Rozdział 9

5.9K 461 7
                                    

Wstałam wcześnie. Umyłam się bo wczoraj po ognisku, już mi się nie chciało. Ognisko było rewelacyjne. Śmialiśmy się i bawiliśmy przy muzyce. Poznałam lepiej sforę Natana. Naprawdę są to fajne osoby. Z Różą zbliżyliśmy się... Myślę, że zapowiada się z tego długa przyjaźń. A Natan...cóż. Cała swoją uwagę skupiał na mnie. Był miły, czarujący... Był taki.. hm.. Jak to nazwać. ..taki stworzony dla mnie. Moja wilczyca naprawdę go lubi.. A może nawet... Z myśli wyrwało mnie ciche stukanie do drzwi. Ciekawe kogo niesie... Otworzyłam drzwi.. I od razu uderzył mnie ten cudowny tak dobrze znany mi zapach.. Las..wolność... W drzwiach stał oczywiście Natan. Miał na sobie spodnie moro, czarną koszulkę opinającą jego cudownie umięśnione ciało.
- Yhym.. Hej jesteś już gotowa ?- Zapytał alfa.
- Tak.. Właściwie to miałam już wychodzić i iść po ciebie.
- No cóż jestem pierwszy.
Zaśmiałam się cicho i zamknęłam za sobą drzwi.
Pogoda była bardzo ładna. Słoneczko przebijało się przez korony drzew, dając przyjemne uczucie na skórze. Słychać było odgłosy ptaków które, zaczynały swój dzień. Postanowiliśmy że nie będziemy budzić sfory Natana. Zasługują na wypoczynek po wczorajszym. To nowym należała się pobudka i bieg przełajowy rano.
Na szczęście domki sfory były dalej więc szum i krzyki nie powinny ich obudzić.
Natan zaczął od lewej strony, a ja od prawej. Natarczywym pukaniem i głośnym krzykiem zamierzaliśmy ich obudzić. A gdyby to nie dawało skutków miałam klucze do ich domków.
Dziewczyny szybko wstały. Za to chłopaki, ociągali się jak mogli najdłużej. Natan ich pogonił i w miarę szybko się uwinęli. Przed nami stała siódemka z nowych. Ciekawe gdzie ósmy...
Weszłam do domku, a Damian leniwie wstawał z łóżka.
- Czy mógłbyś ruszyć te swoje dupsko! Inni nie będą na ciebie wiecznie czekać!. Wycedziłam przez zęby.
- To niech nie czekają.
- Trening ma cała ósemka . A stoi tam siedem osób. Chyba potrafisz liczyć.. -Powiedziałam zła.
- Dobra, dobra już idę.
Chłopak zabrał bluzę i dołączył do swojego stada. Ja zamknęłam drzwi i stanęłam wraz z Natanem przed nimi.
- Słuchajcie.- Rozbrzmiał głos Natana.
- Przez cały ten tydzień o 7 rano będzie trening. I czy wam się podoba czy nie macie być tu, w tym miejscu o 7. I nie będzie tak, że któreś z was.( Zwrócił się teraz do Damiana).- Przyjdzie sobie dziesięć czy nawet trzy po siódmej. Gdy ktoś się spóźni cała wasza ósemka będzie odrabiać karę za jedna osobę. Wtedy nauczycie się punktualności i szacunku do osób z waszej grupy. Zrozumiane ? -Zapytał alfa. Wyglądał tak władczo. Aż samej mi włosy dęba stanęły, a po skórze przeszedł miły dreszcz.
-No to zaczynamy. Weźcie sobie wodę. Stoi tam na stole. I zaraz ruszamy. Gdy już wszyscy byli każdy dobrał się w pary. Natan biegł z tyłu grupy ja zaś z przodu. Tak w razie, żeby nikt się nie oddalił. Nie było jakiś większych problemów. Niektórym nawet to się podobało. Dochodziła 9, postanowiłam, że wracamy już do obozu. Coś w drodze powrotnej strasznie mi przeszkadzało. Ktoś nas obserwował. Gdy byliśmy już za bramami obozu usłyszałam potworny krzyk. I w oddali widziałam dwa szare, brzydkie wilki atakujące mojego tatę. Skoczyłam i przemieniłam się w wilka. Biegłam, byłam już blisko. Słyszałam za sobą kogoś jeszcze, to Natan biegł teraz zmieniony w czarnego, wielkiego wilka. Skoczyłam na wilka który szarpał mojego tatę. Był od mojego ojca młodszy i większy. Zatopiłam zęby i pazury. Poczułam krew w moim pysku i usłyszałam cichy skowyt napastnika. Szarpałam się z nim i gryzłam . Gdy leżał już pode mną przyciśnięty do ziemi zapytałam ostro wkurzona.
- Co wy tu robicie i jakim prawem weszliście na tę ziemię. ?!
- Nic ci nie powiem !
- Nie bądź taki pewny!- Odpowiedziałam.
Położyłam łapę na jego gardle, wbiłam pazury nie za głęboko żeby go nie zabić. Usłyszałam głos drugiego z napastników.
- Nie zabijaj go . Wszystko ci powiem.
- Siedź cicho ! Krzyknął napastnik pode mną.
- I tak nic z tego nie będziemy mieć... Dobrze wiesz bracie... Nie zamierzam cię stracić.
- Mów.- Krzyknął Natan.
- Wysłał nas twój wuj.
Moje ciało się napięło a źrenice rozszerzyły.
- Chciał żebyśmy zabili twojego ojca.
Wszystko zaczęło się we mnie gotować ,a mięśnie napięły się tak mocno że aż bolało. Poczułam na sobie jakaś dłoń. Obejrzałam się... Była to dłoń mojego ojca. Jego oczy były smutne ,a jego ciało podrapane miejscami.
- Powinnam was teraz zabić. Powiedziałam
- On chce ciebie do swojej watahy. Ma tam alfę i potrzebuje silnej wilczycy takiej jak ty.
- Czy go całkiem powaliło!- Krzyknęłam. Zeszłam z wilka i zmieniłam się w człowieka. Rozglądnęłam się i zobaczyłam Natana już w normalnej postaci. Stał i pilnował jednego z napastników. Wszyscy nam się przyglądali. Tata przytulał mamę, która płakała i coś mówiła pod nosem. Ja za to postanowiłam zwrócić się do tego napastnika, co leżał koło mnie.
- Słuchaj.. Idź do mojego wuja i powiedz mu żeby się wypchał. Bo mam już swoje miejsce i swoich ludzi. I niech lepiej nikogo nie wysyła bo zabije każdego, kto będzie chciał zrobić krzywdę mojej rodzinie. A jak będzie trzeba to zabije i jego. Po tych słowach odwróciłam się i poszłam w stronę nowej grupy. Patrzyli na mnie i nie mogli przestać.
- Idźcie coś zjeść, a potem mi pomożecie jeżeli chcecie być bezpieczni.- Kiwnęli głowami i
ruszyli w stronę swoich domków. Jedynie Damian stał i się patrzył.
-A ty co nie idziesz?
- Ty..ty krwawisz.
- Nie pierwszy nie ostatni raz... Idź już.
Chłopak popatrzył na mnie smutno i odszedł.
Ktoś złapał mnie za rękę i objął w pasie. To była Róża i Łukasz.
- Choć musisz to przemyć. Powiedziała Róża.
- Ale nic mi nie jest. -Spojrzałam w dół i ujrzałam poważne rany, z których sączyła się krew. Zrobiło mi się słabo. Łukasz mnie podtrzymywał i prowadził do mojego domku, a Róża otwierała drzwi. Usiadłam na łóżku.
- Możecie już iść. Dziękuje wam. Powiedział Natana.
Dziewczyna skinęła głowa i wyszła . Zaraz po  niej  w drzwiach ukazał się alfa. Zamknął za sobą drzwi i poszedł po apteczkę.
- Ściągaj koszulkę -Nakazał. Nie chciałam się już z nim spierać. Zrobiłam co kazał. Delikatnie wycierał krew i przemywał rany. Był taki delikatny. On też miał parę zadrapnięć. Więc wzięłam od niego apteczkę i też przemyłam mu rany.
- Wiesz... Jesteś słodka.- Powiedział.
- Ta bardzo.. Cała podrapana i w błocie.
- I to co powiedziałaś... że masz swoją rodzinę i miejsce.. Chodziło ci o nas ? -Zapytał alfa.
Nie odpowiedziałam po prostu się przytuliłam, a on mnie objął. ..to była moja odpowiedź...
__________________________________________ Hejcia... mam nadzieję że rozdział się podoba. Jeżeli tak piszcie komentarze i dawajcie gwiazdki ;** Dziękuję że czytacie. ;))

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz