47."Należysz do... "

11.7K 835 47
                                    

Matt. Jedna osoba, a tyle myśli w mojej głowie. Tyle sprzecznych uczuć z nim związanych. Tyle czasu spędzonego z nim oraz tyle czasu nam jeszcze zostało. Co to da? I tak się rozstaniemy. Na końcu cierpieć będę ja albo on. Żadne z nas nie będzie mogło nic z tym zrobić. Przecież każdy musi w końcu umrzeć. Nic nie trwa wiecznie.

Zaczęłam ubierać strój, który kupiłam z Katherine. Co mogłam innego kupić w słonecznym Golden Fall na zimę? Jedyne miejsce jakie miałam to z działem sportowym. Mimo tego, że nie mamy blisko do gór ani śniegu to każdy uwielbia jeździć na nartach czy uprawiać inne sporty zimowe. Dlatego mogłam jedynie kupić kombinezon śnieżny. Wzięłam do tego dopasowane rękawiczki i jakieś kozaki, które najmniej przypominały śniegowce.

Zeszłam tak ubrana na dół. Z racji tego, że wczoraj cały dzień padało to dzisiaj jest dużo śniegu. Dlatego Madeline chciała to wykorzystać i namówiła mnie na wyjście. Elias jako dobry kuzyn i kolega postanowił iść z nami. Matt powiedział, że musi pilnować ktoś dzieci, więc także postanowił pójść z nami. Oczywiście ja wyszłam jako ostatnia, ale dostałam śnieżką jako pierwsza. Nawet dobrze nie zamknęłam drzwi, a Mads już trafiła prosto w czubek mojej głowy. Dobrze, że zakupiłam zimową czapkę.

- Jak śmiesz? - powiedziałan próbując wyjść na złą. Chociaż z jednej strony cię cieszyłam. To jest śnieg, który widzę pierwszy raz w życiu tak blisko. Wczoraj mogłam jedynie przez okno, a dziś mogę go dotknąć i stwierdzić, że palce zamarzną po kilku sekundach trzymania. - Ta zniewaga krwi wymaga.

Rzuciłam się pędem na śnieg i chwyciłam go w dłonie. To dziwne, że jako jedyna nie wiem jak robić z tego puchu kulki? Oraz to, że cieszę się jak dziecko, kiedy mi się to uda? Dlatego nie chcę zniszczyć swojego pierwszego dzieła, chociaż wiem, że na tym polega zabawa? Nie mając wyboru po prostu obkręciłam się, aby zobaczyć co robią moi przeciwnicy.

Madeline stoi naprzeciwko Eliasa. Dzieli ich dość duża odległość, ale oboje rzucają w siebie śnieżnymi kulkami. Nie mija chwila, a oni już mają kolejną. Teraz wiem, że tylko ja jestem takim beztalenciem, że nic nie potrafię, nawet zrobić kulkę ze śniegu. Dlatego postanowiłam nie zadzierać z nimi, bo to mogłoby źle się skończyć. Odwróciłam się w stronę Matta, który nic nie swiadomy po prostu stoi opierając się o kolumnę. Nie patrzy w moją stronę, ale tylko w swój telefon. Dlatego wydaje mi się to idealna okazja do zaatakowania. Dlatego podeszłam do niego kilka kroków. Umiałam już do góry dłoń, ale jego głos mnie powstrzymał.

- Słyszę, że tu idziesz, Harley. - Co? Jak on to odkrył? - Chodzenie po śniegu nie należy do najciekawszych rzeczy. - Powiedział nadal nie odrywając wzrok z telefonu. Idealna okazja do wykorzystania. Jestem wystarczająco blisko, aby w niego rzucić. Wystarczy tylko podnieść rękę i... - Nawet nie próbuj.

- Dlaczego? - jęknęłam.

- Ponieważ ja nie odpuszczam.

Mam już dość jego ignorowania mnie podczas naszej "rozmowy". Powinien chociaż raz na mnie spojrzeć, a nie tylko w swój telefon. Dlatego zamachnęłam się i wypuściłam kulkę z dłoni. Śnieżka trafiła w jego klatkę piersiową, na wysokości jego sutków. Chłopak podniósł na mnie wzrok i przejechał nim po mnie. Chciałam jego uwagi, więc mam. Matt nie odezwał się ani słowem, ale tylko otrzepał z siebie śnieg i odwrócił się na pięcie. Wszedł do domu, a po chwili z niego wyszedł. Posłał mi sztuczny uśmiech i odszedł. Obraził się?

