Rozdział 10

5.2K 406 3
                                    

Natan opuścił mój domek dwie godziny temu. Zbliża się południe. Nawet nie byłam jeszcze u taty sprawdzić jak się czuje, ale zaraz to zrobię. Miałam trochę czasu do zastanowienia i opracowania różnych taktyk. Mój wujek zawsze był czarną owcą w rodzinie. A teraz okazał się jeszcze większą świnią niż był. No cóż rodziny się nie wybiera. Pomyślałam. Moje rany były zagojone. Zostały niewielkie zaczerwienienia i małe siniaki.
Wstałam z łóżka i postanowiłam się przebrać. Ubrałam niebieska bokserkę i krótkie dżinsowe spodenki. Poprawiłam kitka, który był kompletnie rozwalony. Wyszłam z domku i zamknęłam drzwi. Skierowałam się w stronę domu moich rodziców. Parę minut i stałam już pod drzwiami. Zapukałam i weszłam. Zobaczyłam tatę siedzącego na fotelu . Mamy nie było. Podeszłam bliżej i usiadłam na
Kanapie, która stała troszeczkę dalej od fotela.
- Tato, jak się czujesz?
- Dobrze.- Odpowiedział zachrypniętym głosem.
-Przykro mi...
- Kochanie. Mi też przykro. Naraziłem twoje życie. Jestem stary.. Nie mam już tyle sił. -Bronił się staruszek.
- Tato. To mój obowiązek. Kocham cie i nie waż się więcej tak mówić.
Tato uśmiechnął się do mnie i puścił oczko.
- Idź na obiad moje dziecko.
- eh.. Dobrze tato. Trzymaj się. Do wieczora wszystko zorganizuje i postaram się o bezpieczeństwo twoje i wszystkich innych.
- Dobrze, a teraz leć. Pa .
- Pa .- Odpowiedziałam i wyszłam . Poszłam na obiad. Siedziałam razem z Natanem, Róża , Łukaszem i resztą sfory. Gadaliśmy i omawialiśmy plan zabezpieczenia obozu.
Róża była jakaś taka nie obecna. Zawsze jest rozgadana, a teraz od czasu do czasu zerka tylko na swojego ukochanego.. Bartka.. Wygląda jakby ją coś trapiło.
- Dziękuję wam za zaangażowanie w ten cały plan. Powiedziałam.
- Nie ma za co w końcu będziemy rodziną .- Odpowiedział Jarek z szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy to usłyszałam zarumieniłam się.
- Dobra jedzcie bo wam wystygnie... -Powiedział i zabrałam się do jedzenia. Nagle ktoś mnie przygarną ręką. Zrozumiałam że to Natan w końcu on siedzi koło mnie . Popatrzyłam się na niego i powiedziałam.
- Ja jem...
- I? Mi to nie przeszkadza. Chyba że ci.. I nagle zaczął zbierać rękę, a z mojego gardła wydobyło się ciche nie... Jak ja jestem głupia. Co on teraz sobie pomyśli.
Zaskoczony zapytał.
- To znaczy, że mogę?
- Tak.- Uśmiechnęłam się lekko.
Nagle z hukiem otworzyły się drzwi. A w nich stał Kamil. Jego ciało było całe napięte i spocone. Wyglądał jakby przebiegł co najmniej z 20 km.
Wstałam i podbiegłam do niego.
- Co się stało Kamil? -Chłopak patrzył przed siebie, nie odpowiadał. Odwróciłam się i popatrzyłam w tym samym kierunku co on. Zobaczyłam płaczącą Róże, która siedziała na ziemi coś mamrocząc. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Czy ktoś mi wytłumaczy o co chodzi ? -Powiedziałam zdenerwowana.. Odezwał się Kamil.
- Niech ona ci powie.. Ona wszystko wie..Wskazał na Róże palcem...

____________________________________ Hej ;) Podoba się? Ciekawi co będzie dalej ? Proszę o komentarze i gwiazdki jeżeli sie podoba ;) Dzięki że czytacie ;))

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz