87. Wywód Harley

7.4K 686 43
                                    

Usiadłam na balkonie spoglądając w gwieździste niebo. Minęło już dość dużo czasu, abym mogła zacząć udawać, że nic się nie stało z związku z wyjazdem Matta. Mamy ostatni dzień maja, a to oznacza, że jutro jest pierwszy czerwiec i tylko niewiele tygodni do końca roku szkolnego i balu. Jeśli chodzi o to, to nadal nie mam sukienki ani nic nawet stroju. Dlatego rozmyślam nad tym czy aby na pewno tam pójść. W końcu to Matt mnie tam zaprosił, a jego tutaj nie ma, więc po co mi tam iść? Mogę zostać w domu i jeść przeklęte lody z puszki. Zjadłabym ich teraz nawet dwa miliony, aby tylko się uspokoić.

Aktualnie jestem u Black'ów na balkonie. Chociaż Matt wyjechał parę dni po tym jak mi powiedział, że mnie kocha to nadal przyjaźnię się z Madeline. Była ze mną zawsze, więc nie powinno się to zmienić z powodu jej brata. 

Wracając do tematu Matta i Fils to wiele się zmieniło. Nie mam zamiaru tam przyjść, kiedy wszystko przypomina mi tam Matta albo Jokera. Po spotkaniu w kawiarni Izzy szybko poszłam do szatni. Nie wiem czy płakałam, ale Fabian przyszedł się spytać co się stało. Nie odezwałam się, ale szybko poszłam do dyrektora się zwolnić mówiąc mu, że boli mnie brzuch, a przynajmniej chciałam mu tak powiedzieć i udawać bóle menstruacyjne, ale on nawet nie spytał się dlaczego chcę mieć wolne. Po prostu powiedział, że dobrze się składa, bo mają nadmiar. Jordan nie wyrabiała, kiedy wychodziłam z lokalu, więc zaczął jej nawet pomagać dyrektor. Nie wiem czy to właśnie dla niego oznacza nadmiar pracowników, ale byłam zbyt zajęta myślami w mojej głowie, które mówiły, że Matt wyjechał. Dlatego wyszłam jak najszybciej z lokalu.

- Kawa, sok czy może coś gazowanego? - Spojrzałam na uśmiechniętą Mads, która już trzyma w rękach sok jabłkowy i nalewa do szklanek. Dlatego wzruszyłam tylko ramionami. - Dzisiaj jest piękne gwiaździste niebo.

Spojrzałam w górę na granatową powłokę oświeconą jasnymi plamkami.  Uśmiechnęłam się, bo nie pamiętam już kiedy ostatnio tak naprawdę wpatrywałam się w niebo w nocy. Oprócz opalania się z Paulą na plaży to wtedy patrzyłam na błękitne niebo, ale w nocy ono jest najlepsze. W nocy wszystko staje się lepsze. 

- Ciekawa jestem ile jeszcze minie nocy do mojego szczęścia. - Szybko zamknęłam usta rozumiejąc o co mi tak naprawdę chodzi. W końcu moje szczęście jest tam gdzie Matt, a on akurat mnie opuścił. - Wiesz, ile zostało do końca roku szkolnego?

- Pewnie ponad dwadzieścia dni. 

- Tyle to i ja wiem. - Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale szybko zrozumiałam swój błąd. Madeline powinnam spytać ile zostało jeszcze dni do balu, bo jest on w tym samym dniu. - Za niedługo bal.

- Dokładnie to za dwadzieścia dni i... - Spojrzała na zegarek, aby następnie spojrzeć na moją mało zainteresowaną minę. - Dokładnie to dwadzieścia godzin, bo za godzinę będzie północ. - Uśmiechnęła się do mnie, ale mi już jest mniej do śmiechu.

- Taa... Pierwszy czerwca. Dzień dziecka. Wiele ucieszonych mord małych, wrednych dzieci.

- Dzieci nie są wredne.

- Mniejsza z tym. - Macham dłonią podkreślając wartość słów.

Wstaję ze swojego miejsca i podchodzę do barierki. Spoglądam w dół i widzę tylko dwa samochody. Czerwone auto Madeline i srebrne auto Nicole. Matta i Tobiasa samochody pewnie są w garażu. Chociaż wątpię, aby było auto Matthew. Pewnie nim gdzieś pojechał. 

- Masz sukienkę na bal? - Słyszę głos Mads. 

- Nie - odpowiadam zdawkowo spoglądając w górę na gwiazdy. Już z daleka widać mały lub duży wóz. Jakoś nigdy nie potrafiłam ich rozróżnić.

- To w czym pójdziesz na bal?

- Nawet nie wiem czy w ogóle chcę iść.

Nie patrzę na Madeline, ale słyszę jak podchodzi do mnie i opiera się o barierki. Uśmiecham się spoglądając przed siebie. Dokładnie w miejscu, gdzie mieści się horyzont widać mój dom wielorodzinny. Jego daszek łączy się z niebem, a ja uśmiecham się, bo żyjąc tyle lat i będąc tutaj tyle razy to nigdy tego nie zauważyłam. Jednak nawet się nie zdziwiłam, kiedy dobrze się przyjrzałam to było widać nawet zarys mojej firanki. 

- Czemu? 

- Ponieważ... - przerywam wiedząc dokładnie dlaczego nie chcę iść na ten bal. Pierwszą nadrzędną rzeczą jest Matt, a Madeline uważa, że nic mi się nie stało po jego wyjeździe. Dlatego nie mogę jej nic teraz powiedzieć. - Bo nie mam sukienki. 

- Sukienka to nie problem, a przyjemność. Możemy się przecież razem wybrać na zakupy i kupić sobie jakąś ładną. Nie musi być najładniejsza, ale wystarczy, aby była piękna. Nie wiele spotyka się pięknych sukienek. - Matt jest piękny. - Trzeba po prostu być dobrej myśli, że coś najlepszego się znajdzie. W końcu znajduje się najpiękniejszą sukienkę tylko raz w życiu. - Mimo tego, że wiem, że Mads mówi o sukience to czuję się jakby mówiła o swoim bracie.

- Ja tak nie mogę. - Przyłożyłam czoło do barierki chcąc je trochę słodzić. Nie pomogło. - Ja muszę się w końcu komuś wygadać. - Odwracam się na pięcie i podchodzę do stolika obok którego stoi ławka. Siadam na niej wygodnie i zakrywam twarz dłońmi. - Ja miałam pójść tam z Mattem, a go nie ma i... - Medeline jakby wyczuła, że jest mi potrzebna czyjaś bliskość, bo po chwili poczułam, że ktoś mnie przytula. - Nie wiem czy chcę na nią iść z kimś innym. Ja wiem, że ja tak nie mogę, bo to nie jest możliwe. Wiedziałam, że miłość niesie ze sobą ból, ale serce jednak nie jest sługa. Chociaż nauczyłam panować się nad emocjami to nie potrafię zapanować nad miłością. Wybacz, Mads. Wiem, że tego nie będziesz popierała, ale prawda jest taka, że kocham twojego brata. Chociaż tak bardzo próbowałam to nie udało mi się go tylko lubić.

- Nic się nie stało. - Spoglądam na nią jak na wariatkę. Jak to się nic nie stało? Właśnie mówię jej, że kocham jej brata, który nie tak dawno powiedział mi to samo, a teraz wyjechał. Nie ma go tu z nami, a ona mi mówi, że nic się nie stało. - Okej, wyjechał, ale uwierz mi, że to nie jego wina. Wróci. Ty w tym czasie pójdziesz się zabawić na całego na szkolnym balu. Niech chłopak wie co stracił. - Uśmiechnęłam się szeroko. 

Fucking mazeKde žijí příběhy. Začni objevovat