Wzruszyłam tylko ramionami na jego zachowanie i odwróciłam się w stronę reszty. Oboje stali i patrzyli na mnie bez słowa. Po chwili chyba zrozumieli, że to nie za bardzo tak przystoi, bo odwrócili się do siebie i udawali, że ze sobą rozmawiają. Szybko do nich podeszłam, a oni znów zwrócili na mnie wzrok.

- Co się dzieje? - spytałam.

- Nic. - Oboje wzruszyli ramionami, a Elias podszedł do mnie i położył rękę na moich ramionach. - Co chcesz dzisiaj jeszcze robić? To twój pierwszy prawdziwy kontakt ze śniegiem.

- Igloo - odezwałam się od razu uśmiechając, a oni parsknęli śmiechem.

- Igloo? - spytała Madeline dla pewności. - Może najpierw zróbmy bałwana.

- Może być.

Tak więc o to zaczęliśmy wszyscy robić jakaś część bałwana. Z racji tego, że jestem początkująca to mam robić głowę, bo najmniejsza. Elias ma robić największą kulę, bo spędza tutaj prawie każdą wolną chwilę. James i Caroline uwielbiają tutaj przyjeżdżać do Rity.

Zrobiłam najpierw małą kulkę. Taką samą jaką dostał ode mnie Matt. Następnie zaczęłam turlać po śniegu, aby zrobiła się większa. Niestety śnieg nie chce mi się lepić, bo chyba się z nim nie zaprzyjaźniłam. Madeline ma już coś co nadawało by się na głowę, a Elias - tułów. Ja nie mam nic. Jednak nie poddaje się. Chociaż po tym jak dostałam całą warstwę śniegu na plecy to zdecydowanie stwierdziłam, że zima mnie nie lubi. Później usłyszałam śmiech i odwróciłam się do tyłu. Wcale mnie nie zdziwił fakt, że Matt stoi zgięty w pół, bo się śmieje. Mógłby upaść, ale powstrzymuje go wielka łopata. Dlatego wstałam strzepując z siebie cały śnieg i patrząc na jego głupią minę. Matt, co ja mam z tobą zrobić? Śnieg jest zimny, ale patrząc na jego strój to pewnie nawet o tym nie wie. Mógłby się przekonać, ale jedynym nie zasłoniętym ciałem jest twarz. Co mi szkodzi?

Schyliłam się, aby zrobić małą kulkę. Nie udała mi się, ale garstka śniegu też powinna wystarczyć. Dlatego trzymając w ręce śnieg podeszłam do chłopaka, który wciąż się śmieje. Jednak powstrzymał się i spojrzał mi w oczy.

- Posłuchaj, Harley...

Mimo tego, że jego głos jest spokojny, opanowany i sprawia, że czuję się bezpieczna to i tak miałam go dość w tamtej chwili. Dlatego szybko przyłożyłam rękę ze śniegiem do jego twarzy i wytarłam się o niego. Teraz może zrozumie, że śnieg jest zimny.

- Nie wierzę, że to zrobiłaś - odezwał się, kiedy odsunęłam od niego rękę, a on zaczął strzepywać śnieg z twarzy. - W sumie powinienem się tego spodziewać. Tak samo jak ty tego.

Zanim zdążyłam zareagować to on złapał mnie w pasie i położyłam plecami na śniegu. Usiadł okrakiem na moim brzuchu, a ręce postawił po obu stronach mojej twarzy. Zawisł nade mną, a jego uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jednak po chwili się odezwał.

- Mam nadzieję, że nie spodziewasz się kogoś w nocy.

- Czemu pytasz? - Zagryzłam wargę nie będąc pewna czy zadałam właściwe pytanie.

- Nie pytam. Po prostu ci mówię. - Jego nos się zaczął marszczyć, a ja uśmiechać. To chore, że właśnie tak reaguje na jego ruchy. - Ktoś musi cię w nocy rozgrzać, a to chyba ja jestem twoim grzejnikiem, nieprawdaż?

- Prawda.

Rozmawia się z nim tak swobodnie, że nawet zapomniałam, że leżymy na śniegu, gdzie miałam lepić bałwana. Poza tym to powinnam być na niego zła za wczorajszy dzień. Chociaż nie wiem czy potrafię się na niego wściekać.

- Powinnaś lepiej uważać na to co robisz. Czasami twoje zachowanie doprowadza innych do szału. Niektórzy nie potrafią sobie poradzić z odruchami. - W tym samym czasie jego dłoń przesunęła się do mojej twarzy, gdzie odsunął kosmyki moich włosów do tyłu. - Powinnaś wiedzieć co mówisz zanim użyjesz niewłaściwych słów. Przede wszystkim powinnaś wiedzieć, że należysz do Blacka, a nie Noen.

$$$$$

Elias jest synem Jamesa i Caroline. Oni mają na nazwisko Noen.

Fucking mazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz