Rozdział 24

3.9K 287 6
                                    

O 13 siedziałam już w aucie razem z Natanem, byliśmy w połowie drogi. Mama Natana oczywiście nie chciała nas puścić. Ale po jakiś 10 minutach zrezygnowała. Powiedziała, że za tydzień widzi nas znowu ale WSZYSTKICH.
Po jakiś dwóch godzinach byliśmy w domu. Wysiadłam z auta i pognałam do domu. Weszłam do domu i ujrzałam burdel na czterech kółkach. Na kanapie spał Łukasz i Jarek...
Natan minął mnie w drzwiach i stanął jak wmurowany w ziemię.
-Co to do kurwy ma być?!. -Ryknął. Ze schodów schodziły już Iza i Eliza..
-Dziewczyny co się tutaj stało?-Zapytałam spokojnie.
-Yyy.. Chodzi o to?- Pokazała ręka Eliza.
-A o co !- Warknął Natan.
Chyba się ostro wkurzył. Dziewczyny cofnęły się do tyłu.
- Natan.. Spokojnie.- Zaczęłam go uspokajać.
- Jak mam być spokojny jak te dwa osły nawaliły się do nieprzytomności!- Krzyczał Natan.
- Iza.. Co tu się wydarzyło? -Spytałam.
- Bo oni się założyli kto więcej wypije. A przecież wiadomo.. Że my wilki nie upijamy się paroma piwami..
Urwała
- Tylko całymi skrzyniami!.- Krzyknął alfa. Oj chyba nawet ja im nie pomogę.
- Zawołaj Bartka..- Powiedział alfa.
Bartek już po paru chwilach stał i zatykał nos.
Natan zrzucił z kanapy i jednego i drugiego.
- Weź wodę.. Ja ich wyciągane na dwór.
- Szklankę?.
- Nie dwa wiadra. I ma być zimna.
- Ok już lecę. -Odpowiedział Bartek zacierając ręce.
Natan wyciągnął Łukasza i położył na trawie. To samo zrobił z Jarkiem.
- Natan.. Proszę..
- Nie.. Mówiłem im.. Dobra trzy piwa ale nie dwie skrzynki! Odsunęłam się i z dziewczynami oglądałam całe zajście.

Bartek przyniósł dwa wiadra z wodą.
- Na trzy oblewamy ich wodą. -Wytłumaczył alfa.
- Ale będzie ubaw.- Zaśmiał się Bartek.
- Raz, dwa, i trzy!.
Jarek od razu wstał na równe nogi za to Łukasz myślał, że się topi i wymachiwał nogami i rękami.
- Może rzucić ci koło ratunkowe? - Zażartował Natan. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Nie, dzięki.- Odpowiedział urażony Łukasz.
- Co wy chłopaki nawyrabialiście hm..?- Zapytał groźny alfa.
- Tato.. No. Zaczął Jarek.
- Nie wstyd wam idioci ? I w ogóle co Nat sobie o was pomyśli, a  jakbyście teraz byli potrzebni. Co bym miał z dwóch nieprzytomnych pajaców.- Stwierdził
- Sorry głupio wyszło.-Tłumaczył Łukasz.
- Raz dwa mi to wszystko sprzątać, dziewczyny macie dzisiaj wolne.
- Yeah..- Ucieszyły się dziewczyny.
Wróciłyśmy do środka. Gdy Natan nie widział pomogłam sprzątać dla chłopaków.

Zabrałam się za robienie obiadu, postanowiłam zrobić spaghetti.
- Co tak smakowicie pachnie.- Zapytał Łukasz, usiadł na blacie i zaczął wymachiwać nogami jak małe dziecko.
- Złaź mi z tego blatu! Raz !- Zagroziłam i spiorunowałam go wzrokiem.
- Już szefowo.
- Weź lepiej te talerze i sztućce, porozkładaj je na stole.
- Obiad. krzyknął Bartek schodzący ze schodów.- Ale pachnie..- Dodał i pomasował się po brzuchu.
- Siadajcie i jedzcie, smacznego.- Powiedziałam gdy wszyscy byli przy stole.
Gdy każdy skończył jeść pomyślałam, że może będą mieli ochotę ze mną pogadać.
- Mam do was sprawę . Odważyłam się odezwać.- Ja chcę tam wrócić.-Dokończyłam szybko.

- Ale po co? -Zapytał Bartek.

- Chcę się dowiedzieć.. Wszystkiego.. I zabić tych co zrobili krzywdę Kamilowi.- Wytłumaczyłam spokojnie.
- Nat, kochanie nie wiem czy to dobry pomysł. - Zaczął alfa.
- Jeżeli mi nie pomożecie pójdę sama,zapytałam się bo chciałam być z wami szczera.
- Idziemy z tobą.- Powiedział stanowczo Jarek.
- Oczywiście, że idziemy. Zawtórowała Eliza.
- Skopiemy im dupę! -Zaśmiał się Łukasz.
- A ty.. Natan.. ?
- Za tobą pójdę wszędzie.- Dokończył,
- Oj.. -Zajęczała Iza.
Zarumieniłam się i wstałam. Zaczęłam zbierać naczynia.
- Zostaw my posprzątamy. -Powiedział Łukasz.
- Ale..
- Idź.. Zajmiemy się tym.
- Dziękuję. - Odparłam.
Natan złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę sofy.
- Musimy zadzwonić do Róży. -Powiedział Natan i wyjął telefon. Usłyszałam kilka sygnałów po czym Natan dał na głośnik.
- Róża?
- A część, coś się stało?
- Jest sprawa... Co myślicie o skopaniu paru zadów?- Zapytałam . Nie byłam pewna czy bęą chcieli znowu pakować się w kłopoty.
- Brzmi zachęcająco. - Odparła, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- To do zobaczenia jutro, bądźcie o 8 musimy poćwiczyć.
- No ok. Przekaże wszystkim.
- To część.- Pożegnałam się.
- Pa.
Natan dołożył telefon i posłał mi zadziorny uśmiech.
-Damy radę. Wierzę w nas i na pewno doprowadzimy to do samego końca.- Powiedział i objął mnie ramieniem.

Tylko czyjego końca... Nas czy Wiktora.- Pomyślałam.

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Zrobiłam śniadanie dla moje rodzinki.
Oczywiście byłam już przyszykowana do treningu. Nawet wiedziałam gdzie ich zabiorę i kto nam pomoże. Ja też musiałam przygotować się fizycznie i psychicznie.
- Jak pachnie.. Czekaj, czekaj tosty.. Tosty dla mnie. -Powiedział Natan uradowany jak małe dziecko. Pocałował mnie w usta i usiadł. Nie czekając na resztę zajadał się ciepłymi tostami.
- Ooo.. Zbiegał po schodach Jarek, a za nim Bartek.- Tosty wykrzyczeli.
Za nimi przyszedł Łukasz z Iza. A na końcu Eliza z Alicją.
Wszyscy już jedli. Sorry.. To nazwać jedzeniem się nie da. Dobre słowo to futrowali i wciągali... Tak to dobre słowa..
- A ty nie jesz? Zapytał Natan.
- Ja mój drogi już jadłam. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na zegar. Zaraz powinni być. No i właśnie wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Szybko podbiegłam i je otworzyłam. W drzwiach stała Róża, a u jej boku Damian.
Za nimi oczywiście cała wataha.
- Hej!- Uradowana Róża rzuciła mi się na szyję.
- Hej..no jesteście punktualni.
- Zaraz skończymy i idziemy. -Powiedział Natan z pełną buzią, wyglądał komicznie.
Ha! Najlepsze jest to, że nikt oprócz mnie nie wiedział gdzie.
- A tak w ogóle to gdzie my idziemy? -Zapytała Róża i przytuliła się do Damiana.
- No właśnie skarbie.. Gdzie my się wybieramy.- Zapytał także alfa.
-Po pierwsze nie idziemy tylko jedziemy, a po drogie to niespodzianka. Haha.. Jaki my dostaniemy wycisk to wam się w głowie nie mieści. -Pomyślałam zadowolona.
- Zbieramy się raz dwa. Jedziemy w tych samych grupach co ostatnio. Za 10 minut przy samochodach a i chłopaki weźcie te dwie skrzynki wody, przyda się. -Uśmiechnęłam się szyderczo i wyszłam.
- Ty ej.. Ty weź tą swoją kobietę ogarnij.. Zaczynam się jej bać.- Powiedział Jarek.
- Ja też stary. -Zawtórował Natan.
- I macie rację. Ale to nie mnie powinniście się bać! -Krzyczałam z podwórza.
Po 10 minutach byliśmy już w aucie. Ruszyłam z pod domu, a za mną 2 inne auta. Droga była szybka i  na szczęście bez żadnych problemów. Byliśmy nie daleko domu. Obecnie jechaliśmy szosą a po dwóch naszych stronach był tylko i wyłącznie  las.  Po chwili zjechałam na polną drogę  i spojrzałam w lusterko czy aby na pewno jadą za mną dwa auta. Przed nami rozciągały się zielone pasy trawy.
Znałam świetnie to miejsce. Tam odbywałam treningi.. Mordercze treningi. Każdy wilk ma w sobie szybkość i naturalną zwinność. Ale te umiejętności trzeba szlifować żeby nie zginęły.
Wjechaliśmy w głąb lasu. Tam był duży domek ale także parę małych chatek. Śliczne drewniane i takie zadbane.
- Wysiadamy moi mili.- Powiedziałam i zgasiłam silnik.
- Tu jest pięknie.- Powiedziała Róża.
Gdy już wszyscy byli i stali ze swoimi rzeczami wyszedł do nas nie kto inny niż Krzysiek..
Krzysiek.. Pan Krzysiek. Był przyjacielem mojego ojca. Służył w wojsku. Jest silny, przypakowany, szybki i przystojny.
- Witam was. Skiną głową. Był ubrany w strój moro.. Na głowie miał czapkę... moro.Jego brązowe oczy  obserwowały każdego po kolei.
- Część maleńka. Podszedł i przywitał się ze mną, już nie taka maleńka.- Zaśmiał się.
- No już nie. -Powiedziałam i uśmiechnęłam się miło.
- Bardzo ucieszyłem się na twój telefon. I z chęcią ci pomogę.
- To jest Natan. -Podeszłam i chwyciłam rękę mojego alfy.
- Miło mi cię poznać chłopcze. -Podał i uścisnął jego dłoń.
- Mi też miło pana poznać.
- Mogę się założyć, że Natalia nie powiedziała wam o tym wyjeździe nic a nic.
- No właśnie nic.. Zaśmiał się podenerwowany Natan. Wszyscy patrzeli z przerażeniem na Krzyska. Myślałam, że się posikam ze śmiechu.
- Wyglądacie przekomicznie, uśmiechnijcie się, a  w szczególności panie. - Wskazał na dziewczyny Krzysiek, a one się zarumieniły i zaczęły chichotać .
- To tak... Wyjaśnię wam wszystko ale muszę pierw poznać wasze imiona.
- To ja jestem Łukasz. -Brawo jako pierwszy odezwał się i nie stchórzył. Szturchnął ramieniem Bartka który nagle się obudził.
-Yyee.. Bartek.
- Róża
-Alicja
- Eliza
- Damian
- Iza
- Jarek
- Marzena
- Kamila
- Ania
- Rafał
- Michał
- Andrzej
- Widzę, że mamy tu parę dużych okazów.
- No parę się znajdzie.- Powiedziałam.
-Zobaczymy na ile ich stać.
-To do dzieła! Krzyknęłam i poszłam za Krzyśkiem, a za mną moja sfora i sfora Róży.

____________________________________ Hej !:) Dziękuję za miłe komentarze i gwiazdki ;) mam nadzieję że się podoba ;) Jeżeli tak zostawiajcie kom i gwiazdki. ;))
***Jeżeli jesteście ciekawi mojej osoby możecie pytać. Chętnie odpowiem na wasze pytania. ;)

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz