48. Marley

11.7K 866 55
                                    

Usiadłam na łóżku wpatrując się w przestrzeń przede mną. Ludzie w całym domu już prawie śpią, a ja siedzę i nie mogę nawet zmrużyć oka. Wciąż czuję jak jest mi zimno w każdą część ciała. Mimo tego, że wróciliśmy z podwórka po dwóch godzinach zabawy. Mogę śmiało stwierdzić, że ulepiłam sama bałwana. To nic, że bardziej przypominał kupę śniegu niż bałwana. Wystarczyło tylko wziąć wielką łopatę od Matta i narzucić w jedną miejsce. Przecież bałwan też może być gruby. Nie każdy bałwan jest idealny. Chociaż to my ich tworzymy.

Zatopiłam się bardziej w swoją kołdrę, ale to jednak chyba nic nie pomoże. Nadal czuję swoje zimne stopy mimo, że mam skarpetki na sobie. Ubrałam w dodatku spodnie. Jednak nigdy nie będę spała w bluzie.

- Harley. - Usłyszałam męski głos, więc od razu odwróciłam się w stronę drzwi. Moje oczy napotkały Matta, który zaświecił światło. - Śpisz?

- Próbuję. - Chłopak zamknął drzwi i usiadł na łóżku obok mnie. - Co tu robisz? Nie to, że mi to przeszkadza. Po prostu jestem ciekawa.

- Mówiłem, że przyjdę.

- Tak, ale po co?

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Po prostu przyszedłem cię zobaczyć... Zobaczyć jak czuję się moja przyjaciółka w nowym miejscu.

Nie dopowiedziane słowa są najgorsze. Mogłabym wtedy sobie za dużo wyobrazić, a nasza znajomość by na tym ucierpiała. Wiem, że on mówi prawdę w tej kwestii. Bo niby czym innym mielibyśmy być? On jest sobą - bratem mojej przyjaciółki, synem moich szefów, przyjacielem mojej koleżanki. Jednak nie jest mój. Może podoba mi się jego ciało, ale nie mam pewności czy on to odwzajemni. Jednak wiem, że na pewno popadnę głębiej w friendzonie. To boli, że ja coś do niego czuję, a on traktuje mnie tylko jako przyjaciółkę.

- Jest dobrze.

Wcale, że nie jest. Jednak kłamię lepiej niż mi się wydawało. Po jego ostatnim zdaniu poczułam się gorzej. On ma pełne prawo nazywać mnie swoją przyjaciółką. Jednak to co ja do niego czuję zabrania mi nazywać go przyjacielem. Jednak wiem, że inaczej nie mogę go nazwać. On nigdy nie będzie mój, ale ja zawsze będę jego.

- To dobrze.

Rozłożył ręce patrząc na mnie zachęcająco. Nie byłabym sobą gdybym go teraz nie przytuliła. W dodatku położyłam policzek na jego ramieniu, a nos utkiwałam w jego szyi. Pachnie tak... męsko. To zwykły żel pod prysznic, ale już wiem, że ten zapach to najlepsze co bym mogła czuć.

- Zimno ci? - zapytał, kiedy zadrżałam, a ja od odrazu pokiwałam głową. Wystarczająco go już okłamuje. - Chodź.

Matt odsunął się ode mnie i złapał mnie za rękę. Moja dłoń nie jest taka mała jak mi się wydawało. Mam bardzo długie palce, ale to jednak Matt wygrywa w tej rywalizacji.

Zeszłam z łóżka i ubrałam swoje kapcie - słoniki. Są słodkie i ciepłe. Poza tym to wyglądają jak dla dziecka, więc idealne dla mnie. Matt wyprowadził nas z pokoju, a następnie zeszliśmy na dół do kuchni. Dopiero wtedy puścił moją dłoń i podszedł do blatu wyciągając coś z szafek.

- Podobno na dobry sen jest najlepsze mleko. Jednak tutaj pije się tylko kakao.

Odwrócił się w moją stronę, aby do mnie mrugnąć, a następnie znów wsadził swoją dłoń do szafki na górze. Usiadłam na krzesełku przy wysepce kuchennej i zaczynam go obserwować. Tym razem dokładniej. Ma na sobie czarną bluzkę z jakimś zespołem na przodzie. Szare spodenki, które sięgają mu do kolan z HoodBoyz'a oraz klapki. Wygląda bardziej jakby szedł na plażę niż spać.

- Wciąż masz moją bluzkę - zauważył.

