Reus/Piszczek

551 53 4
                                    

Urzekłeś mnie od pierwszej chwili. Gdy spojrzałem w twoje oczy przepadłem. Były wypełnione taką radością i szczęściem, że udzielało też się to innym. Ty jednak izolowałeś się od wszystkich. Zadawałeś się tylko z Kubą. Jak mnie wtedy zżerała zazdrość. Zielone węże zatruwały mnie trującą flegmą. Mogłem tylko zaciskać pięści, zabijać Błaszczykowskiego wzrokiem i topić smutki w wódce.

Nie pochłaniałem jej w kieliszkach, a literatkach. Nie miało znaczenia jakiej jakości była. Ważne, że procenty zamieniały się w promile. Mogła być niemiecka, polska, rosyjska, a nawet ukraińska. Nie miało to większego znaczenia.

Liczyła się tylko chwilowa poprawa nastroju i  odepchnięcie problemów na bok. Ty byłeś moim problemem. Życiem i śmiercią. Miłością. Więzieniem.

Nie wiem, kiedy to się zmieniło. Pewnie kiedy trener zobaczył mój chwiejny krok, a wyniki badań się pogorszyły i spadła wydolność...

Przełamałeś się i wyciągnąłeś do mnie dłoń, by wyciągnąć mnie z matni. Opatrzyłeś rany na ciele i duszy.

Nauczyłeś mnie znów cieszyć się życiem.

Byłeś zawsze przy mnie. 

Zawsze ze mną.

Stałeś się moim prywatnym i osobistym kłopotem.

A alkohol odszedł w siną dal.

---------------------------------

Dla pattmotivation. Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Naprawdę nie miałam pomysłu, a co dopiero weny. 

Miło mi, że jeszcze czytacie moje wypociny, mimo że piszę na drugim koncie. Z dobrym skutkiem. Ze starymi, ale przede wszystkim nowymi czytelnikami. I dostaję tu i tak więcej powiadomień niż tam. Może ktoś z Was się skusi i mnie tam odwiedzi ---> osamljenost.

Pozdrawiam.

Wszystko może się wydarzyć| One-shotsWhere stories live. Discover now