Krychowiak/Szczęsny

1.6K 93 24
                                    

- Wojtek, błagam zostań! -krzyknąłem. - To nie jest to, co myślisz - oznajmiłem, przykrywając mnie i Celię kołdrą.

Uniósł brwi i popatrzył na mnie z kpiną w pięknych lazurowych oczach, w których zaczęły formować się łzy. Mrugnął powiekami i nie mogłem oderwać wzroku od jego czarnych, gęstych i długich rzęs, których zazdrościła mu nie jedna kobieta.

- Jasne. Chciałem ci zrobić niespodziankę, a ty... - Głos mu się łamał. - A ty zabawiasz się z tą szmirą. Nie chcę cię znać. Nienawidzę cię.

Odszedł, trzaskając drzwiami.

- Wojtek!

Wyskoczyłem z łóżka nago i pobiegłem za Szczęsnym. Nie dogoniłem. Widziałem jak tylko wsiadał do taksówki i odjechał w siną dal.

***

Zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Lewy. Odebrałem go.

- Słucham.

- Jest u ciebie Wojtek? -zapytał, a w jego głosie było słychać zmartwienie. - Powinien już wrócić.

- Nie. Pojechał dwie godziny temu.

Rozłączyłem się. Miałem nadzieję, że nic mu się nie stało.

***

Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Numer nieznany. Odebrałem.

- Czy rozmawiam z panem Grzegorzem Krychowiakiem?

- Tak.

- Proszę przyjechać do szpitala. Pan Szczęsny jest w stanie krytycznym.

- Boże, co się stało?

- Wypadek.

Rozłączyłem się i opadłem bezwładnie na podłogę, szlochając.

Wojtuś, mój Wojtuś. Walczył o życie. Czemu zachciało mi się baraszkować z Celią akurat dzisiaj?!

***

Wpadłem na salę, na której leżał Wojtek. Był podłączony do respiratora. Po chwili dołączył lekarz.

- Nastąpiła śmierć mózgu - zawiesił głos - chcemy go odłączyć od maszyn. Mógłby się pan skontaktować z jego rodziną?

Skinąłem głową.

- Czy mógłbym się... z nim... no... pożegnać?

Lekarz uśmiechnął się smutno i wyszedł.

- Wojtek.

Podszedłem do niego i pocałowałem jego zimne wargi, które już nigdy nie odpowiedzą na moje pocałunki. Zacząłem całować jego całą twarz, żeby ją zapamiętać. Po moich policzkach popłynęły łzy. Umarł, nienawidząc mnie.

Splotłem po raz ostatni nasze dłonie i odszedłem.

Coś się skończyło.

Nasze drogi przestały się splatać. Śmierć nas rozdzieliła.

Wsiadłem do samochodu i pojechałem wprost do niej. Do Celii.

I zrobiłem to, co powinienem zrobić już w szpitalu.

Zadzwoniłem do jego rodziny.

----------------------------------------

Mam nadzieję, że wam się podobało.

Pozdrawiam.



Wszystko może się wydarzyć| One-shotsWhere stories live. Discover now