Rozdział 40

2.7K 244 3
                                    

Jeden sygnał
Drugi sygnał
Trzeci...
Czwarty...
Piąty. .
- Nie odbiera.- Stwierdziłam.
- I co teraz? Zapytała Róża.
- Nie mam pojęcia.-Powiedziałam zrezygnowana.
- Nat to nie w twoim stylu!- Powiedział głośno Jarek.
- Eh..- Muszę pomyśleć.
Założyłam buty i zostawiłam ich samych z tym okropnyn bałaganem.
Skierowałam się w stronę lasu. Moje kroki były  leniwe i niedokładne. Myślałam o całej tej skomplikowanej sytuacji. Dać drugą sory.. Trzecią szansę.  Jedną zmarnowali gdy znaleźli się w obozie. Co by powiedział na to ojciec?. Nie wiem. A może.. Nie to bez sensu żeby znowu ich szkolić. Potrzebują alfy... Potrzebują mocnego kopa w te owłosione dupska!. Muszę znaleźć im jakaś alfę...
Godziny leciały a ja, siedziałam na kamieniu rozmawiając, sama ze sobą.  Znalazłam dużo za no i parę przeciw. Natan, na pewno pomoże mi szukać jakiegoś alfę, który zaopiekuje się tą bandą. Róża i Damian zostaną z nami. Nie chce zostawiać sfory Róży na pastę losu, ale nie zamierzam użerać się z nimi jak z dziećmi.
Zrobiło się ciemno więc postanowiłam wracać do domu. Zmieniłam się w wilka. Spojrzałam na moje odbicie w małym strumyku. Było nie wyraźne, ale czarny znak na moim czole był bardzo widoczny. 
Ruszyłam biegiem przez piękny zielony las. Poruszałam się bezszelestnie. Moje ruchy były płynne i szybkie, całkiem inne niż wcześniej.  Czułam się  szczęśliwa i wolna.
Wolna od wszystkich problemów. Lecz wiem, że gdy się zmienie to one znowu będą zaprzatać moją głowę. Gdy dotarłaam na skraj lasu zmieniłam się w człowieka. Ruszyłam w stronę wielkiego domu Róży i Damiana. Nagle rozległ się dobrze znany mi dzwonek. Wyciągnęłam telefon spojrzałam na ekran, Natan.
-Halo
-Nat co się stało?- Zapytał lekko zdenerwowany Natan.
-Aa..były małe problemy z sforą Róży i Damiana.
-Eh... Damian pomógł ci załagodzić sytuacje?- Zapytał już mniej zdenerwowany.
-Damiana nie ma. Jarek z Bartkiem mi pomogli.. Było nieciekawie..
-Nie mam siły do tego chłopaka.  Zamiast siedzieć na dupie to jeździ ciul wie gdzie..
-Poproszę chłopaków żeby go sprowadzili.- Powiedziałam.
-A co ze sforą?-Zapytał Natan.
-Znajdziemy im nowego alfę. To bez sensu, żeby Róża męczyła się z nimi.- Odpowiedziałam.
-A Róża i Damian?.
-Mamy jeszcze miejsce w domu...-Urwałam, czekałam na reakcję alfy.
-Nat...dobrze.
-Uff..-Odetchnęłam z ulgą.
-Ja poszukam nowego alfy a ty sprowadź Damiana. -Powiedział alfa.
-Ok. Kocham cię do później pa..
-Ja ciebie też. Pa skarbie.
Schowałam telefon do kieszeni i poszłam w stronę drzwi. Weszłam do środka. Mój brzuch przypomniał mi, jaka jestem głodna. Nie zważając na osoby w salonie weszłam do kuchni i zaczęłam szykować kolację. Nie chciałam pomocy ze strony Róży.  Niech odpocznie i zrelaksuje się w końcu.  Gdy kolacja była gotowa. Nakryłam do stołu. Przyniosłam trzy miski pełne frytek, dwie z kurczakiem w panierce i dwie z sałatką.
Chłopaki patrzyli jak biegam w tą i spowrotem. Nie oferowali pomocy, bo dobrze wiedzieli ,że sama sobie poradze.
-Powiedzcie ,że kolacja gotowa. -Zwróciłam się do chlopaków.
Oni wstali i pokierowali się na górę.  Ja w tym czasie, przyniosłam sok i szklanki.
Usiadłam i nie czekając na innych, nałożyłam sobie jedzenie na talerz.  Z góry schodziła już sfora Róży, Jarek, Bartek no i Róża.
Usiedli przy stole no i czekali.
-Jedzcie bo wystygnie. A gdy zjecie zostancie na swoich miejscach. - Powiedziałam spokojnie, gryząc kawałek kurczaka .
Wilczki zabrały się za jedzenie a ja wzięłam się za czytanie sms, którego właśnie teraz dostałam.
