Rozdział 20

3.7K 310 4
                                    

Otworzyłam oczy... Czułam inne zapachy. Wyostrzyłam zmysły dzięki którym lepiej widziałam. Szafa?...stolik nocny ? Gdzie ja.. Aha... Przypomniałam sobie gdzie się znajduje.  Jestem w domu...Gdzie Natan? Obróciłam się na drugą stronę.  Leżał na końcu łóżka. Skulony i taki bezbronny. Choć jego rysy twarzy były ostre, a czterodniowy zarost był spory. Chciałam się przytulić. Ale jeżeli mu tak wygodnie... Eh... Muszę do łazienki. Wstałam. Moje gorące nogi zetknęły się z zimnymi panelami. Mój wyostrzony wzrok prowadził mnie do łazienki. Otworzyłam drzwi i po cichu weszłam do wnętrza. Zapaliłam światło i udałam się do lustra. Włosy miałam potargane ale długie i zdrowe. Byłam lekko opalona. Moje oczy były wesołe... Widziałam ukrytą w nich wilczyce, która próbowała ochronić swoją rodzinę. Albo po prostu uciec od tych wszystkich problemów. Wiem, że mój ojciec coś ukrywa. Dowiem się...muszę się  dowiedzieć.
  Zrobiłam siku i wróciłam do łóżka. Po drodze zerknęłam na godzinę 3:33. Oby do rana. Położyłam się i zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk spadającego kubka .
- O szlak !!
- Natan...- Marudziłam jeszcze sennie.
-Cii... Śpij kochanie.
-Natan.- Powiedziałam głośno i wyraźnie.
- Przepraszam.
- Nie.. Natan...
- Co nie?- Spytał chłopak zdziwiony.
- Posłuchaj..
- Nic nie słyszę. O co ci chodzi? 
- To sieć cicho... -Warknęłam   Alfa wytężył słuch i nasłuchiwał.
- Szybko na dół! - Wyskoczyłam z łóżka i wybiegłam z naszego pokoju. Zbiegłam ze schodów. I co ujrzałam..
Róża miotała po salonie Alicją.
-Dość!! Krzyknęłam.
Dziewczyny od razu skuliły się i odsunęły od siebie.
-Co wy wyprawiacie?- Spytałam już nieco ciszej.
-To ona zaczęła.. -Powiedziała blondyna.
-Róża? 
-Tak.. To ja..
-A co dokładnie się wydarzyło? 
-Powiedziała parę niepotrzebnych słów.- Wytłumaczyła Róża.
-Aha.. Rozejść się.  Róża ja cię dzisiaj odwiozę.  
-Nat!! Telefon.- Natan rzucił go z góry schodów w prost w moje ręce. 
-Dzięki.- Odebrałam.
-Halo?
-Skarbie.. Dojechaliście?
-Tak mamo.. -Słyszałam warczenie gdzieś niedaleko...
-Mamo co tam się dzieje?
-Skarbie nic nie słyszę zadzwonię jutro.
-Mamoo!!
-Pa..
I się rozłączyła. Co to było? ...

Kamil

Siedziałem na werandzie.  Dzisiaj miały przyjechać jakieś nowe wilczki. Właściwie to już się spóźniają.
O jadą.  Wstałem, a zielony autobus był coraz bliżej.  Otworzyły się drzwi.. A ja czekałem.
Nie mogłem uwierzyć temu co zobaczyłem.. Wiktor... Brat mojego ojca i ojca Natali. Stał tam i uśmiechał się szyderczo. Oczywiście miał ze sobą bandę swoich przypakowanych idiotów. Szli w moim kierunku. Wujek i ciocia nie byli nawet tym zaskoczeni. Stali z grobową miną. Co tu się do kurwy działo?!
-Kogo my tu mamy ? -Zapytał Wiktor.
-Co ty tu robisz?- Wykrzyczałem.
-Rodzice nie nauczyli cię manier? Oj.. Zapomniałem. Nie masz rodziców. Jak mi przykro. Powiedział z uśmiechem pełnym zła.
-  Jak byś ich nie zabił.. To by jeszcze żyli.- Wysyczałem.
- O jejku... Bo mi sumienie  serce rozerwie..- Powiedział Wiktor  teatralnie łapiąc się za serce i śmiejąc się głośno.
-Wal się .- Wycedziłem przez zęby.
- Zaraz dołączysz do swoich rodziców. -Warknął.
- A wy co, będziecie tak stali.?! -Krzyknąłem do rodziców Nat. Ciotka spojrzała na mnie ukradkiem po czym wróciła do  wpatrywania się w jeden punkt .
- Haha... Zaśmiał się Wiktor. 
- Z czego się śmiejesz bydlaku.?  - Zapytałem wściekły.
- Z prawdy ..
- Jakiej prawdy?!
- Ty już jej nie poznasz.. Powiedział szyderczo. Widziałem tylko ostrze noża.  Poczułem straszny ból. Upadłem.. I widziałem tylko płaczącą matkę Nat i jej ojca, który nawet nie patrzył w moją stronę. Zamknąłem oczy.. Mogłem tylko współczuć Nat...

Natalia

-Róża masz już wszystko ?!
-Tak, tak już idę.-Dziewczyna ciągnęła za sobą wielką walizkę. To chyba już piąta. -Daj pomogę ci.
-Nie, nie trzeba...
Nagle Róża zaczęła osuwać się na ziemię. Krzyczała przeraźliwie. Z domu wybiegł Łukasz i Natan. Biegli w naszą stronę.  Położyłam Róże na swoich kolanach.
-Przynieś wodę i szmatkę, szybko!- Krzyknęłam do Łukasza. Chłopak pobiegł do domu. A ja głaskałam Różę po głowie, miałam nadzieję że to choć trochę ja uspokoi. Natan mamrotał coć pod nosem czułam, że jest zdenerwowany.
Łukasz położył miskę z wodą i szmatkę koło mojej nogi. Szybko chwyciłam za szmatkę, zamoczyłam w wodzie i zmoczyłam twarz Róży.  Wyglądała jakby płonęła.
-Już cichutko... Uspokoiłam ją.
-Nat.. Odezwała się dziewczyna. 
- Tak? Powiedziałam troskliwie.
-Kamil... On nie żyje.
Zamarłam, a po moim policzku spłynęła łza. 

___________________________________ Ciekawi co dalej? Obiecuję że niedługo wszystko się wyjaśni.. ;) Komentujcie i zostawiajcie gwiazdki po sobie. ;))  Miłego wieczoru..

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz