Ibrahimović/Ronaldo

686 59 8
                                    

Z roztargnieniem spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Nieznany numer. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Nigdy nie odbierałem telefonu od nieznajomych. Po prostu nie.

Po chwili rozległo się walenie do drzwi. Kogo licho niosło do drzwi najlepszego piłkarza na świecie - Zlatana Ibrahimovicia? Doszedłem do wejścia i energicznie otworzyłem drzwi, uderzając nimi w agresora.

Z nosa Ronaldo popłynęła krew. Chyba mu przypadkiem przemeblowałem tę buźkę.

- Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał. - Przecież tamtej nocy było nam ze sobą dobrze.

- Nie.

Krótko i na temat.

- Ibra, ale do robienia dzieci są potrzebne dwie osoby...

- CO!!! - ryknąłem. - Nie wrobisz mnie w żadnego bachora...

- Grozisz mi?

Spojrzał mi odważnie w oczy.

- Ostrzegam. Swoją drogą musisz mieć poważne zaburzenia osobowości...

Uniósł brwi.

- Bo jestem z tobą w ciąży?

- Bo faceci nie zachodzą w ciążę, chociaż w twoim przypadku musiałbym się zastanowić...

- Jestem męski.

Dumnie wypiął pierś.

- Łudź się, łudź.

Wybuchłem niekontrolowanym śmiechem i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.

Po chwili otrzymałem SMS-a:

Jeszcze tego pożałujesz, że mnie odrzuciłeś.

Westchnąłem. Niektórzy ludzie powinny przebywać z dala od społeczeństwa, bo stanowią zagrożenie dla innych.

Wiedziałem, że wróci. Wybije szybę kamieniem i wdrapie się po murze. Rozbije drzwi siekierą. Staranuje ścianę buldożerem... Wróci szybko. Dokończy to, co zaczął wcześniej, a ja będę przygotowany.

Bo ja znam jego prawdziwe oblicze. Za ładną buźką kryje się potwór.

Po chwili zgasły wszystkie światła, a z radia zaczął dochodzić demoniczny skrzek:

- Game over, Zlatan.

------------------------------------------
Nadmiar syropu na kaszel chyba mi zaszkodził.

Pozdrawiam.

Wszystko może się wydarzyć| One-shotsМесто, где живут истории. Откройте их для себя