-Hej kochanie, znalazłem im nowego alfę. Jest starszy od nas i napewno sobie z nimi poradzi. Nazywa się Alex. Jutro o 12 zjawi się u was z bagażami. Zabierz Róże do nas. Damian już o wszystkim wie. Tesknie. :*
Szybko odpisałam na sms Natana.
-Dobrze kochanie. Dziękuję: *
Skończyłam jeść kolację.  Niektórzy jeszcze kończyli jeść. Reszta zaś grzecznie czekała. Ciekawi mnie jak zareagują na wieść o nowym alfie..No cóż, sami się dorobili.
Gdy byłam pewna, że każdy już skończył jeść, zabrałam głos.
- Mam dla was wiadomość.  Wiemy jaka jest sytuacja.. Nie chcę was zostawiać na lodzie, więc Natan poszukał wam nowego przywódce stada. Jest nim starszy od nas alfa. Nazywa się Alex i tyle wiem w tym temacie.
-Słyszałam jeki ale kontynuowałam dalej.
- Jutro o 12 zjawi się tutaj i zostanie tu z wami. Róża  i Damian jadą z nami. Reszta jutro... Nikt nic nie powiedział, nikt się nie postawił.  Cieszyło mnie to, że nie muszę podnosić głosu poraz setny dzisiejszego dnia.
- A i bym zapomniała. Macie tu posprzątać.  Ja i chłopaki posprzątamy po sobie. Ale reszta należy do was.
Wzięłam swój talerz i zaniosłam do kuchni . Umyłam go i wstawiłam  do suszarki.
Poszłam do pokoju Róży.  Wzięłam ciuchy do spania i poszłam do łazienki.  Nalałam wody do wanny i dodałam dużo  płynu do kompieli. Woda zaczęła się pienić a w łazience zaczął unosić się słodki zapach pomarańczy. Rozebrałam się i weszłam  do wanny. Ciepła woda, natychmiast odprężyła moje ciało.  Leżałam i chłonęłam ciepło, które dawała woda.
Wyszłam z wanny i otuliłam się miękkim ręcznikiem. Wytarłam dokładnie całe ciało i ubrałam się w za duża koszulkę Natana i krótkie dresowe spodenki. Włosy związałam w warkocza i wyszłam z łazienki.  Weszłam do pokoju Róży. Położyłam się na łóżku i czekałam na Róże.  Pościel była tak miękka i przyjemna, że sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie mocny ból pleców.
- Ał! Co się dzieje ? -Zapytałam sama siebie.
Popatrzyłam na jeszcze śpiącą smacznie Róże, i zrozumiałam.
Róża leżała na środku łóżka . Jej nogi znajdowały się na moich plecach.
Wydostałam się z pod cielska rudowłosej dziewczyny. Przebrałam się i zeszłam na dół.  Nikogo nie było. Hm... Może dlatego, że  jest dopiero 7 rano !
Zrobię sobie kawę i zabiorę się za śniadanie.
Śniadanie czekało na stole, a zapach kawy roznosił się po całym domu.
Usiadłam wygodnie na sofie i włączyłam telewizor. Jest godzina 11:25. Jak za 5 minut nie wstaną to zrobię im pobudkę, zaczynają od porannego biegu. Porannego.. Chyba przed popołudniowego biegu.  Słychać było skrzypienie schodów. Ktoś schodził i mamrotał coś pod nosem.
- O no popatrzcie państwo.. A, która to już godzina, że Jaruś postanowił wstać?- Zapytałam z nutką sarkazmu.
-Sory trochę mi się zaspało.-Stwierdził chłopak.
- Nie tylko ty zaspałeś. Kawa i śniadanie na stole. Ja przejdę się po korytarzu i obudzę resztę. Weszłam  na górę i pukałam po kolei w każde drzwi. Słyszałam jeki, stęki lub pytania. Kto tam? lub czego?. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole. Nagle rozlego się pukanie do drzwi a ja poczułam mocny zapach. Alfa. Wstałam od stołu i skierowałam się w stronę drzwi. Pokazałam Jarkowi żeby pędził na górę po resztę. Zdezorientowany chłopak wstał i pobiegł w stronę schodów.  Przybrałam pokerową twarz i otworzyłam drzwi...

_______________________________
Przepraszam za długą nieobecność.  Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.  Dziękuję za gwiazdki ⭐⭐⭐ i komentarze. Jest mi niezmiernie miło, że czytacie moje wypociny. Postaram się dodać  dzisiaj jeszcze jeden rozdział ;*!

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz