Rozdział 23

3.4K 302 11
                                    

Anna tak jak Natan miała czarne futro. Wyróżniała się tym, że jedną łapę miała białą.  Była naprawdę piękna. Tak samo jak jej syn.
- Pokaże ci miejsce.. W którym mogłam  się zrelaksować i pomyśleć.
- Dobrze, prowadź.
Byłam bardzo ciekawa gdzie mnie zaprowadzi...
Anna była naprawdę szybka. Choć dla mnie bieganie sprawia przyjemność i za wiele się nie zmęczyłam.
Dobiegłyśmy do wielkiego wodospadu.  Jejciu jak tu pięknie.- Pisnęłam w duchu.

- Wskakuj, Tam jest ukryta jaskinia.
Haha ciekawe, a jak jest tam skała.. No ale cóż wierzę na słowo.
Wzięłam rozbieg i skoczyłam. Moje ciało uderzył w ścianę wody przecinając ją. Byłam mokra, bardzo podekscytowana i szczęśliwa  z tego ze jeszcze żyje . Anna poszła inną droga, gdyż zapewne ciężko pokonywać jej takie odległości. Położyłam się i patrzyłam w dół wodospadu. Anna zmieniona w człowieka usiadła koło mnie i głaskała moje futro. Dziwna sytuacja.
-Ja nie zmieniałam się w człowieka. Nie chciałam dopuszczać tych wszystkich uczuć.  Jako wilk możesz je mniej więcej kontrolować.
Przypomniał mi się wczorajszy dzień.  Jak skoczyłam do wody.. Znowu chciałam to zrobić. Zmyć te wszystkie problemy.  Wstałam i cofnęłam się do tyłu.  Anna wiedziała co chcę zrobić, więc odsunęła się od środka żebym miała więcej miejsca.
Rozbiegłam się i skoczyłam. Czułam się wolna. Leciałam... W dół... Uderzyłam w wodę.  Wypłynęłam na wierzch. Powoli płynęłam do brzegu. Woda była zimna, ale bardzo przyjemna. Siedziałyśmy może tam z trzy godziny. Natan na pewno jest już w domu. W szybkim tempie przebiegłyśmy przez las. Zmieniłyśmy się i leniwie podążałyśmy do domu śmiejąc się jak dobre koleżanki.
- Ten skok był fantastyczny. -Powiedziała Anna.
- Potem wyglądałam okropnie. Zaśmiałam się. Anna była naprawdę wspaniałą kobietą.
Weszłyśmy tyłem tak jak wtedy i, i zobaczyłam Natana siedzącego z Justyna.. Siedział z nią na ławce. Śmiali się i wspominali stare czasy.
- Jezu coś daje mokrym psem. -Powiedziała Justyna.
- Spokojnie to tylko ja.- Warknęłam. Ominęłam ich i weszłam do domu.
- Spokojnie moje dziecko, Idź się wykąpać.  Łazienka jest na górze po lewej. A dalej jest Natana pokój. Zaraz przyniosę ci ciuchy.
Weszłam na górę.  Skierowałam się do pokoju Natana. Był spory i przytulny. Na ścianach wisiały zdjęcia. Podeszłam i zobaczyłam Justynę, szybko wyszłam i natknęłam się na Anne.
- Proszę.- Podała mi ciuchy.
- Dziękuję.- Wzięłam ciuchy i pokierowałam się do łazienki.
 Za chwilę będzie kolacja.- Słyszałam krzyk Anny z dołu.
Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Po 20 minutach wyszłam czysta i pachnąca. I nie wale już mokrym psem. -Pomyślałam, wyszłam i wytarłam się ręcznikiem. Hm.. Co my tu mamy. Czarną koszulkę na ramiączkach, i krótkie spodenki. No ok.. Ubrałam się i zeszłam na dół.  Anna szykowała kolację, a tato alfy siedział i oglądał tv.
- Pomogę.. Wzięłam talerze i pookładałam. Było ich pięć.. O jeju...
Usiadłam..  Natan o dziwo usiadł koło mnie i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się lekko. Nie był to najszczerszy uśmiech. Cała kolację Natan opowiadał o swoich przygodach z Justyna.. Myślałam, że się zagotuje. Miałam tego dość!!. Ładnie przeprosiłam i wstałam od stołu. Poszłam na górę. A on nawet się nie zapytał co mi jest. Położyłam się w pokoju gościnnym i próbowałam zasnąć. Przebudziłam się.  Natan wtulał się w moje ciało,  spięłam się.  Nie chciałam tego dotyku..
- Nat..
- hm..
- Jesteś zła...
- Idz spać.
- Przepraszam..
- Idź spać. - Wysyczałam przez zęby.
- Ale Nat.. Daj sobie wszystko wytłumaczyć.
- Co ja mam ci dać wytłumaczyć. Przejechaliśmy tu  żeby spędzić miło czas Razem. Podkreśliłam słowo razem. - A ty uganiasz się za jakaś inną.. Widziałam jak na nią patrzysz..
- Nat.. To nie tak.
- Idź spać.
Nie miałam ochoty gadać. To była nasza pierwsza kłótnia.. Tak naprawdę to miałam już dość.  Nie wiedziałam co z rodzicami.. I w co się wpakowali. Kamil nie żyje, a za Natanem ugania się Justyna .
Rano gdy Natan jeszcze spał zrobiłam mu śniadanie . Chciałam go przeprosić. Jestem za bardzo zazdrosna.
Gdy kończyłam robić herbatę. Natan schodził już na dół. 
- Natan.. Przepraszam.. Ja.. Głupio mi.
- Nie.. To ja zachowałem się jak debil.
- Na pewno nic nie łączy cię z Justyną?- Zapytałam niepewnie.
- Nie. Kochanie jesteś tylko ty, przysięgam.
- Zapomnijmy. Ale wiedz, że  jak ją dzisiaj zobaczę to zapamięta mnie i to bardzo dobrze. Nie będę już taka miła.- Ostrzegłam.
-  Och.. Nat kocham cię. -Złapał mnie w pasie i pocałował zachłannie.
Odsunęłam się od alfy i spojrzałam mu w oczy. Były wesołe i piękne.
- Ja ciebie też kocham i nikomu cię nie oddam. -Powiedziałam
-Polać jej. Dobrze gada. -Usłyszałam głos Anny.

Co?-Pomyślałam.
-Mamo serio?!.. -Zapytał zirytowany alfa.
-Dziewczyna ma rację... A ty się ogarnij. -Zagroziła palcem.
-Mamo przecież wiesz... Że kocham tylko Nat. -Powiedział łagodnie alfa.
-No i prawidłowo synu.. Kiedy ślub? 
Zakrztusiłam się własną ślina. A oni patrzyli na mnie z bananem na twarzy. Czy ja o czymś nie wiem do cholery ?!
Do kuchni wszedł tato alfy.
-Anna.. Daj im spokój. Nie naciskaj.
-Ale ja nie naciskam. -Popatrzyła z miną małego szczeniaczka.
-Mamo..
-No co .- Tupnęła obrażona nogą. -Też chcę  się wytańczyć i wyszaleć.
-O to to nie moja panno.- Powiedział ojciec alfy.-Twoje nogi są tylko dla mnie. A w ogóle nie zmieścisz się...
-Tato.. Proszę..
- Twierdzisz, że co! Że  gruba jestem! O ty.. Jak ja cię zaraz dorwę.- Myślałam, że tam padnę ze śmiechu oczywiście. Anna ganiała w około stołu swojego męża..
-Oni mają więcej wigoru niż my razem wzięci. -Stwierdziłam.
Natan miał łzy w oczach.. Biedny już nie dawał rady się śmiać.
Gdy mama Natana złapała w końcu swojego męża. Pocałowała go zaborczo i puściła oczko.
-Oj.. Kocham cie ty moja kluseczko..powiedział Robert.
-Nie przeginaj..- Powiedziała Anna poważnie.
Natan usiadł na krześle. Jeszcze trochę się śmiał.
-Jedz.. Kochanie.- Powiedziałam i usiadłam na krześle na przeciwko.
- A co też będziesz mnie tak ganiać?- Zapytał i zaczął się śmiać.
-Może... Jedz.
-Dziękuję za pyszne śniadanie.
-A proszę proszę. O której jedziemy ?
-A co źle ci tu. Masz zoo i..n- Nie dokończył bo dostał patelnią w łeb.
- No.. Masz taką wredną małpę przed sobą.- Zwróciła się do mnie.
Zaśmiałam się, a Natan głaskał się po głowie.
-Kocham ten dom... Kocham... Powiedziałam bardziej do siebie niż do Natana.
-Cieszę się dziecko.- Powiedział ojciec Natana.
Miałam dom.. Miałam rodziców. Ale to nigdy tak nie wyglądało. Mama  była kochana. Ale strasznie sztywna..i taka zajęta... Zawsze zajęta. Tato był wesoły.. Ale czasami przesadzał z dyscypliną.
Muszę się dowiedzieć co się dzieje. Sfora mi w tym pomoże...

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz