnie nawet dziewięć godzin przez co do szkoły przychodzę spóźniona lub śpię na lekcjach. Goon się już do tego nawet przyzwyczaiła.

- Szuka Pani czegoś?

- Swojego rozmiaru.

- Jaki to będzie?

Mogłabym sobie rękę dać uciąć, że już słyszałam ten głos. Dlatego odwróciłam się, aby spojrzeć w te wspaniałe, czarne oczy. Zaczęłam w myślach powtarzać sobie, aby nie zemdleć. Chociaż to by była wspaniała opowieść nawet podobna do Romea i Julii. Umarła wpatrzona w jego oczy. Nie chciała jeść ani pić. Chciała tylko wpatrywać się w jego czarne oczy i to ją zabiło. Zabiło. ZABIŁO. To słowo zawsze będzie w mojej głowie. Nawet po tylu latach.

- Po co ci to wiedzieć? - spytałam podnosząc swoją jedną brew do góry.

- Chciałem pomóc.

Fucking mazeWhere stories live. Discover now