42. Friendzon

13.1K 917 299
                                    

Matt Pov:

Święta. Gdzie one są? Na pewno nie u mnie. Nie czuję tej magii świąt. Niby wszystko świeci w okół jak na choince, ale brakuje mi coś do tego. Szukałem tego przez dłuższy okres czasu, aż w końcu znalazłem. Jestem chorym pojebiem i nie kryje się z tym. Dlaczego? Zapomniałem, że w święta daje się także prezenty. Dopiero Fabian mi to uświadomił. Jak gdyby nigdy nic spytał się mnie co dam Harley. Kurwa, sam chciałbym wiedzieć. To musi być coś innego niż od wszystkich coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Przez ten poprzedni tydzień cały czas rozmawialiśmy i nie było dnia, abym jej nie widział. Nawet kiedy ona mnie nie widziała. Po tym co powiedział ojciec baczniej obserwuje kobiety na których mi zależy. Madeline i moja matka są pod opieką mojego taty i mojej. Tak samo jak Paula. Chociaż nie wiem czy mam się bardziej bać o nią czy o osobę, która ją napadnie.

Jednak Harley... Dbam o nią jakby była ze szkła, a nie jest. Chociaż to nie jest oczywiste to ta kobieta ma więcej ognia niż czegokolwiek innego. Oczywiście przez to mi się podoba. Jednak dlaczego nie może być jak każda dziewczyna? Ktoś by ją napadł. Ja bym ją uratował i po sprawie. Już by była we mnie zakochana, bo jestem jej obrońcą. Tak naprawdę to ona kogoś takiego nie potrzebuje. Jest silna i to nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Jest po prostu sobą. Dlatego właśnie mam problem co jej podarować na święta, czyli jutro. Chciałbym jej przez to pokazać, że jest moja - choć wcale tak nie jest - żeby ona tego nie zauważyła. Czy ją kocham? Nie. Jest dla mnie jak osoba, którą się interesuję. Chcę wiedzieć co robi o każdej porze dnia i nocy oraz zadzwonić do niej i rozmawiać z nią całymi dniami. Jestem chory psychicznie i powinienem się pójść leczyć.

Usiadłem przy stole w kuchni. Madeline spotkała się z Harley i poszły na zakupy. Nawet Paula z nimi poszła. Tak samo bardzo chcę do Harley zadzwonić jak tak samo bardzo wiem, że nie mogę. W domu zostały tylko dwie osoby. Matka oraz mój ojciec. Mógłbym jechać do Hali lub Halki, ale tam nie mogę się skupić. Nawet w Fils mam z tym problem.

- Jesteś w domu. - Usłyszałem zdziwiony głos ojca, który po chwili usiadł na krześle przede mną. Matka natomiast przejechała dłonią po jego ramieniu idąc do kuchni. Bardzo się kochają i jestem z tego powodu szczęśliwy jak dziecko z nigdy nie kończącymi się cukierkami. - Coś się stało? Coś w Halce?

- Nie.

- W takim razie... - Dobrze wiem o co mu chodzi. Chce się dowiedzieć co mnie gryzie. Jakoś nigdy nie miałem powody, aby nie mówić mu o swoich problemach. Nauczyłem się tego już dawno, kiedy pierwszy raz wpadłem po uszy z prawem. - Znowu...

- Nie. - Odparłem szorstko. Właśnie tak czuję się, kiedy mnie znowu o coś posądza. Zwłaszcza jeśli chodzi o tamto wydarzenie. - Po prostu ostatnio bardzo zaprzyjaźniłem się z Harley. - Myślałem, że po tym będzie już wiedział o co mi chodzi, ale najwyraźniej zapomniał o jednej małej rzeczy. - Idą święta - stwierdziłem.

- Wiem.

- Jezu, Tobias jesteś debilem - powiedziała matka stawiając między nami szklanki jakiegoś napoju. Powracając... Nigdy nie słyszałem, aby tak zwracała się do kogoś innego nawet do wujka tak nie mówi. - Matthew nie wie co jej kupić. - Dziękuję ci Boże za ofiarowanie chociaż jednemu z rodziców mózg.

Ojciec zagryzł wargę wlepiając swoje spojrzenie we mnie. Nie odzywa się, a ja czuję się jakbym czekał na werdykt czy przeżyję. Odchylił głowę do tyłu i przez chwilę patrzy w sufit. Wciąż się nie odzywa, więc spoglądam na matkę, która zwyczajnie pije napój. Momentalnie w ustach mam suszę. Dlatego biorę łyk soku. Pomarańcza. Mój ojciec nie pije żadnego innego soku, więc nie powinno mnie to dziwić. Nie zastanawiam się nad tym długo, bo znów spoglądam na swoich rodziców. Mówi się, że dwie głowy to nie jedna. Jednak teraz działają trzy, a nikt nie potrafi odpowiedź na proste pytanie. Co mam podarować Harley na święta? Teraz zdaję sobie sprawę, że nawet nie wiem jaki jest jej ulubiony kolor.

Fucking mazeजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें