Rozdział 32

2.8K 259 3
                                    

Siedziałam już w aucie ponad trzy godziny. Chciało mi się siku, a w dodatku musiałam rozprostować nogi.
- Kochanie.. Zatrzymaj się na jakimś parkingu proszę... -Spojrzałam na alfę błagalnym tonem.
- Zjedziemy i od razu zatankuje. -Powiedział Natan poważnie.
Gdy auto stanęło. Szybko z niego wyskoczyłam i pobiegłam do toalety. Gdy wyszłam Natan siedział w aucie i stukał palcami nerwowo w kierownice.
Wsiadłam, a on zapalił auto.
- Natan. -Powiedziałam poważnie
- Co skarbie ?
- Dlaczego, aż tak się denerwujesz? - Zapytałam.
-Ah.. Nat.. Dowiesz się na miejscu. -Urwał chłopak i w ciszy prowadził auto.

Natan

Jeszcze nigdy się tak nie wkurwiłem.. Z jednego bagna do drugiego. Nie oddam jej ! Chciałbym ja teraz przytulić. I nie puszczać. Rada... Osiem starych wielkich wilków. Którzy mają najpotężniejsze moce. Chcą mojej alfy, Sukinsyny...

Natalia
Coś wyraźnie męczyło mojego alfę. Gdy Natan zatrzymał auto na podjeździe przy którym stała wielka i stara posiadłość przeszedł po mnie dreszcz. Dookoła niej był piękny ogród, który przykuwał wzrok. Natan otworzył mi drzwi i podał mi rękę. Ujęłam ją i zgrabnie wysiadłam z auta. Alfa chwycił mnie za rękę i poprowadził do wielkich drewnianym drzwi. Gdy podeszliśmy, drzwi same się otworzyły. Weszliśmy do środka wielkiego holu w który temperatura diametralnie się zmieniła. Usłyszałam stukot butów, które uderzały miarowo w marmurową posadzkę.  Nagle usłyszałam ciche chrząknięcie . Powoli odwróciłam się z tamtą stronę.
Na przeciwko nas stał wysoki, przystojny chłopak. Jego  blond włosy związane były w małego kitka. Na sobie miał dziwny stary strój.

No cóż każdy się nosi jak lubi.- Pomyślałam.

- Jestem Mark.- Powiedział chłodno blondyn i podał mi dłoń.

- Natalia.- Przedstawiłam się.

- Chodźcie za mną.- Powiedział Mark i skierował się w głąb długiego korytarza.

Ruszyliśmy za nim. Spostrzegłam, że na ścianach wisiały różne portrety. Jak dobrze myślę, są to obrazy przedstawiające członków rady. Gdy doszliśmy do wielkich drzwi Mark popchną je delikatnie, a one otworzyły się z cichym zgrzytem. Weszliśmy do wielkiej sali. Na środku stał długi stół, a przy nim siedziało osiem osób dokładnie tych samych co na portretach.

- Usiądź Natalio. -Powiedział Mark i oddalił się . Usiadłam na jedynym wolnym krześle przy stole. Od razu spojrzałam w stronę Natana, który usiadł dalej przy oknie i wpatrywał się we mnie z troską.


- Jestem Barros. -Przedstawił się mężczyzna o niebieskich oczach i siwych włosach.
Skinęłam głowa. Mężczyzna wyglądał naprawdę ponuro.
- Miło cię widzieć. Chcielibyśmy pogadać z tobą na temat ważnej kwestii. - Powiedział i poprawił się na krześle.
- Słucham co to za kwestia?- Zapytałam.
- Masz wielki dar.-Zaczął.- Taki dar powinien być kształtowany. Każdy z nas go ma i każdy jest inny. Twój dar jest jedyny w swoim rodzaju.- Powiedział Barros i przymrużył oczy. -Pokazuje innym osobą co złego w życiu zrobili. A to wypala ich dusze i serca. - Dokończył i uśmiechnął się fałszywie.
Szczerze to nie miałam pojęcia co skrywa moja moc. Teraz zrozumiałam dlaczego mój ojciec tak bardzo się bał..
- Musisz do nas dołączyć.- Wyrwał mnie z zamyślenia głos Barrosa.
- Co, ale jak to! Mam zostawić swoją rodzinę? - Zapytałam podniesionym głosem. Co to to nie , ja na taki układ się nie godzę. Przez chwilę mogłam poczuć jak  góruje nad nimi.
- Każdy z nas musiał zostawić rodzinę. -Odparł.
- Ale ja nie chcę! Rodzina jest dla mnie ważniejsza. - Syknęłam.
- Jak śmiesz! Masz wielki dar należysz do nas! -Krzyczał wściekły Barros.
- Chyba śnisz. Nie po to taki szmat drogi jechałam żeby zostawiać rodzinę! Czy wy do końca postradaliście zmysły!- Krzyknęłam.

Poczułam jak coś unosi mnie z nad krzesła i ciska o ścianę... No oni chyba kurwa sobie kpią. Próbują mnie złamać jak małe dziecko. Chyba zapomnieli kto tyle lat poznawał rozumowanie wilków i łamał ich bariery. Upadłam pod ścianą co zrobiło nie mały huk. Spojrzałam na starszych i stwierdziłam, że zostali nie wzruszeni.

Podniosłam się i spojrzałam na nich wrogo.

-Lepiej dajcie mi spokój. - Powiedziałam, a mój głos niósł się echem po całej sali.


Barros

Dziewczyna była silna. Bardzo silna... Nie wyobrażała sobie jak wielką moc posiada. No cóż muszę ją złamać.. Wkurza się. Bardzo się wkurza.A w jej oczach widać już połyskujące jasne perełki... Niby takie niewinne... A tak zabójcze...


Natalia

-Zostaje z rodziną czy ci się to podoba czy nie.- Powiedziałam stanowczo.
-Puszczę cię pod jednym warunkiem...- Odparł chłodno Barros.
-Jakim? - Zapytałam i od razu pożałowałam.
-Jeśli przetrwasz osiem dni tu z każdym po kolei to będziesz mogła odejść. A jeżeli nie... Zostawisz rodzinę i dołączysz do nas.- Powiedział  śmiejąc się podstępnie.
-Nie Nat !! -Krzyczał Natan.- Nie rób tego.
-To jedyne wyjście jeżeli chce być z wami..- Odpowiedziałam i spojrzałam w stronę Barrosa.
-Nat.. Ty sobie nie wyobrażasz co oni ci zrobią..- Powiedział załamany.
-Kocham cię... pamiętaj, że miłość i przeznaczenie zawsze zwycięży.-Powiedziałam pewnie i wyraźnie. Zamierzałam się tego trzymać.
-Dobra.. Koniec tych czułości zabieramy się do pracy. Pożegnaj się i wyjdź.- Krzyknął Mark  szarpnął Natanem.

Gdy podeszłam do nich, Natan pocałował mnie mocno i przytulił. -To jest jak obietnica... Kocham.Przetrwam.Wrócę. Te słowa będą mnie prowadzić przez te osiem jebanych dni. -Przekazałam mu w myślach.

- Żegnaj.- Odparł lecz już na głos.- Gdy tu przyjadę  za osiem dni, masz tu stać uśmiechnięta i pełna życia.
- Dobrze.. - Powiedziałam i pocałowałam go.
 Musiałam mu pokazać, że się nie boję. W końcu odwróciłam się i spojrzałam na nich obrzucając ich najbardziej znienawidzonym wzrokiem.
- Choć.- Odezwał się Barros.
Podążyłam za nim, powolnym, leniwym krokiem. Szłam przez mało oświetlony korytarz. Gdy dotarłam do drzwi mężczyzna zatrzymał się.
- Proszę wejdź. - Powiedział i otworzył drzwi.
Barros stał w uchylonych drzwiach i przepuszczał mnie przodem.
Weszłam do dużej sypialni.. Z wielkim łożem koło okna. Wszystko było tu takie piękne.
- Podoba ci się?
- Tak.. Jest ładna. - Odpowiedziałam ponurym głosem, żeby nie pokazać jak bardzo mi się spodobała.
- Ciuchy są w szafie. O 20 jest kolacja.-Wyszedł i trzasnął drzwiami.
Kurwa i to są te tortury ?To chore.. Zaczęłam oglądać moją sypialnię. Hm.. Drzwi. Otwieram.. I widzę piękna łazienkę. Chyba się wykąpie.. Zajrzałam do szafy i znalazłam ciuchy nadające się do przebrania. Nalałam wody do ogromnej wanny. Weszłam.. Moje ciało się odprężało..a umysł zaczął pracować wolniej ale z większym skutkiem. Pomyślmy.. Co wiemy o tej bandzie idiotów.
Barros.. Główny przedstawiciel rady,burak,debil,idiota.Nat przestań.. To tak, jest silny i panuje nad przedmiotami...
Ciekawi mnie  jak zagrają... Czy będą to tortury, a może będą próbować mnie przekonać. Cokolwiek by to było i tak nie zostawię rodziny.

__________________________________ Chciałam wam podziękować za te wszystkie gwiazdki i komentarze. Miłego popołudnia :**!! Nastepny rozdział jutro !!;)

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz