Lewandowski/Reus part III

1K 68 73
                                    

Mogłem liczyć na pomoc i wsparcie Marco, chociaż widziałem w jego oczach smutek, który próbował maskować sztucznym uśmiechem. To nie działało, zbyt dobrze go znałem.

- Robert, czy ty mnie słuchasz? - Z zamyślenia wyrwało mnie szturchnięcie w bok. Syknąłem z bólu.

- Tak, Marco.

- Gut. Masz ostatnią szansę na zdobycie Neuera - oznajmił, sycząc nazwisko Manu. Chyba go nie lubił. - Skoro wszystkie poprzednie metody zawiodły. - Zaczął wyliczać je na palcach, ale po wymienieniu romantycznego spaceru po ruinach zamku stwierdził, że to bez sensu. - To musimy sięgnąć po broń ostateczną - Nutellę. Jej się na pewno nie oprze.

Pokręciłem głową, a moje oczy się zaszkliły.

- Chcę, żeby mnie kochał takim jakim jestem - wyszeptałem, a po policzkach spłynęły mi łzy.

Przytulił mnie, a ja wtuliłem się w jego tors, powodując, że jego koszula z minuty na minutę robiła się coraz bardziej mokra i obsmarkana. Głaskał mnie po włosach i szeptał kojące słowa wprost do mojego ucha.

- Lewy wszystko będzie dobrze... Masz mnie. Może nie jestem Manu, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyś...

Spojrzałem mu pytająco prosto w oczy. Czy on właśnie powiedział to, co myślę, że powiedział? Czy on zasugerował, że mnie kocha? Nie. Przecież nikt by mnie nie pokochał... Jestem beznadziejny. Nawet moja wieloletnia przyjaciółka i dziewczyna zostawiła mnie przed ślubem dla trenera fitness.

Przyjrzałem mu się uważniej i dopiero teraz zauważyłem jego złociste blond włosy i lazurowe oczy. Niby takie same jak u Manu, ale tak różne. Otarłem łzy i chciałem się odsunąć od Marco.

- Robert, czy ja zrobiłem coś złego? - zapytał, a jego głos drżał. Miałem wrażenie, że on zaraz będzie płakał.

Pokręciłem głową.

- To wszystko moja wina...

- Nie prawda. Nawet tak nie myśl. - Zaczął mnie potrząsać za ramiona.

- Ale to wszystko prawda! Kocham Manu, ale czuję, że cię ranię! Czemu mi pomagasz? - zapytałem, patrząc mu uważnie w oczy. Po kilku sekundach odwrócił wzrok. - Nawet nie jesteś wstanie spojrzeć mi w oczy...

- Robert, idioto... kocham cię - Głos mu się łamał, a po policzkach spłynęły mu łzy. - Nie mogę patrzeć w twoje oczy, bo mam ochotę przycisnąć cię do kanapy i wziąć cię tutaj bez przygotowania. Jesteś najwspanialszym człowiekiem na ziemi. Pomagam ci, bo kocham cię tak mocno, że wolałbym widzieć cię w ramionach Neuera, jeśli tylko sprawiłoby to, że byłbyś szczęśliwy... Kocham cię. Nie obchodzi mnie, że jesteś bałaganiarzem i muszę po tobie sprzątać. Nie przeszkadza mi, że zakładasz na skarpety sandałki lub klapki. Liczy się tylko to, że jesteś obok mnie i mogę patrzeć na twój uśmiech.

- Marco... Kocham Manu...

- Wiem. Dlatego zrobię wszystko, żebyś był z nim szczęśliwy, a potem odejdę.

- ... ale chciałbym z tobą spróbować. Manuel tyle razy mnie odrzucił, że nie ma sensu za nim się uganiać.

- Robert, czy ty mówiłeś poważnie? Chciałbyś mnie?

Skinąłem głową i złączyliśmy nasze wargi w nieśmiałym pocałunku.

Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich pan i władca, Manuel Neuer. Był wściekły. Podszedł do mnie i wyciągnął brutalnie za ramię na zewnątrz. Popchnął na ścianę i zaczął agresywnie całować.

- Lewandowski, wybieraj. Ja czy Reus? - wysyczał mi do ucha.

Bałem się. W ramionach Marco czułem się bezpiecznie, a kiedy Manuel patrzył na mnie tak zachłannie, czułem się jak ewentualny worek treningowy. Nie podobało mi się to uczucie.

- Marco - wyszeptałem.

Pogłaskał mnie delikatnie po policzku.

- Robert, czy ty mnie się boisz? - zapytał łagodnie. Spojrzałem na niego jak na idiotę. - Chyba mam już swoją odpowiedź...

Odszedł.

Tak po prostu odszedł. Nadal w to nie wierzyłem. Byłem gotowy zacząć związek z Marco i pojawił się Manu, który znów zamieszał mi w głowie.

"Co ja kurwa mam zrobić!" - krzyczałem w myślach, opadając bezradnie na ścianę. Usłyszałem jeszcze czyjeś kroki i silne ramiona objęły mnie w uścisku.

Marco.


-------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że spotka to się z dobrym przyjęciem. Miało to wyglądać zupełnie inaczej, ale na planach się skończyło. Męczyłam tego one-shota dobrych parę dni, więc lepszy już nie będzie...

Oczywiście będzie tego ciąg dalszy.

PS. Wolicie perspektywę Roberta czy Marco?

Pozdrawiam.

Wszystko może się wydarzyć| One-shotsWhere stories live. Discover now