- Nie tylko to tutaj przywiozłam.

- Co jeszcze? - zapytał nalewając mleka do kubek.

- Mam bluzę, którą dostałam od ciebie na wigilię. - Podeszłam, aby zabrać jeden kubek i się go już napić, bo wygląda smakowicie, ale Matt szybko uderzył mnie lekko w rękę.

- Pianki jeszcze do tego muszą być. - Nie skomentowałam tego co zrobił, ale tylko się uśmiechnęłam. - Mów dalej - powiedział wyciągając z szafki pianki.

- Srebrny naszyjnik z moim imieniem oraz bransoletkę z twoim. - Chłopak wsypał kilka pianek do kubków, a następnie podał mi jeden do ręki. - Jednak nie lubię mieć czegoś na rękach, więc odczepiłam twoje imię i zapięłam na naszyjniku. - Uśmiechnął się, a ja napiłam się łyka kakao'a. - Mmm... Przepyszne - mruknęłam, a Matt trzepnął mnie lekko w nos.

- Nie przerywaj swoje wypowiedzi. - Przewróciłam oczami na jego słowa.

- Wzięłam również bluzkę od ciebie z napisem "Kocham Matthew Black".

Chłopak zatrzymał się z kubkiem w połowie drogi do mojego pokoju, a następnie spojrzał na mnie. Jego twarz wyraża tylko i wyłącznie zaskoczenie. Miałam jej nie brać? Powinnam ją zostawić w domu? Może to za szybko? Tylko takie myśli zaczęły powstawać w mojej głowie. Jenak szybko zniknęły, kiedy uśmiechnął się szeroko w moją stronę. Podniosłam tylko jedną brew do góry, a chłopak nachylił się w moją stronę. Pocałuje mnie? Tak... Między moimi brwiami na czole. Zamknęłam oczy chcąc zapamiętać tylko jego wargi na sobie, a nie jakiś obraz czy słuch. Chcę tylko jego. Zostawił tam je przed dłuższą chwilę, a całe moje wnętrze zaczęło krzyczeć na niego, że nie ma go już tak blisko. Jednak co ja mogę? Powinnam sama się od niego odsunąć. Przecież wiem czym grozi zbyt bliski kontakt z kimś. Na końcu zawsze zostanie ból.

- Mów dalej.

- W sumie to tylko tyle, bo reszta została w domu. - Wzruszyłam ramionami podążając za nim na schodach do góry. - Nasze zdjęcie zostawiłam w domu, bo tutaj mi nie jest potrzebne. Przy okazji - powiedziałam, kiedy byliśmy już w moim pokoju. - Wybrałeś wspaniałą ramkę.

- Dzięki - powiedział jak od niechcenia. Zupełnie jakbym nie mówiła wcześniej prawdy, ale to akurat nie było kłamstwo.

- Mówię szczerze.

- Wiem. - Jego ton się nie zmienia, a ja już nie wiem co mam z nim zrobić.

- To dlaczego mówisz to takim tonem? Zupełnie jakbym nie cieszyła się z tego prezentu. Jakbym powiedziała coś co cię uraziło.

- Bo uraziło.

- Co?! - warknęłam nie mogąc dłużej wytrzymać jego humoru. Czasami zachowuje się gorzej niż kobieta z okresem.

- Uraziło to, że masz bluzę z moim nazwiskiem jakbyś należała do mnie. - Zrobił krok w moją stronę. - To, że masz nasze zdjęcie jakby łączyło nas coś wielkiego. - Ponowił ruch, a ja stoję lekko oniemiała. Uważa, że ktoś pomyślałaby, że jesteśmy razem a on wcale tego nie chce? - To, że masz nasze imiona blisko siebie powieszone na szyi jakbym był blisko twojego serce. - Stoimy teraz bardzo blisko siebie, a nasze oddechy się łączą w jedno. - To, że robimy prawie wszystko razem jakbyśmy nie mogli wytrzymać bez siebie chwili. - Jego nos zaczął się marszczyć, a usta są tak blisko mnie, że jedyne o czym myślę to to, żeby przypadkiem go nie pocałować, bo będę to dziwne. - To, że nie jesteśmy i nie będziemy razem chociaż tak bardzo tego chcę. To wszystko sprawia, że jestem sfrustrowany, a nie powinienem. - Wziął nasze puste kubki z kakao'a i wyszedł z pokoju.

Co tu się właśnie stało?

Fucking mazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz