Rozdział 34

2.6K 254 7
                                    

Zmieniłam się w wilka. Moje zmysły się wyostrzyły, a ja stałam się szybsza i silniejsza.  Szłam za Markiem. Chłopak rozglądał się i nasłuchiwał.  Długo chodziliśmy, aż w końcu dotarliśmy  do jakiś drzwi.  Wsłuchałam się w odgłosy, które dochodziły ze środka.
- Nie damy z nią rady.. Dajmy jej odejść. -Powiedział gruby głos.
- No właśnie.  Jeżeli chce to niech idzie. -Odezwał się inny.
- Nie !! Ja chcę jej mocy.. - Ktoś głośno krzyknął.
Ten głos już znałam. Na mój znak Mark otworzył mi drzwi, a ja wbiegłam do średniej wielkości sali. Wskoczyłam na stół, a jeden z rady o czarnych włosach upadł do tylu razem z krzesłem.  Wszyscy byli zdziwieni i przestraszeni.. Oczywiście Barros stał niewzruszony..
- Co za tupet.- Powiedział .
- No... Jesteś idiotą.. .-Pomyślałam
- Ja? Nie, to ty zaraz zginiesz nie ja.- Powiedział pełen entuzjazmu w oczach.
Prychnęłam na jego słowa.
- Brać  ją!- Krzyknął Barros. Nikt się nawet nie poruszył..
- Co jest z wami !?
- Oj.. Chyba cię nie słuchają.- Powiedział Mark z wrednym uśmieszkiem na twarzy.  Wyglądał zabójczo..
- Co ty możesz wiedzieć.  Jesteś nikim..!- Ryknął zły.
- To, że zabrałeś mi moc. Nie znaczy, że  jestem nikim.- Odparował Mark.
- Mówi się trudno Jest już moja i chyba nie zapowiada się żeby było inaczej.
- Zamknij się. A wy dalej chcecie takiego życia.- Zaczął mówić Mark.-  Ja pozwalałem wam mieć rodziny.. Klaudius nie tęsknisz za żona?  Ile jej już nie widziałaś... Tak cztery lata.. I jest tylko gorzej. -Powiedział Mark do mężczyzny o czarnych oczach i ciemnych długich włosach.  Mężczyzna popatrzył się na mnie tymi czarnymi oczyma i powiedział.
- Tęsknie.
Wy wszyscy przeciwko mnie!! -Krzyczał Barros.
Wszyscy pozostali stanęli i podeszli do Marka. Ja zaś stałam dalej na tym stole gotowa do ataku.  Nim się zorientowałam Barros zmiótł mnie ze stołu i cisnął o ścianę.  Upadłam na ziemie. Kurwa moje plecy !!. Zawyłam z bólu lecz zaraz się podniosłam.  Biegłam, lecz nie długo bo dostałam krzesłem, które rozwaliło mi pysk.Poczułam krew.. Cholera  muszę coś wymyślić.
Usłyszałam warknięcie. Odwróciłam się.  Trochę dalej stał żółty wilk. Był naprawdę piękny.
- Hej młoda.- Odezwał się głos Marka w mojej głowie.
- No hej.- Odparłam.
- Pomogę ci jeżeli ty pomożesz mi?- Zaproponował.
- Oczywiście . -Zgodziłam się.
Mark biegł już  na Barrosa. Ten zmienił się i biegł na Marka. Gryźli się i warczeli na siebie. Barros odrzucił żółtego wilka i skierował się w moją stronę.  Skoczyłam, wbiłam pazury w  plecy wilka. Lecz ten nie został mi dłużny i przejechał po moim brzuchu. Wskoczyłam mu na plecy, a ten wierzgał jak koń.  Ugryzłam go w szyję. Lecz ten mnie zrzucił i złapał za tylną nogę. Wbił w nią kły, a ja zawyłam. Nie mogłam się poddać.  Wstałam, koło mnie stał Mark. Poczułam falę ciepła.  Złość uderzyła z taką siłą, że aż mnie zamroczyło. Dwa wilki toczyły zażartą walkę, lecz Mark po chwili leżał na ziemi w kałuży swojej krwi. Zaczęłam biec. Coś pchało mnie z taką siłą, że nie mogłam się temu oprzeć.  Ominęłam cios i złapałam go za krak rzucają o stół i krzesła. Szybko podbiegłam i wbiłam się w jego plecy rozdzierając skórę. Szkarłat zaczął zalewać podłogę. Wilk wiercił się i warczał. Zrzucił mnie z siebie. Stanął kilka metrów dalej. Kulał.. Tak samo jak ja.. Rozpędził się w moją stronę.  Skoczyłam. Gdy byłam blisko wbiłam pazury z całych sił w klatkę piersiową wilka. Upadliśmy na ziemię.  Barros się nie ruszał. Ciało mi zdrętwiało, a oczy się zamykały. Ogarnęła mnie ciemność..

Mark

 Było już po wszystkim, podniosłem głowę i ujrzałem przerażający obraz.  Biała wilczyca umazana we krwi leżała na ziemi, ciężko oddychając.  Postanowiłem wziąć ją na ręce i zanieść do jej pokoju.
- Natalia proszę ocknij się. -Powiedziałem bezsilny. Dziewczyna leżała już tak drugi dzień. Postanowiłem zadzwonić do jej alfy. On na pewno jej pomoże.

Natan

Siedziałem w salonie. Minął już czwarty dzień odkąd nie ma Natalii. Cały czas chodzę zdenerwowany. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Nagłe rozdzwoniła się moja komórka.
- Halo..
- Natan.. To ja Mark. Przyjedź tu szybko, ona cię potrzebuje.
Rozłączyłem się. 
- Bartek, Jarek ruszajcie dupę szybko.- Ryknąłem wściekły.
Chłopaki zbiegli szybko z minami mówiącymi tylko o co ci chodzi??.
- Jedziemy Nat nas potrzebuje. Szybko wybiegłem z domu, a za mną chłopaki. Wsiedliśmy do auta i z piskiem opon ruszyliśmy do mojej małej  Nat.

Mark

 Czekam już trzy godziny na Natana. Wychodzę z domu  i siadam na  drewnianej ławce.
Chłopaki pozbyli się ciała Barrosa. A moc powróciła razem z jego śmiercią do mojego ciała. Nadjechało duże czarne auto. Wysiadł z niego Natan i jakiś dwóch chłopaków.
- Gdzie ona jest! - Krzyknął, a ja od razu ruszyłem do jej pokoju.

Natan
- Gdzie ona jest ! Ryknąłem. Byłem wkurwiony,  a na datek taki przestraszony. Bałem się. Obiecała mi, że będzie na mnie czekać.
Chłopak prowadził nas jakimś korytarzem. Wszedłem do jakiegoś pokoju. Na wielkim łożu leżała biała wilczyca która była umazana cała w zaschłej krwi.
Usiadłem na łóżku.
- Nat przemień się. - Prosiłem. Głos cholernie mi się łamał, a słowa ugrzęzły w gardle. Wilczyca nawet nie drgnęła. Nagle jej oddech zgasł.
- Skarbie, nie... Nat, obudź się do cholery. - Krzyczałem. Łzy leciały mi po policzkach.  Nie może mnie tak zostawić, przecież obiecała. Głaskałem jej zakrwawione futro.. Była nadal ciepła..
Chłopaki stanęli koło mnie i płakali jak dzieci. Odeszła, nie mogę uwierzyć, że mnie opuściła.  Moja luna mnie zostawiła. Nagle zaczęło robić mi się słabo, a serce zaczęło łomotać ja szalone. Zrobiłem się senny i słaby. Zamknąłem oczy i poczułem jak się zsuwam.
 


__________________________________

Przepraszam was za błędy ale chciałam jeszcze dzisiaj dodać dla was ten rozdział  ;) Mam nadzieje że chcecie wiecej ;))!!


PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz